W ostatnią sobotę wpadłem na genialny pomysł zrobienia blisko 200 km w ponad 30-stopniowym upale. Od razu powiem, że jak dla mnie nic przyjemnego, jako człowiek wschodu zdecydowanie wolę kręcić na mrozie :)
Zaczynam od 12 km po Warszawie, dojeżdżam na Centralny, ładuję się w pociąg do Terespola, wysiadam za Białą Podlaską (stacja Chotyłów). Jadę.
Zaliczając gminy powiatu bialskiego, kręcę na Kodeń, miasteczko położone nad Bugiem:
Stamtąd odbijam na południe, jadąc trasą wzdłuż Bugu, tuż obok siebie mam granicę sowieckiego zaboru z 1939 r. i tereny pod administracją białoruską, mam nadzieję tymczasową. Grzejąc się coraz bardziej, mijam gminną wieś o ślicznej nazwie... Hanna :) A oto i rzeczona Hanna:
Smażę się na słońcu...
...i w końcu docieram do powiatowego miasta Włodawa:
Włodawa reklamuje się jako "miasto trzech kultur", ja widzę tylko kulturę polską, dwie pozostałe to raczej jakaś fanaberia i wymysł speców od poprawności politycznej - im więcej kultur, tym lepiej :) Nie wiem, co się tak ograniczali z tymi trzema kulturami, "miasto siedmiu kultur" brzmiałoby jeszcze lepiej.
Z Włodawy odbijam na zachód, krajobraz wciąż monotonny...
...robię przerwę na jedzenie i browara (zdjęcia niestety nie mam, bo w tym czasie komórka się ładowała), zaliczam kolejne gminy...
...a w międzyczasie spostrzegam, że idzie na burzę. W końcu w jakiejś wiosce o wdzięcznej nazwie Horodyszcze (trochę za bardzo z ukraińska brzmi, ale trudno)...
...dopada mnie deszcz i burza:
Przeczekuję deszcz w miejscowym spożywczaku, gawędząc sobie z miejscowymi pijaczkami i jadę dalej. Bez historii docieram do Białej Podlaskiej, stamtąd pociąg do Wawy i to by było na tyle.
Usmażyłem się, odwodniłem, ale 14 gmin do przodu. Więc nie jest źle.
Na koniec
mapa.