Jeździjmy na zdrowie!

Czwartek, 24 stycznia 2013 · Komentarze(13)
Cóż, znów była breja. Wiem, że przynudzam już z tą breją, ale co ja mam zrobić, skoro breja cały czas jest? Przed południem co prawda było jeszcze tak (na zdjęciu perspektywa ulicy Zgoda, róg Chmielnej):



ale po południu (na zdjęciu ulica Okopowa) już tak:



O ścieżkach rowerowych pisać nie ma co, bo leżą sobie przysypane grubą warstwą puchu, więc je brzydko mówiąc olałem i nawet już prawie zapomniałem o ich istnieniu. Jeżdżę jezdnią i tyle. Jeśli ktoś chce efektywnie jeździć zimą po Warszawie rowerem, nie ma tak naprawdę wyboru - tylko jezdnia. Czasem jakiś spaliniarz zatrąbi i coś tam pokaże łapą (konkretnie śnieżne pole, pod którym zalega sobie DDR), ale generalnie jest to temat do zignorowania. "Dla higieny" można spaliniarzowi pokazać tzw. fucka, ale ogólnie nie ma się co za bardzo przejmować, jeździjmy swoje :)

Poza tym jeździło się nawet fajnie. Wieczorem służby drogowe jakoś sobie z breją poradziły (nie na każdej ulicy, ale na większości), wiatr nie dokuczał, można było śmigać, pod koniec dnia wypite piwo krążyło w moich żyłach, fajnie rozgrzewając i motywując do kręcenia.

A zatem jeździjmy na zdrowie! :)

Komentarze (13)

Prawda jest taka, że samochodziarze w wielu miejscach sami sobie przecierają szlaki. Skoro rowerzyści tego nie robią bo jest ich małe natężenie = nie ma sensu odśnieżać DDRów. Są takie miejscowości, w których jeśli chcesz przejść się chodnikiem musisz sam się nad nim pochylić (lub wręcz musisz, jako właściciel posesji obok chodnika).

Gość 17:02 sobota, 26 stycznia 2013

Ja twierdzę, że DDR-y powinny jednak być odśnieżane tam, gdzie tworzą długie proste ciągi, np. przy Broniewskiego na Bielanach i Żoliborzu czy przy Puławskiej. Rowerzystów jest mało, bo nie ma odśnieżonych DDR-ów, jezdnią jeżdżą najtwardsi, reszta rezygnuje. Gdyby jezdnie były nieodśnieżany, zbudowane byłyby z bruku lub kocich łbów, urywały się nagle w trawie, w poprzek występowałyby krawężniki a na środku czasem stał słup, to samochodziarzy też byłoby na ulicach znacznie mniej, niż jest obecnie.

lukasz78 15:57 sobota, 26 stycznia 2013

Mnie zbulwersowałby fakt odśnieżania DDRów w stolicy, skoro poza nią leżą zupełnie odłogiem całkiem nawet główne drogi, przez które czerń asfaltu praktycznie nie przebija. Obecny posezonowy ruch rowerowy szosa powinna przejąć, i w ogóle nie ma co z tego powodu narzekać - ani rowerzystom, ani kierowcom aut. To jest po prostu racjonalne ze wszech miar.

Gość 09:29 sobota, 26 stycznia 2013

Ja zawsze dodaję wpisy z jednodniowym opóźnieniem - bo inaczej to co będzie, jak o 20 dodam wpis, a o 22 najdzie mnie ochota na rower? :)

lukasz78 07:24 sobota, 26 stycznia 2013

yurek55
Faktycznie teraz dopiero zwróciłem na to uwagę, że wpis dotyczy wczorajszego dnia ;)

robert13 23:14 piątek, 25 stycznia 2013

robert13
Łukasz opisał sytuację z czwartku, dziś na ulicach Warszawy było jak po deszczu. Nie wiem ile setek ton soli wysypano na jezdnie, że tak pływało wszystko.

yurek55 22:14 piątek, 25 stycznia 2013

Brei Ci u nas wszędzie dostatek :D
W Krakowie było dziś podobnie, z tym, że na odwrót jadąc rano do roboty było w miarę ok, bo o DDRach nie wspomnę, gdyż tam jest codzienna walka jak w terenie :D Natomiast jak już wracałem czułem się na tych poboczach jak pływający w gnoju, co dodatkowo potęgował przejeżdżający czterokołowiec i to co z pod jego kół na mnie lądowało...

robert13 21:56 piątek, 25 stycznia 2013

Generalnie o brei można gadać przy okazji każdego miasta. Lepiej się czasem pobreić i przejechać jakiś fragment trasy niż zakopać w śniegu i iść "z buta". To chyba największa hańba dla rowerzysty, nie móc przejechać czegoś rowerem, aczkolwiek podczas tej zimy sam już kilkakrotnie tego doświadczyłem ;)

marcingt 21:11 piątek, 25 stycznia 2013

Jakoś tam sobie radzi, tak uważam. Chodzi oczywiście o śnieg na jezdniach. Z chodnikami jest już gorzej, o drogach rowerowych lepiej nie wspominać, ale to nie wynika z nie radzenia sobie, lecz z braku woli politycznej. Po prostu takie jest u nas podejście "wadzy" - spaliniarz jest nadczłowiekiem, tuptuś jest szaraczkiem, a my rowerzyści jesteśmy podludźmi. Więc nie ma wyjścia, odzyskujemy część przestrzeni kosztem samochodziarzy i jedziemy dalej.

lukasz78 20:40 piątek, 25 stycznia 2013

Najgorzej jest na uliczkach osiedlowych, bo tam jest masakra, ale te co ważniejsze są przetarte. Więc jak się człowiek wyrwie z własnego osiedla i dojedzie do główniejszej ulicy (ja mam z domu 400 metrów), to można śmigać po całym mieście.

lukasz78 19:40 piątek, 25 stycznia 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa denze

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]