Niziny mojej twórczości
Bo ja nie, więc zanim przejdę do soboty (działo się!) i do niedzieli (też się działo), muszę przebrnąć przez piątek. Czyli muszę odfajkować wpis. Nie, nie chodzi tu o lekceważenie czytelnika czy coś w tym stylu, po prostu czasem ciężko jest coś "wyrzeźbić". Żeby rzeźbić, trzeba mieć materiał, nawet sam Wit Stwosz nie rzeźbił z powietrza. Mi w piątek tego materiału zabrakło, więc nie będę silił się na niewiadomo jakie dorabianie ideologii do przejechania 54 km po Warszawie. Bo tyle przejechałem. Dodam, że jeździło mi się kiepsko, bolała mnie głowa (raczej od ciśnienia, bo nie piłem za dużo poprzedniego dnia). Pomógł Apap. Chemiczne paskudztwo, ale działa.
I jeszcze fotka, ulica Wrocławska na Bemowie:
Ciekawe, czy spodoba sie wrocławiakom :)
PS. Nie piszcie, że podoba się wam, bo i tak nie uwierzę.