Se sar mikesh vo maki elmis

Wtorek, 13 listopada 2012 · Komentarze(11)
Se sar mikesh vo maki elmis du ker jam po persin ku na se. Bakrom vo giram ku, ku tin mardak bakeriza. Ku tin seya liba amesh du dimo se sinte ku. Garpin se ru shamur pa amesh, keli ker bagiram, ri de se braw. Ku tin varde, se ru babraw kilde haram.

Dobra, do rzeczy. Co włączę radio i telewizor i słyszę naszych polityków (nie ważne, z jakiej partii), to zawsze coś bełkoczą i nie bardzo wiem, o co im właściwie chodzi. A jednocześnie żyją sobie ci nasi politycy jak pączki w maśle. Doszedłem zatem do wniosku, że bełkotanie poprawia sytuację materialną, a że i mi trochę więcej kasy zawsze się przyda (bo komu się nie przyda?), to postanowiłem pobełkotać. Kto wie, może to coś da :)

Jak już przy politykach jesteśmy, to jest w Warszawie w rejonie ulicy Kruczej coś na kształt dzielnicy rządowej i składa się to z klockowatych budynków wzniesionych po wojnie. O, takie coś:



Stoją sobie te szaro-bure pudła i wiecie co? Zaczęły mi się nawet podobać. I teraz nie wiem, czy te szaro-bure kloce, którymi usiana jest Warszawa, faktycznie są takie wspaniałe czy też 34 lata życia w tym mieście spaczyło mój gust do reszty? Jak myślicie?

Ale dla miłośników zabytków że tak powiem klasycznych też coś mam - Pałac Krasińskich i kawałek parku:



To tak, aby nikt nie pomyślał, że u nas same pudła stoją. Chociaż pudła i tak rządzą :)

Dobra, a teraz trzeba pobełkotać. Bełkot zresztą towarzyszy nam zawsze. Każdy np. wpisuje w CV dobrą znajomość angielskiego, bo tego się od ludzi oczekuje (a ja durny zawsze myślałem, że językiem Polaków jest polski a nie angielski), a jak przyjdzie co do czego, to okazuje się, że mało kto po angielsku mówi, większość bełkocze :) I nie przeszkadza to nikomu w pracy, po prostu oczekiwania że tak powiemn lingwistyczne pracodawców są formułowane zdecydowanie na wyrost. Ale to już temat na inną notkę, bo ta i tak długa wyszła :)

Zamer se ru vor vo elmis maki :)

Komentarze (11)

Szczególnie te biurowce na Żurawej (za Kruczą w kierunku pl. Trzech Krzyży) robią wrażenie. Kryte piaskowcem, na dole szerokie pasaże, duże okna, szczególnie w ministerstwach po prawej stronie. Jak na lata 40/50 i w porównaniu do socrealnej tragedii, to jest to mistrzostwo.
Ten angielski to takie pozory, pretekst do odsiania naiwniaków aplikujących z ulicy bez umocowania na dochodowe stołki. Takich zapór w ofertach bywa więcej.

wzap 20:57 czwartek, 15 listopada 2012

Ciekawe, ciekawe, należałoby odwiedzić...

Skowronek 20:45 czwartek, 15 listopada 2012

Bunkry też są, ale do zwiedzania nadaje się niemiecki RIngstadt ("Tobruk") w Muzeum Powstania Warszawskiego, a także Regelbau 514 i 120a na [/url=http://pl.wikipedia.org/wiki/D%C4%85browiecka_G%C3%B3ra]Dąbrowieckiej Górze[/url].

oelka 07:41 czwartek, 15 listopada 2012

Pałac Krasińskich mieści zbiory biblioteczne, mieści się tam tzw. Czytelnia Zbiorów Specjalnych Biblioteki Narodowej. Czyli można zwiedzić wnętrze, ale trzeba przy okazji coś poczytać :)

Bunkrów w Warszawie nie mamy, forty (z czasów carskich) jak najbardziej. Wpisz w googlach "warszawa forty" i sporo się wyświetli na ten temat.

lukasz78 21:23 środa, 14 listopada 2012

Widzę potężne drzewo! Hura!;)
Długi to wyszedł dystans:) Ładny ten pałac. Można zwiedzać?
A mam pytanie. Czy są u Was jakoweś godne polecenia mało znane miejsca związane z wojskowością? Forty czy bunkry na przykład?

Skowronek 21:07 środa, 14 listopada 2012

Mniej narzekam na angielski u Polaków, a bardziej narzekam na cały system społeczno-gospodarczy zmuszający Polaków, żeby się z tym angielskim męczyli, choć nie zawsze jest taka realna potrzeba. Niedługo od kucharki będzie się wymagać bardzo dobrej znajomości angielskiego - chyba po to, aby sobie z kotletami i garnkami po angielsku porozmawiała :)

lukasz78 11:33 środa, 14 listopada 2012

Biurowce przy Kruczej są niezłą ciekawostką. Pomysł dzielnicy biurowej powstał jeszcze podczas okupacji. W latach 40. po wojnie pomysł zaczęto wcielać w życie i co ciekawe nie został specjalnie zmieniony podczas epoki socrealizmu z pierwszej połowy lat 50. Chyba jednym typowo socrealistycznym biurowcem jest tu gmach Ministerstwa Rolnictwa. Reszta nawiązuje do "wrogiego" modernizmu.

Nie narzekałbym na angielski u Polaków. Zawsze można posłuchać mówiących po angielsku Rosjan i innych mieszkańców dawnego ZSRR (oni nigdy nie tracą swojego akcentu w żadnym języku na tej ziemi), lub Francuzów, o których ktoś powiedział, że mówią po angielsku francuskimi słowami.

oelka 11:13 środa, 14 listopada 2012

Nie, to żaden istniejący język, sam to wymysliłem na potrzeby tej notki.

lukasz78 10:57 środa, 14 listopada 2012

jakiś niderlandzki?

daniel3ttt 10:47 środa, 14 listopada 2012

Turecki zacny język, ale nie znam go :)

lukasz78 10:41 środa, 14 listopada 2012

Przez chwilę myślałem, że to coś po Turecku :-p

limit 10:27 środa, 14 listopada 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa dyzrz

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]