Czubek
Poniedziałek, 25 marca 2013
· Komentarze(15)
Wczoraj na blogu odwiedził mnie czubek.
Jeśli ktoś się zastanawia, czemu nie mogą u mnie komentować osoby niezalogowane, to właśnie dlatego, z powodu czubka. Możliwość przywrócę jutro, na razie trzeba z tym poczekać. A więc przyszedł ten czubek i miał tylko jeden cel - zrobić tu kupę. Ponieważ nie mam czasu ani ochoty sprzątać po takich flejtuchach, to jest jak jest.
Czubek ma swoją obsesję. Jak każdy - jeśli ktoś nie ma obsesji, to raczej nie jest czubkiem. Obsesją tego konkretnego czubka jest misja ewangelizacyjna w zakresie fotografowania rowerowych liczników. Na różnych blogach swoją misję prowadził, wszędzie został odrzucony (między innymi przeze mnie), to teraz się mści. I weź się tu z takim nawiedzonym misjonarzem męcz...
Pisałem w poprzednim wpisie, że w życiu obowiązuje zasada góra-dół. Skoro zatem wczoraj był dół, to teraz jest dla odmiany czubek :)
Jeśli chodzi o sprawy rowerowe, to uciułałem na raty 51 km, tak bez większego przekonania i entuzjazmu, ot tylko celem wyrobienia normy. Słabo się pedałuje, trzyma mnie od pewnego czasu przeziębienie (lekkie ale jednak), wola walki gdzieś tam siadła. Nie idę do przodu, lecz zaledwie trwam. Co też ma swoje zalety, bo przecież lepiej trzymać rowerowo jakiś tam poziom, niż zanurkować w dół. Trwanie i okopanie się na swoich pozycjach też trzeba docenić, skoro nie ma widoków na nic lepszego, ot co.
Na koniec wpisu fotki z ulicy Chłodnej:
"Chłodno na Chłodnej" - taki tytuł wpisu rozważałem, ostatecznie jednak zwyciężył czubek.
Widzisz czubku? Wygrałeś! :)
Jeśli ktoś się zastanawia, czemu nie mogą u mnie komentować osoby niezalogowane, to właśnie dlatego, z powodu czubka. Możliwość przywrócę jutro, na razie trzeba z tym poczekać. A więc przyszedł ten czubek i miał tylko jeden cel - zrobić tu kupę. Ponieważ nie mam czasu ani ochoty sprzątać po takich flejtuchach, to jest jak jest.
Czubek ma swoją obsesję. Jak każdy - jeśli ktoś nie ma obsesji, to raczej nie jest czubkiem. Obsesją tego konkretnego czubka jest misja ewangelizacyjna w zakresie fotografowania rowerowych liczników. Na różnych blogach swoją misję prowadził, wszędzie został odrzucony (między innymi przeze mnie), to teraz się mści. I weź się tu z takim nawiedzonym misjonarzem męcz...
Pisałem w poprzednim wpisie, że w życiu obowiązuje zasada góra-dół. Skoro zatem wczoraj był dół, to teraz jest dla odmiany czubek :)
Jeśli chodzi o sprawy rowerowe, to uciułałem na raty 51 km, tak bez większego przekonania i entuzjazmu, ot tylko celem wyrobienia normy. Słabo się pedałuje, trzyma mnie od pewnego czasu przeziębienie (lekkie ale jednak), wola walki gdzieś tam siadła. Nie idę do przodu, lecz zaledwie trwam. Co też ma swoje zalety, bo przecież lepiej trzymać rowerowo jakiś tam poziom, niż zanurkować w dół. Trwanie i okopanie się na swoich pozycjach też trzeba docenić, skoro nie ma widoków na nic lepszego, ot co.
Na koniec wpisu fotki z ulicy Chłodnej:
"Chłodno na Chłodnej" - taki tytuł wpisu rozważałem, ostatecznie jednak zwyciężył czubek.
Widzisz czubku? Wygrałeś! :)