Brunon K. to nie ja :)
Wtorek, 20 listopada 2012
· Komentarze(13)
Trochę się ociągałem z dzisiejszym wpisem, więc ktoś mógł pomyśleć, że to ja jestem tym wstrętnym Brunonem K., co to chciał wysadzić w powietrze naszych posłów i Pana Premiera i dlatego nie mogę dodać kolejnego wpisu, bo właśnie siedzę w areszcie. Pragnę jednak czytelników uspokoić - Brunon K. to nie ja. Ja nie mógłbym wysadzić w powietrze naszych cudownych posłów i kochanego Pana Premiera, którzy tyle dobrego robią dla Polski i tak się dla nas wytężają. Nie mógłbym i już. A zatem nie bójcie się, terroryzm w moim wydaniu nikomu nie grozi. Co najwyżej roweroterroryzm lub rowerofaszyzm, jak to zatwardziali spaliniarze mawiają :)
Teraz scenka z dnia wczorajszego. Jechałem sobie rowerem przez Most Śląsko-Dąbrowski, gdzie z dwóch pasów jest czynny jeden, bo drugi jest remontowany. Jeśli zatem dogoni mnie autobus, to nie ma możliwości mnie wyprzedzić, bo jest za wąsko, ja w prawo też nie zjadę, bo mam po prawej stronie wysoki krawężnik. No i dogonił mnie jakiś tam autobus, żaden zbiorkom, wycieczkowy chyba. No i jedzie za mną te 20-25 km/h, jedzie, jedzie... Kierowca był OK, nie trąbił wściekle tylko spokojnie jechał, trwało to jakieś 2 minuty. W końcu jezdnia znów się poszerzyła i autobus mnie wyprzedził, a wtedy jeden z pasażerów pokazał mi przez szybę tzw. fucka.
Nie czuję się jakoś szczególnie dotknięty, nie jestem obrażalski, nurtuje mnie natomiast jedno - czy ów pasażer równie ochoczo pokazuje "fucka" spaliniarzom? Przecież samochody osobowe codziennie korkują ulice i w wygenerowanych przez nie korkach stoją autobusy - komunikacji miejskiej, wycieczkowe, PKS-y... Stoją sobie te autobusy w korku wygenerowanym przez samochody nieraz i pół godziny (jazda przez 2 minuty z prędkością 20-25 km/h to przy tym pryszcz!), a jednak pokazywania "fucka" samochodziarzom przez pasażerów tych autobusów nigdy nie widziałem i o takim zjawisku nie słyszałem. Co zatem sprawia, że to rowerzyści są w ten sposób wyróżniani? Postsowiecka mentalność Polaków czy coś innego? Macie jakiś pomysł?
Na koniec fotki. Najpierw Krakowskie Przedmieście i Uniwersytet Warszawski czyli po prostu "uniwerek" (to te obiekty po prawej stronie):
Fajnie popatrzeć na roześmiane twarze studentów, jeszcze się cieszą. Wkrótce dostaną do ręki swoją pierwszą śmieciową umowę bez prawa do urlopu albo i jej nie dostaną i będą myśleć o samobójstwie. Ale na razie jeszcze myślą o sesjach, kolokwiach i imprezach i to jest fajne. Też lubiłem studenckie czasy. Sesja wydawała mi się wówczas czymś strasznym, a teraz wiem, że sesja to lajcik. Schody będą później. Drapię się po tych schodach nawet i z przyzwoitym skutkiem, ale widzę wielu tych, którzy z nich spadają, nie zawsze z własnej winy. Nie mogę tego przemilczeć, taki już jestem, trochę nie pasuję do lansowanego obecnie wzorca lumpenliberalizmu, gdzie każdy myśli o sobie, a człowieka próbującego wspinać się po tych samych schodach powinien na chama z nich zepchnąć (solidnie, tak aby przetrącić mu gnaty), zamiast podać mu rękę.
A teraz druga fotka, na ulicy Górczewskiej na Woli koło stadionu Olimpii wypatrzyłem takie coś:
Eleganckie w formie i treści, popieram :)
Dobra, koniec smędzenia, żyjemy dalej i kręcimy dalej. Jak codzień.
Teraz scenka z dnia wczorajszego. Jechałem sobie rowerem przez Most Śląsko-Dąbrowski, gdzie z dwóch pasów jest czynny jeden, bo drugi jest remontowany. Jeśli zatem dogoni mnie autobus, to nie ma możliwości mnie wyprzedzić, bo jest za wąsko, ja w prawo też nie zjadę, bo mam po prawej stronie wysoki krawężnik. No i dogonił mnie jakiś tam autobus, żaden zbiorkom, wycieczkowy chyba. No i jedzie za mną te 20-25 km/h, jedzie, jedzie... Kierowca był OK, nie trąbił wściekle tylko spokojnie jechał, trwało to jakieś 2 minuty. W końcu jezdnia znów się poszerzyła i autobus mnie wyprzedził, a wtedy jeden z pasażerów pokazał mi przez szybę tzw. fucka.
Nie czuję się jakoś szczególnie dotknięty, nie jestem obrażalski, nurtuje mnie natomiast jedno - czy ów pasażer równie ochoczo pokazuje "fucka" spaliniarzom? Przecież samochody osobowe codziennie korkują ulice i w wygenerowanych przez nie korkach stoją autobusy - komunikacji miejskiej, wycieczkowe, PKS-y... Stoją sobie te autobusy w korku wygenerowanym przez samochody nieraz i pół godziny (jazda przez 2 minuty z prędkością 20-25 km/h to przy tym pryszcz!), a jednak pokazywania "fucka" samochodziarzom przez pasażerów tych autobusów nigdy nie widziałem i o takim zjawisku nie słyszałem. Co zatem sprawia, że to rowerzyści są w ten sposób wyróżniani? Postsowiecka mentalność Polaków czy coś innego? Macie jakiś pomysł?
Na koniec fotki. Najpierw Krakowskie Przedmieście i Uniwersytet Warszawski czyli po prostu "uniwerek" (to te obiekty po prawej stronie):
Fajnie popatrzeć na roześmiane twarze studentów, jeszcze się cieszą. Wkrótce dostaną do ręki swoją pierwszą śmieciową umowę bez prawa do urlopu albo i jej nie dostaną i będą myśleć o samobójstwie. Ale na razie jeszcze myślą o sesjach, kolokwiach i imprezach i to jest fajne. Też lubiłem studenckie czasy. Sesja wydawała mi się wówczas czymś strasznym, a teraz wiem, że sesja to lajcik. Schody będą później. Drapię się po tych schodach nawet i z przyzwoitym skutkiem, ale widzę wielu tych, którzy z nich spadają, nie zawsze z własnej winy. Nie mogę tego przemilczeć, taki już jestem, trochę nie pasuję do lansowanego obecnie wzorca lumpenliberalizmu, gdzie każdy myśli o sobie, a człowieka próbującego wspinać się po tych samych schodach powinien na chama z nich zepchnąć (solidnie, tak aby przetrącić mu gnaty), zamiast podać mu rękę.
A teraz druga fotka, na ulicy Górczewskiej na Woli koło stadionu Olimpii wypatrzyłem takie coś:
Eleganckie w formie i treści, popieram :)
Dobra, koniec smędzenia, żyjemy dalej i kręcimy dalej. Jak codzień.