Miało być dziś o spaliniarzu, co to mnie wczoraj z drogi spychał, a tymczasem będzie o Lidlu. Bo mnie w Lidlu wkurzyli.
Dobra, najpierw szybko z tym spaliniarzem, tak w skrócie, już bez szczegółowych opisów. Otóż człowiek, który spychał mnie z jezdni, miał z tyłu naklejoną rybę, znak wiary chrześcijańskiej. Moim zdaniem afiszowanie się ze swoimi poglądami jest rzeczą wręcz wskazaną i w tym kontekście fajnie, że ktoś się afiszował ze swoją wiarą, ale na przyszłość bardzo bym prosił, aby swoje chrześcijaństwo okazywać nie tylko naklejką na karoserii, ale także (a raczej przede wszystkim) swoim zachowaniem na drodze. Czy spychanie kogoś z jezdni to postępowanie chrześcijańskie? Ja mam wątpliwości.
No to teraz Lidl. W mojej okolicy Lidle są dwa, na Kasprowicza i przy Conrada. Jeśli już jadę do Lidla, to wybieram tego na Kasprowicza, bo mam bliżej. I w tym Lidlu na Kasprowicza czasem oprócz innych produktów kupuję wino - wykładam towar na taśmę, wino kładę wraz z innymi zakupami, płacę, wrzucam towary do siatki, wychodzę. Wczoraj jednak pojechałem do Lidla na Conrada, bo akurat miałem po drodze.
Miałem akurat ochotę na kolację przy winie, no to kupuję. Jakieś mięso, jakieś sery, coś tam jeszcze i wino właśnie. Wykładam towar na taśmę, a kasjerka do mnie "Ale za wino to pan musi zapłacić w kasie alkoholowej! Tu nie nabiję, przez kasę mi nie przejdzie". Pytam ją, czy mogę w tej innej kasie zapłacić za całe zakupy, bo już chciałem pojednawczo zabrać cały towar, przenieść i zapłacić gdzie indziej. Ale nie, za wino w jednej kasie, za resztę w drugiej. Czyli stanie w dwóch kolejkach i dwa razy więcej biegania z towarem jak dureń. Za zakupy oczywiście podziękowałem i pojechałem do Leclerca, ale zanim to nastąpiło, mówię "Ale przecież w Lidlu na Kasprowicza płacę za alkohol i inne produkty w tej samej kasie i jest OK", na co słyszę... "Ale tam jest inna firma!".
No wkurzyłem się. Jaka tam jest do k...y nędzy inna firma? Biedronka?! A może Carrefour?! Nie do jasnej cholery, tam jest Lidl! Hala nawet taka sama i rozkład produktów na półkach też taki sam, bliźniaki jednojajowe normalnie. Ale nie, "inna firma".
OK, jakieś tam wykształcenie mam i ja akurat orientuję się, że w ramach sieci mogą istnieć różni franczyzobiorcy (trudne słowo) i pewnie o to chodziło z tą "inną firmą". Ale co może sobie pomyśleć przeciętny konsument, który takiej wiedzy nie posiada? A może przed zrobieniem zakupów w markecie konsumenci powinni poznać zasady tworzenia i funkcjonowania sieci handlowych?
A centrala Lidla mogłaby jednak zadbać o to, aby placówkach prowadzonych przez różnych franczyzobiorców obowiązywały jednolite standardy nie tylko w kwestii dostępnych towarów i układu półek sklepowych, ale także w aspekcie obowiązujących w sklepie zasad. Pozwoli to uniknąć wielu nieporozumień i rozczarowań, gdyż placówki sieciowe powinny być dla klienta przewidywalne. Bo do placówek sieciowych klienta przyciąga nie tyle cena czy określony poziom usług, co przewidywalność właśnie. Idziemy do placówki określonej sieci, bo przewidywalne są ceny, zasady i poziom usług. Czyli przewidywalność najpierw - nasze oczekiwania co do cen, usług i zasad właśnie z przewidywalności wynikają. A tu się okazuje, że Lidl jest częściowo nieprzewidywalny.
No dobra, popsioczyłem sobie na Lidla, wystarczy :)
Na koniec fotka z ul.Anielewicza, Mordechaja zresztą:
Przed wojną była tu dzielnica żydowska, podczas wojny Niemcy zrównali całą okolicę z ziemią, a po wojnie komuniści walnęli bloki. I tak sobie pojeździły oba totalitaryzmy po Warszawie jak po łysej kobyle...
Taki lajf.