Tour de Śląsk
1. Włoszczowa
Sobota, zrywam się o 4:30, o 5:40 ruszam z Dworca Zachodniego, 2 godziny później wysiadam na słynnym peronie we Włoszczowie:
Ja wysiadam, za to wsiada policja wezwana przez kanara do spacyfikowania młodzieńców, którzy wdawali się w jakieś awantury z kanarem i wyglądali na bedących pod wpływem narkotyków.
Zostawiam zatem pociąg i narkonamów za sobą, jeszcze tylko fotki na ryneczku we Włoszczowie...
...i ruszam na południowy zachód.
2. Pozytywna energia :)
Toczę się po gładkim asfalcie, wkrótce osiągam granicę województw. Kończy się kieleckie (formalnie świętokrzyskie), zaczyna katowickie (formalnie śląskie). Zaczynają się też dziury w jezdni, a za pierwszymi dziurami pojawia się tabliczka z napisem "Śląskie - pozytywna energia". Pozostaje wyrazić nadzieję, że nagły przypływ pozytywnej energii pozwoli katowickim włodarzom doprowadzić swój odcinek drogi do standardów kieleckich :)
Toczę się na Siewierz, gdzie umówiony byłem z Limitem. Najpierw pamiątkowa fotka z drogowskazem...
...a oto i Szczekociny - do Siewierza coraz bliżej :)
W Szczekocinach jest całkiejm fajny rynek, ale focenie odpuszczam, bo na tylnym kole siedzi mi TIR, więc nie ryzykuję nagłego zatrzymania.
3. Górki!
Za Szczekoncinami zaczynają się górki. Najpierw nieśmiało, potem coraz bardziej konkretnie, ogólnie krajobraz mi się podoba.
Przed Zawieciem dostaję mocno w kość, ale w końcu pokonuję te pagórki i jak się dalej okaże, najgorsze już za mną. Przez Zawiercie przetaczam się szybko, nie focę (miasto raczej nieciekawe, takie typowo poprzemysłowe), jeszcze tylko kolejne miasteczko Poręba (też szału nie ma) i jest Siewierz.
4. Siewierz
Jest Siewierz, jest i Limit.
Obiad w knajpie i ruszamy dalej, jeszcze tylko zahaczamy o lokalny zamek. Całkiem ładny ten Siewierz.
5. Zagłębie
Gmina Psary...
...to w zasadzie początek Zagłębia Dąbrowskiego. Trochę górek, trochę upierdliwych podjazdów, nie jest tak płasko, jak na Mazowszu. Wkrótce zaliczam Będzin...
...i jedziemy dalej z Limitem na Czeladź. Sam Będzin to oprócz zamku także blokowiska (jak to w Polsce), najdłuższe chyba rondo w Polsce oraz tory tramwajowe, po których tramwaje telepią się tak, jakby miały zaraz wypaść z szyn. Remont wskazany. Za to Czeladź sprawia całkiem fajne wrażenie :)
Wkrótce Śląsk.
6. Śląsk
Kończy się Czeladź, kończy się Zagłębie, dojeżdżamy do granicy:
Paszportów na szczęście nikt nie sprawdza :)
Później granicę przekraczamy jeszcze nie raz. Wracamy na chwilę do Zagłębia - Wojkowice i Bobrowniki...
...i znów Śląsk, tym razem Piekary Śląskie. Raz za razem zaliczamy jakieś górki, całkiem konkretny podjazd jest między Piekarami i Radzionkowem, na przełożeniu 1-1 daję radę :) Szybko przetaczamy się przez Radzionków i dojeżdżamy do rynku w Bytomiu:
Podoba mi się centrum Bytomia, takie wielkomiejskie, mnóstwo ciekawych kamienic, w stanie niestety różnym, ale ogólnie nie jest źle.
W Bytomiu się żegnamy, Limit wraca do domu na wschód, ja odpoczywam w jakiejś galerii handlowej położonej w samym centrum Bytomia, po czym jadę na Gliwice, gdzie mam zamówiony nocleg.
6. Zabrze, Gliwice
Jest już ciemno, droga między Bytomiem i Zabrzem wygląda ponuro, najpierw słabiutkie oświetlenie, potem oświetlenia w ogóle brak, w międzyczasie zaliczam potężną dziurę, ale koło wytrzymuje. Dalej jazda w zasadzie bez historii, Zabrza niewiele widzę, bo jest ciemno, jest trochę ciekawsazych gmachów w centrum, za to boczne ulice wyglądają mrocznie.
Wkrótce Gliwice, tam kończę. O zwiedzaniu Gliwic będzie w kolejnym wpisie.
I na koniec mapka:
Się ujechałem :)