Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:1823.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:60.77 km
Więcej statystyk

Ostatnie podrygi w starym roku

Sobota, 31 grudnia 2011 · Komentarze(0)
W ostatnim dniu roku 2011 zrobiłem całe 16 km po Bielanach i Bemowie, wszystko zresztą w deszczu. I to tyle, w końcu Sylwester ma swoje prawa :)

A już w następnym wpisie będzie coś o rowerowych postanowieniach noworocznych.

62 km

Piątek, 30 grudnia 2011 · Komentarze(0)
62 km, wszystko po Warszawie. Był czas na więcej, nie było chęci. Ot grudzień.

Najnudniejszy wpis w historii blogaska

Czwartek, 29 grudnia 2011 · Komentarze(1)
67 km, wszystko po Warszawie.

Wiem, że nudy, ale trasy i dzielnice przejechane wczoraj powtarzałem już 1000 razy a może więcej, nie pokłóciłem się z żadnym kierowcą, nie zaliczyłem spektakularnej gleby, nie zostałem pouczony przez Pana Wadzę na okoliczność łamania zasad ruchu drogowego, nawet pieszy nie rzucił mi się pod koła (nie mówiąc już o psach i kotach), więc... Więc musi wiać nudą i już! :)

Gleba pod izbą wytrzeźwień :)

Środa, 28 grudnia 2011 · Komentarze(3)
No i stało się, zaliczyłem piękną glebę na asfalcie pokrytym warstwą lodu. Obyło się bez strat na ciele i sprzęcie, ale żeby było śmieszniej, to wyrąbałem się tuż obok... warszawskiej izby wytrzeźwień. Uprzedzając pytania - byłem trzeźwy :)

Pogoda w miarę dopisywała, wiatr nie dokuczał, więc przejechałem po Warszawie 73 km (dzielnice: Bielany, Żoliborz, Wola, Śródmieście, Ochota, Bemowo). Uwolniona od nadmiaru samochodów Warszawa wyglądała po prostu pięknie. Szkoda, że tak będzie jeszcze tylko przez parę dni, więc cieszmy się chwilą :)

Psa by z domu nie wyrzucił

Wtorek, 27 grudnia 2011 · Komentarze(1)
Pogoda we wtorek była taka, że psa by z domu nie wyrzucił, jak mówi stare powiedzenie. Ciemno, siąpiący nieustannie deszcz, silny wiatr... W tych okolicznościach przyrody przejechałem po Warszawie 54 km. Siłą woli, jak to się mówi.

Na więcej nie miałem ochoty, co przyznaję uczciwie. Czasami i z rowerowaniem trzeba przystopować :)

Pękło 12000

Poniedziałek, 26 grudnia 2011 · Komentarze(4)
W przerwie między wizytą u jednej rodzinki a wizytą u drugiej rodzinki znalazłem czas na przejechanie 27 km. Jak na mnie to raczej słabiutki wynik, ale tak czy siak zdołałem przekroczyć 12000 km - i o to chodzi :)

Trasa? Nic ciekawego - z Bielan na Jelonki i z powrotem a trochę kilometrów po samych Bielanach. Ale klimat niezły z uwagi na totalnie opustoszałe miasto - brak ludzi, brak samochodów, w jeżdżących z rzadka autobusach i tramwajach pustki. Ot urok świąt :)

PS. Luka między 24 i 26 grudnia to nie przypadek - to był dzień bez roweru, pierwszy od połowy września. Dziwne uczucie.

Wigilijne 28 km

Sobota, 24 grudnia 2011 · Komentarze(0)
W strużkach siąpiącego nieustannie deszczu przejechałem 28 km - 20 z samego rana (z Bielan do Złotych Tarasów na ostatnie zakupy i z powrotem) i potem 8 km na obiad - bo zanim nastała wigilijna kolacja z tym całym postnym żarciem, musiałem się na to przygotować i zjeść solidną porcję mięsa z ryżem :)

No a potem to już ostatnie przygotowania i Wigilia. I nie było tak źle, nawet rodzinka była o dziwo OK :)

Przedświąteczne 57 km

Piątek, 23 grudnia 2011 · Komentarze(2)
Mimo przedświątecznej gorączki udało mi się przejechać 57 km - głównie dlatego, że mnie z pracy wcześniej wypuścili :) Tak więc oprócz podróży do pracy i po jeden brakujący prezent zaliczyłem traskę przez podwarszawskie wioski - Macierzysz, Babice, Lipków, Izabelin, Laski, Mościska. Czyli ogólnie rzecz biorąc tereny na zachód od stolicy.

No a potem już "magia świąt" czyli niezła harówka.

Wirus ZPS

Czwartek, 22 grudnia 2011 · Komentarze(2)
Dopadł mnie wirus ZPS. Czyli Zaawansowane Przygotowania Świąteczne. Efekt? Zaledwie 30 przejechanych kilometrów. Z Bielany na Wolę do pracy, z pracy do centrum handlowego Wola Park, stamtąd do domu i jeszcze parę kilometrów po Bielanach. I to wszystko.

Cóż, święta rowerzystom nie sprzyjają.

Nie kapitulujmy przed blaszakami

Środa, 21 grudnia 2011 · Komentarze(4)
Zrobiłem wczoraj 68 km przedświątecznie. Dlaczego przedświątecznie? Bo kluczem programu była wyprawa po pracy po odbiór prezentu na dalekim Ursynowie (a startowałem z Woli) a potem jazda z tym na Bielany przez całe miasto. A że wcześniej zrobiłem 25 km przed pracą i 7 w trakcie, to łączny bilans dnia zamknął się ładnym wynikiem 68 km.

Jazda na Ursynów i z Ursynowa oznaczała przeciskanie się między samochodami na zakorkowanych ulicach. Najgorzej było na Puławskiej, gdzie są wąskie pasy i jedna furgonetka (nie mówiąc już o autobusie) czyni przejazd niemożliwym. Na różnych forach dyskusyjnych różni mądrale radzą, żeby z tego powodu nie korzystać z głównych ulic, tylko poruszać się drugorzędnymi ulicami, czasem nawet nadkładając drogi. Czy taka postawa jest właściwa? Nie, ona nie jest właściwa, ona oznacza kapitulację przed tonami blachy zasyfiającymi codziennie warszawskie ulice, oznacza oddanie hałaśliwym i smrodzącym blaszakom gigantycznej przestrzeni. Tymczasem ja mam takie samo prawo jak spaliniarze poruszać się najkrótszą możliwą drogą z punktu A do punktu B, mam prawo jeździć głównymi ulicami i kapitulować nie zamierzam. I chciałbym, aby rowerzystów na głównych ulicach było coraz więcej. Może kiedyś dożyjemy tych czasów, gdy takie ulice z trzema pasami w jedną stronę zostaną zwężone, aby wygospodarować miejsce na drogę dla rowerów?

Bądźmy twardzi, nie uciekajmy na boczne ulice, jeździjmy głównymi. Czasem trzeba się wtedy trochę namęczyć, ale uważam, że warto.