Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:1873.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:62.43 km
Więcej statystyk

Tour de Inowrocław

Piątek, 31 maja 2013 · Komentarze(16)
Kategoria Ponad 117 km
Pobudka była rzeczą przykrą, bo czy jest rzeczą fajną wstawać o 4:20?

Jadę skoro świt na Dworzec Zachodni i od razu zderzam się z kolejowym betonem. Chcę kupić bilet do Włocławka z przesiadką w Kutnie, normalny + rower, a babka w kasie do mnie, że na rower nie sprzeda. Pamiętacie jeszcze, jak pisałem o tym, jak w pociągu kanar pouczał mnie, że w takim przypadku powinienem wziąć w kasie zaświadczenie, że nie chcą mi sprzedać biletu? Wiem, że to brzmi absurdalanie i kojarzy się z filmami Barei, ale skoro kanar pouczył, to postanowiłem wcielić w życie.

Proszę babkę o zaświadczenie, a ta nie chce mi wydać. Po krótkiej i bezowocnej dyskusji w końcu drę na nią ryja tak, że pół dworca słyszy :) No to wypisuje tę karteczkę, że na rower nie sprzeda i mi daje. Teraz proszę o normalny bilet do Włocławka, a ta na to, że... mi nie sprzeda, bo "i tak z rowerem nie pojadę". Albo sprzeda, jak... oddam karteczkę. Czujecie klimat? Ponownie drę się na nią i mój wyraz twarzy mówi, że albo sprzeda mi ten cholerny bilet, albo skończy się demolką dworca, wzywaniem policji i ochrony. Cóż, niedobudzony byłem, a jak jestem niedobudzony, to potrafię być rozjuszony jak byk i nie ma ze mną żartów :)

Ale po tym zajściu czuję się po prostu zmęczony tym wszystkim i modlę się do Najwyższego, aby dodał mi sił do kolejnych starć z kolejowym betonem. O normalność na kolei to już się nawet nie modlę, bo to nierealne.

Wsiadam do pociągu, nawet wagon rowerowy jest (w tym pociągu jest zawsze), miejsc na rower do wyboru, do koloru. Ale tych miejsc oczywiście "nie było w systemie", bo taki mają na kolei burdel.

Przesiadam się w Kutnie, jadę do Włocławka, wysiadam.

Początek trasy to kolekcjonowanie gmin między Włocławkiem a Aleksandrowem Kuj., robię pętelki, czasem zatrzymuję się na jakimś zadupiu...



...żeby sprawdzić, gdzie mam jechać :)

Czasem wychodzi słońce...



...a czasem wygląda tak, jakby miało zaraz lunąć:



Ale ostatecznie z dużej chmury mały deszcz, podczas trasy spadło tylko parę kropel tuż przed Inowrocławiem.

Ogólnie jazda do Inowrocławia to poezja, cały czas z wiatrem. Lekko, łatwo i przyjemnie.

A oto centrum Inowrocławia:







Ogólnie nieco zapuszczony ten Inowrocław, mogłoby być lepiej. Widać biedę.

Droga wylotowa z Inowrocławia na południe to najgorszy fragment wycieczki - kawalkady tirów i potężne dziury. Koszmar trwa kilka kilometrów, w końcu odbijam w lewo celem zaliczenia gminy Kruszwica, tirów już mniej :) Kraobrazy nadal płaskie, tylko teraz trzeba kręcić pod wiatr, jest ciężko, ale nie beznadziejnie :) Kolejny przystanek to Strzelno na pograniczu Kujaw i Wielkopolski:







Miasteczko niestety rozjeżdżone przez tiry, kilka ważnych dróg zbiega się w samym sercu miasta. Wyczytałem później, że w Strzelnie starają się o obwodnice już od... 40 lat. Może kiedyś się uda?

Ze Strzelna ruszam na Konin...



...robię mały postój na browarek i lokalną odmianę hamburgera, po czym zmieniam województwo:



Kiedyś była tu granica zaborów pruskiego i rosyjskiego.

Wjeżdżam na drogi lokalne, kolekcjonuję gminy, np. Kleczew:



Jeszcze trochę kręcenia i mamy Konin:



Jak przystanąłem do zrobienia zdjęcia, to prawie byłem świadkiem wypadku. Jeden samochód wyjechał z podporządkowanej i wymusił pierwszeństwo na gościu jadącym prosto, ale ten jadący prosto też nie był lepszy, bo pędził tak na oko 90 km/h, żadne tam 50. Gdyby jechał wolniej, zagrożenia by nie było, tamten by spokojnie wyjechał. Ułamków sekundy zabrakło do zderzenia, jeden debil wart drugiego. I potem jeździłbym przez takich kretynów do Konina na sprawę sądową jako świadek.

W Koninie mam pół godziny do odjazdu pociągu, więc trochę krążę po mieście, w końcu jadę. Pociąg na szczęście InterRegio a nie gówniane TLK, więc problemów z przewozem roweru nie było. Niech nam żyją Przewozy Regionalne!

W Warszawie bez historii, kilkanaście kilometrów i finito. Fajny dzień.

Na koniec mapa.

Boże Rowerociało

Czwartek, 30 maja 2013 · Komentarze(11)
Gdzieś tam czytałem, że w jakimś mieście postawili na Boże Ciało ołtarz na środku drogi rowerowej. No i się zaczął w internecie hejt z obu stron - ludziska zaczęły się wyzywać od "katotalibów", "rowerofaszytów" i takie tam. A przecież wystarczyło troch pomyślunku, postawiliby ten ołtarz tak parę metrów obok i wszyscy byliby zadowoleni. Rowery z religią przecież się same z siebie nie gryzą, wystarczy odrobina myślenia i będzie OK :)

Boże Ciało jak to Boże Ciało, roboty nie ma, to się jeździ. 69 km przejechałem, może być. Przegryźmy się wspólnie przez ten wpis, bo jutro będzie ciekawszy, dotyczący piątku, nie będzie już 69 km lecz całe 202.

Tak wygląda Wisła widziana z Mostu Świętokrzyskiego...



...a tak sam most:



To był pierwszy most w Warszawie, gdzie ktoś o rowerzystach pomyślał. Przełom normalnie.

Tutaj cyknąłem fotę przy Stadionie Narodowym...



...a to już Stara Praga:



A skoro jeździłem po Warszawie, to będzie wiersz o Warszawie. Tytuł "Lud wejdzie do Śródmieścia", pisał Adam Ważyk:

Patrz, jak stoi uparta
na rusztowaniach partia,
rozpala się klasowa
bitwa- nasza budowa.

Niech wiedzą ludzie, komu
rodzi się dom po domu,
czy magnatom stalowym,
wariatom atomowym,
czy sobie i ludowi
Warszawa się sposobi.

Dłoń mądrego murarza
spod rumowisk obnaża
cenniejszy od klejnotu
kamień naszego potu.

Z wiekowej go niewoli
potomna dłoń wyzwoli,
planem go uszlachetni
włączy w plan sześcioletni
zespalający formy,
dłoń, która łamie normy.

Na tej dłoni pisane,
jeszcze nie wyśpiewane-
nowe murarskie dzieje,
wieżowce i aleje,
marzenia wzięte w tryby
żelazobetonowe,
przestrzenie kolumnowe,
stołeczne perspektywy.

Ale wpierw się odemknie
klucz zaułków, mur pęknie,
lud wejdzie do śródmieścia.
Z staromiejskiej gardzieli
wolna przestrzeń wystrzeli
i rozstąpią się przejścia
peryferyj do placów,
od fabryk do pałaców,
lud wejdzie do śródmieścia
i ustali wzdłuż Trasy,
wzdłuż Nowej Marszałkowskiej
jedność piękna i pracy, planowania i troski.

Patrz, jak stoi uparta
na rusztowaniach partia,
rozpala się klasowa
bitwa- nasza budowa.


Ostro :)

A potem lud i tak olał partię i zamiast na pochód pierwszomajowy wolał iść na procesję w Boże Ciało. Taki lajf, towarzysze :)

Bul

Środa, 29 maja 2013 · Komentarze(10)
Nadrabiam dalej blogowe zaległości, na tapetę biorę ostatnią środę i próbuję sobie przypomnieć, co też się w ową środę ciekawego wydarzyło, ale odpowiedź jest, jak to mawia nasz kochany Pan Prezydent, arcyboleśnie prosta - nic ciekawego się nie wydarzyło.

Ot i cały "bul"...

Łączycie się ze mną w bulu?

I jeszcze zdjęcie - wieczorne niebo nad Bemowem:



Morze betonu... Albo "może" jak kto woli.

A tak z ciekawości Was zagadnę - mieliście kiedyś problemy z ortografią? :)

Betonowa wiosna

Wtorek, 28 maja 2013 · Komentarze(17)
Jako, że jest wiosna, a tak się składa, że nie wiem, co napisać o wtorkowym jeżdżeniu, wrzucę wiersz Wiktora Woroszylskiego pt. "Wiosna":

A w Nowej Hucie – polska wiosna.
Place, rowami przeorane,
pachną wspomnieniem Komsomolska,
gdy pierwszy dźwig podnosi ramię,

gdy w chmurze kurzu przemknie ciągnik,
a za nim – stu ciągników bractwo,
gdy lokomotyw gwizd przeciągły
wtacza na stację nowy transport

cegieł i belek, które żyją –
życie im dały ludzkie ręce,
gdy betoniarka krótką szyją
kręci i mruczy: prędzej, prędzej!...

A w Nowej Hucie – polska wiosna.
Przyjaźni doskonałym prawem
inżynier schyla się nad planem
w mieście o dźwięcznej nazwie: Moskwa.

I oto w podkrakowską ziemię
nie istniejący jeszcze gmach
fundament wpuszcza jak korzenie
już ściany piętrzą się, już dach

na ściany się wdrapuje zręcznie,
już dymi komin zasapany,
z nowego kranu woda cieknie,
na oknach lśnią słoneczne plamy...


Zajefajne pisali kiedyś te wersje o wiośnie - nie jakieś pierdoły o ćwierkających ptaszkach, kwitnących kwiatuszkach i bzykających się kotkach, lecz takie uczciwe konkretne wierszydła, pełne betonu i stali. Takie, jak moja Warszawa. Normalnie aż ciarki przechodzą, jak to czytam, czysty twardy konkret. No wiem, miłośnicy zieleni znów będą zawiedzeni :)



Ulica Emilii Plater - podoba się?

Udanej walki klas życzy czytelnikom blogaska towarzysz Łukasz78 :)

Nie lubię tramwajów

Poniedziałek, 27 maja 2013 · Komentarze(13)
Poniedziałkowy poranek - wszystko OK. Allah jest litościwy, nie leje na mnie wodą. Popołudnie w deszczu, łaska Allaha kończy się definitywnie, wracam z roboty do domu, leje tak, że chowam się do autobusu. Wymiękłem jednym słowem. Nędza. W autobusie jakieś dzieciaki drą się w niebogłosy, jeden przez drugiego. Sceneria jak w "Dniu Świra". Oglądaliście ten film? Świetny był, taka Polska w pigułce.

Na liczniku 10 km dystansu dziennego, leje i leje. W końcu jakimś cudem przestaje padać, dla przyzwoitości kręcę jeszcze 11 km i cykam fotę w moich okolicach:



Przez lata wysiadałem na tym przystanku, ale odkrywszy rower, pożegnałem się z komunikacją miejską definitywnie, korzystam okazjonalnie. Zwłaszcza tramwajów nie cierpię, powolne to, mało wydajne i awaryjne. No i tam, gdzie jest tramwaj, nie wykopią już metra. Nie dziwne, że mieszkańcy niektórych osiedli protestują przeciwko planom budowy linii tramwajowych. Zrobią tramwaj, to metra już nigdy tam nie będzie. A tak może będzie, za jakieś 68 lat.

Ale to tak na marginesie, co się będę rozpisywał. Tramwaje nie są tego warte. Wolę rower :)

Tour de Baby

Niedziela, 26 maja 2013 · Komentarze(15)
Kategoria Ponad 117 km
Niedzielny poranek. Zrywam się o 7 i już wiem, że lekko nie będzie. Niewyspanie i alkohol wypity w dużej ilości poprzedniego dnia robią swoje. W końcu Legia zdobyła mistrzostwo, trzeba było uczcić.

Dotaczam się na Dworzec Zachodni, pociągiem jadę na Skierniewice, mineralka i napój energetyczny stawiają mnie powoli na nogi.

Ze Skierniewic ruszam na południe, kolekcjonując okoliczne gminy. Jadę pod silny wiatr, masakra. Cierpię. Świadkami mojej drogi krzyżowej są okoliczne pola (o ile pole może być świadkiem, ale mniejsza z tym):





Doskwiera mi głód, mam jakieś tam zapasy, ale rozglądam się za jakąś mordownią. Osiągam wieś gminną Żelechlinek, mordowni nie znajduję, zamiast tego focę jakieś drewniane domy:



Nawet ładny krajobraz wokół, nie totalnie płaski, lecz lekko falujący. Szkoda, że nie sfociłem.

We wsi Ujazd docieram do drogi wojewódzkiej, jest i zajazd. Kiełbasa i browarek błyskawicznie leczą mnie ze wszelakich dolegliwości, zmieniam też kierunek jazdy, jest fajnie.

Krajobrazy znów płaskie:



Kręcę jakimiś lokalnymi drogami, osiągam Tuszyn i trasę nr 1 z Gdańsk-Łódź-Katowice. Chcę jechać lokalną asfaltówką wzdłuż trasy, a tu... urywa się asfalt. Dalej jest polna droga, jadę. Wkrótce i ona się kończy. Do głównej trasy docieram z buta przez pole :)

A oto i trasa:



Z czasem znów zjeżdżam na drogi lokalne, krążę po wioskach, w końcu...



W Babach kończę, czekam na miejscowej stacji na pociąg:



Coś mi się zdaje, że nie tak dawno na tej stacji jakiś wypadek był, pociąg się wykoleił, ktoś zginął...

Mój pociąg się na szczęście nie wykoleja, jeszcze przesiadka w Koluszkach i jestem u siebie.

Dzień jakoś tam do przodu, dystans dzienny nie powala, ale 9 gmin wpadło.

I mapa.

Takie tam toczonko, lepiej bywało...

Wypalenie

Sobota, 25 maja 2013 · Komentarze(11)
Nie chce mi się pisać długiego tekstu, coś się wypaliło. Poczułem się zmęczony :(

Za to dorzucę dwie fotki - obie z Woli, pierwsza dla miłośników zieleni (park Moczydło), druga dla miłośników betonu (ulica Twarda);





Schodzę na psy :( Blogowo znaczy się, bo ogólnie wszystko ze mną w porządku. Spokojnie, to minie.

A poza tym Legia została mistrzem i to było tego dnia najważniejsze, jakies mecze Bayernu z Borussią to przy tym pikuś :)

Wszystko płynęło...

Piątek, 24 maja 2013 · Komentarze(2)
Tytułem uzupełninia zaległości biorę na tapetę ostatni piątek.

Tyle, że tu nie ma czego brać. Rano zrobiłem przed robotą 15 km, a potem padało i padało... Dojechałem przemoczony do domu i to wszystko tego dnia. Nawet zdjęcia nie zrobiłem żadnego. Mogłem zrobić rano, ale odłożyłem to na popołudnie. A potem woda i woda...

Bywa.

Las Palmas, partia i zdolniacha Szymborska

Czwartek, 23 maja 2013 · Komentarze(14)
Jakie jest nasze warszawskie Las Palmas, każdy widzi :)



A ten budyneczek w tle to dawny Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po partii zostało jedynie wspomnienie i mam nadzieję, że z obecną Jedynie Słuszną Partią i ukochanym Panem Płemiełem już niedługo będzie POdobnie :)

Ale wróćmy do czasów odleglejszych - otóż jak już PZPR zeszła z tego świata, a czerwony sztandar wyprowadzono, to w jej siedzibie zagnieździła się wkrótce... Giełda Papierów Wartościowych. Czyli centrum komunizmu zamieniło się w centrum rodzimego kapitalizmu, ot ironia losu... A skoro jesteśmy przy komunistycznych klimatach, to...

Kto dom zbudował, w którym mieszkam?
Kto kładł swą pracę na fundament?
Ów murarz, zdun i szklarz, i cieśla
minięci są przez ludzką pamięć.

Klasa z pamięcią złą - umiera.
Wierniejszą pamięć wybieramy:
sama jak książka się otwiera
w miejscach najczęściej czytywanych.

Dziś dla was, przy was, od was, młodzi,
miasta zaczyna się życiorys.
Pamięć imiona wasze codzień
notuje słowem zdobnym w podziw,
notuje normy waszej poryw
i włącza w piękny plan obliczeń.
Bo to jest pamięć robotnicza
służąca klasie robotniczej.


Tytuł wiersza brzmi "Młodzieży budującej Nową Hutę", a napisała go sama Wisława Szymborska, późniejsza noblistka. Zdolniacha była z tej Szymborskiej od początku :)

A wiecie co? Nową Hutę to bym jednak odwiedził. Kiedyś to zrobię, rowerem oczywiście.

Dzisiaj też miałem parę gmin pyknąć, ale leje cały czas. Może uda się jutro? Oby.

Psioczyłeś na rower, wpadłeś pod samochód...

Środa, 22 maja 2013 · Komentarze(16)
Zanim przejdziemy do sedna, omówmy najpierw krótko mój żenujący wynik kilometrowy z dnia wczorajszego. Przyczyny są proste - najpierw nie miałem czasu jeździć rowerem z powodu natłoku spraw zawodowych, a jak już czas się znalazł, to akurat lunęło i lało przez 2 godziny. A jak lać przestało, to... znów czasu nie miałem. Taki lajf.

Jeszcze fotka z Żoliborza, ul. Broniewskiego, krajobraz po deszczu:



Jutro coś z centrum pokażę, bo ostatnio same przedmieścia tutaj się pojawiają. No może Żoliborz to nie są przedmieścia w sensie ścisłym, ale centrum to też nie jest. Zresztą na zdjęciu mamy tę brzydszą cześć Żoliborza, są części ładniejsze.

A teraz do sedna. Internet pełen jest wpisów hejtujących rowerzystów. Antyrowerowi hejterzy wyżywają się na cyklistach, jacy to oni groźni, jacy niebezpieczni. Bo jadą jezdnią, gdy obok jest nierówna ścieżka z "kostki downa", bo przez przejście dla pieszych przejadą, bo czasem wjadą na chodnik... Normalnie jakby człowiek poczytał tych hejterów, to by pomyślał, że z powodu rowerzystów krew się leje na ulicach strumieniami. Co ciekawe, na rowerzystów strasznie psioczą piesi, prawdopodobnie mocno przeżywający fakt, że muszą zaiwaniać z buta na przystanek, bo ich na paliwo do fury nie stać. Bo wielu nie stać, ale ja dzisiaj nie o problemach socjalnych piszę, o tym będzie innym razem.

A tymczasem podczas przeglądania internetu natrafiam na różne opisy ludzkich krzywd i dramatów. Zacytujmy. Najpierw pan Michał:

[...] Kilka lat pracowałem w firmie informatycznej w Warszawie, a od stycznia 2011 roku rozpocząłem swoją własną działalność. Niestety trwało to bardzo krótko.

W lutym 2011 roku zostałem potrącony przez samochód. Doznałem ciężkiego urazu głowy, miałem złamaną rękę i nogę. Dzięki leczeniu i rehabilitacji mój stan powoli poprawia się, jednak nadal mam niedowład czterokończynowy, kłopoty z samodzielnym poruszaniem się i mówieniem. Potrzebuję stałej rehabilitacji ruchowej, terapii logopedycznej, a także pomocy w codziennych czynnościach. Pragnę odzyskać samodzielność i powrócić do aktywności zawodowej. Na dalszą rehabilitację potrzebne są znaczne środki finansowe. [...]


Smutna sprawa, szkoda człowieka. Mam nadzieję, że kiedyś odzyska zdrowie.

A tu mamy dziewczynkę. 9-letnią.

[...] 2 listopada 2011r. szła do szkoły z grupą koleżanek. Była pełna entuzjazmu, bo po chorobie wróciła jej ulubiona nauczycielka. Nie dotarła na lekcje. Na oznakowanym przejściu dla pieszych została potrącona przez przejeżdżający samochód. Trafiła najpierw do sądeckiego szpitala, skąd przewieziono ją do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie - Prokocimiu.

Minęły już dwa miesiące, a Julka po wypadku wciąż nie odzyskała przytomności. Rozpoznanie lekarskie to: ciężki uraz czaszkowo-mózgowy o typie DAI. Obrzęk mózgu i pnia. Krwawienia podpajęczynówkowe. Masywne stłuczenie mózgu. Stan wegetatywny. Niedowład spastyczny prawostronny. [...]


I dalej kontynuacja smutnego opisu i prośba o pomoc.

Znowu dziecko:

[...] Fundacja Kasperek zwraca się z gorącą prośbą o pomoc finansową dla 13 - letniej Ewelinki, która 2.VII. 2006 r uległa poważnemu wypadkowi. Przechodząc przez jezdnię została potrącona przez samochód osobowy. W bardzo ciężkim stanie trafiła do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach.

W chwili obecnej jej stan zdrowia uległ znacznej poprawie.

Ewelinka cały czas jest pod opieką lekarzy specjalistów i rehabilitantów. Obecnie przebywa w domu gdzie jest 2 godziny dziennie rehabilitowana i widać postępy. [...]


I dalej:

"Gramy dla Ady" - pod takim hasłem organizowany jest w niedzielę charytatywny festyn w kompleksie rekreacyjno-sportowym w Jedlinie-Zdroju. Na pomysł wpadli policjanci z Głuszycy. Zaangażowali wiele instytucji z całej gminy i powiatu wałbrzyskiego. Podczas festynu będą zbierane pieniądze na leczenie 16-letniej dziewczynki.

Ada Przydatek z Jedliny-Zdroju w styczniu tego roku została potrącona przez samochód. Urazy, jakich doznała, szczególnie głowy, były tak ciężkie, że pomimo wielu zabiegów i trzech operacji przez długi czas była w śpiączce.

- Postanowiliśmy pomóc dziewczynie i jednocześnie zwrócić uwagę kierowców i pieszych, by dbali o bezpieczeństwo - mówi Jerzy Rzymek z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.
Zwłaszcza wiosną przypadków potrąceń pieszych jest dużo. Każdego roku na drogach giną w ten sposób dwa tysiące Polaków. [...]


Mógłbym tak dalej wyliczać, ale nie o to chodzi, chodzi o przykład.

Czemu o tym piszę? Bo taka mnie refleksja naszła, że przynajmniej część z ludzi potrąconych przez samochód lub ich rodzin kiedyś hejtowała rowerzystów. Że przez przejścia dla pieszych jeżdżą i takie tam. A tu nagle... bum! I zaczyna się dramat :(

Ten wpis dedykuję odmóżdżonym mongołom, którzy w sposób bezrefleksyjny tłuką dyrdymały o "niebezpiecznych rowerzystach". Ale ten wpis jest i tak za przeproszeniem g...o wart. A dlaczego? Bo te mongoły i tak niczego nie zrozumieją, a przynajmniej do czasu, gdy ich albo ich bliskich potrąci samochód.

I to jest w tym wszystkim najgorsze :(