Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1275.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:25
Średnio na aktywność:51.00 km
Więcej statystyk

Troszkę tak bez historii

Wtorek, 31 lipca 2012 · Komentarze(0)
Ostatni dzień lipca był pod względem rowerowym jakiś taki bez historii. Niby zrobiłem te 64 km, z Bielan aż na Ursynów się zapuściłem, ale tak po za tym to nic ciekawego się nie działo. Choć nie narzekam. Wolę dni bez historii, niż np. historie z potrąceniem przez samochód :)

Tylko rower trzeba będzie trochę poserwisować. Bo już ledwo biedak chodzi...

Uderzył we mnie samochód, ale proszę się nie bać :)

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(11)
To się w końcu musiało stać. A było to tak - wróciłem z urlopu, wsiadam na rower, jadę do pracy, przejeżdżam jedną z wolskich ulic, mam pierwszeństwo przejazdu, z ulicy podporządkowanej wyjeżdża samochód i...

No cóż, nie zatrzymał się, tylko po prostu we mnie wjechał. Wykonałem pięknego pirueta w powietrzu i zaryłem w asfalt. Ale...

Cóż, wielu ludzi w różnych sytuacjach mówiło, że jestem cyborgiem :) Teraz też to się sprawdziło, bo poza lekko obitymi mięśniami prawego uda, które zetknęły się z asfaltem, nic mi nie dolega. Wstałem, otrzepałem się, dziarsko chodzę i dziarsko śmigam na rowerze. Rower też o dziwo nie ucierpiał poza leciutko wygiętym błotnikiem, pancerny sprzęt to jest to.

Sprawcą wypadku był młody chłopak, był śmiertelnie przerażony, chyba teraz faktycznie zacznie jeździć ostrożnie :) Dogadaliśmy się, spisałem go tylko z dowodu osobistego, wziąłem na wszelki wypadek numer telefonu i zainkasowałem 100 zł na nowe błotniki, rozstaliśmy się w pokoju. Do rowerowania oczywiście się nie zraziłem i śmigam dalej :)

Mam nadzieję, że limit wypadków na ten rok już wyczerpałem.

Objazd Ziemi Łódzkiej

Niedziela, 22 lipca 2012 · Komentarze(13)
Kategoria Ponad 117 km
Drugie pół niedzieli miałem zajęte nierowerowo. Pierwsze pół poświęciłem na objazd Ziemi Łódzkiej.

A więc zrywam się o 5:30, ogarniam się, jadę na Dworzec Centralny, stamtąd pociągiem teleportuję się na stację Łódź Widzew. Wysiadam, ruszam, podziwiam bloki.



Dalej jadę w kierunku centrum, mijając po drodze stadion Widzewa. Tragedia i ruina. Klub z tradycjami i rzeszą kibiców, a taki dziadowski stadion. Szkoda, zasługują na więcej. I mówię to ja, warszawiak i kibic Legii.

Ulice w Łodzi bywają monstrualnie szerokie:



W końcu osiągam centrum, mijam rzędy zrujnowanych kamienic i facetów pijących wino w bramach, wreszcie spotykam rowerzystów :)



Dalej kieruję się na Zgierz, po drodze jeszcze jedna łódzka fotka z bliżej nieznanego mi miejsca:



W końcu osiągam Zgierz, zdjęć nie robię, bo nic ciekawego do focenia tam nie ma :)

Pod Strykowem podziwiam autostradę...



...a w samym Strykowie trochę błądzę, więc tłukę kilka dodatkowych kilometrów po miasteczku. W końcu wyrywam się z miasteczka, zwiedzam jakieś wioski...



...a potem miasteczko Głowno. Smętne, nieciekawe.



Dalej to już rajd przez wioski między Głownem i Łowiczem (zaliczam kolejne gminy), potem mijam Łowicz, osiągam stację Bednary, tam kończę bieg. Podłowickie wioski fajne - zadbane, raczej bogate. Podobało mi się. A oto stacja Bednary:



I to tyle, dalsze kilometry robię już w Warszawie. Dzień udany, 9 gmin wpadło do kolekcji.

Smutny wtorek

Wtorek, 17 lipca 2012 · Komentarze(0)
Ogólnie kiepski dzień, nie tylko z powodu rowerowych "osiągów". Ale nie martwcie się o mnie, następne dni były już lepsze.