Wypalenie

Sobota, 25 maja 2013 · Komentarze(11)
Nie chce mi się pisać długiego tekstu, coś się wypaliło. Poczułem się zmęczony :(

Za to dorzucę dwie fotki - obie z Woli, pierwsza dla miłośników zieleni (park Moczydło), druga dla miłośników betonu (ulica Twarda);





Schodzę na psy :( Blogowo znaczy się, bo ogólnie wszystko ze mną w porządku. Spokojnie, to minie.

A poza tym Legia została mistrzem i to było tego dnia najważniejsze, jakies mecze Bayernu z Borussią to przy tym pikuś :)

Wszystko płynęło...

Piątek, 24 maja 2013 · Komentarze(2)
Tytułem uzupełninia zaległości biorę na tapetę ostatni piątek.

Tyle, że tu nie ma czego brać. Rano zrobiłem przed robotą 15 km, a potem padało i padało... Dojechałem przemoczony do domu i to wszystko tego dnia. Nawet zdjęcia nie zrobiłem żadnego. Mogłem zrobić rano, ale odłożyłem to na popołudnie. A potem woda i woda...

Bywa.

Las Palmas, partia i zdolniacha Szymborska

Czwartek, 23 maja 2013 · Komentarze(14)
Jakie jest nasze warszawskie Las Palmas, każdy widzi :)



A ten budyneczek w tle to dawny Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po partii zostało jedynie wspomnienie i mam nadzieję, że z obecną Jedynie Słuszną Partią i ukochanym Panem Płemiełem już niedługo będzie POdobnie :)

Ale wróćmy do czasów odleglejszych - otóż jak już PZPR zeszła z tego świata, a czerwony sztandar wyprowadzono, to w jej siedzibie zagnieździła się wkrótce... Giełda Papierów Wartościowych. Czyli centrum komunizmu zamieniło się w centrum rodzimego kapitalizmu, ot ironia losu... A skoro jesteśmy przy komunistycznych klimatach, to...

Kto dom zbudował, w którym mieszkam?
Kto kładł swą pracę na fundament?
Ów murarz, zdun i szklarz, i cieśla
minięci są przez ludzką pamięć.

Klasa z pamięcią złą - umiera.
Wierniejszą pamięć wybieramy:
sama jak książka się otwiera
w miejscach najczęściej czytywanych.

Dziś dla was, przy was, od was, młodzi,
miasta zaczyna się życiorys.
Pamięć imiona wasze codzień
notuje słowem zdobnym w podziw,
notuje normy waszej poryw
i włącza w piękny plan obliczeń.
Bo to jest pamięć robotnicza
służąca klasie robotniczej.


Tytuł wiersza brzmi "Młodzieży budującej Nową Hutę", a napisała go sama Wisława Szymborska, późniejsza noblistka. Zdolniacha była z tej Szymborskiej od początku :)

A wiecie co? Nową Hutę to bym jednak odwiedził. Kiedyś to zrobię, rowerem oczywiście.

Dzisiaj też miałem parę gmin pyknąć, ale leje cały czas. Może uda się jutro? Oby.

Psioczyłeś na rower, wpadłeś pod samochód...

Środa, 22 maja 2013 · Komentarze(16)
Zanim przejdziemy do sedna, omówmy najpierw krótko mój żenujący wynik kilometrowy z dnia wczorajszego. Przyczyny są proste - najpierw nie miałem czasu jeździć rowerem z powodu natłoku spraw zawodowych, a jak już czas się znalazł, to akurat lunęło i lało przez 2 godziny. A jak lać przestało, to... znów czasu nie miałem. Taki lajf.

Jeszcze fotka z Żoliborza, ul. Broniewskiego, krajobraz po deszczu:



Jutro coś z centrum pokażę, bo ostatnio same przedmieścia tutaj się pojawiają. No może Żoliborz to nie są przedmieścia w sensie ścisłym, ale centrum to też nie jest. Zresztą na zdjęciu mamy tę brzydszą cześć Żoliborza, są części ładniejsze.

A teraz do sedna. Internet pełen jest wpisów hejtujących rowerzystów. Antyrowerowi hejterzy wyżywają się na cyklistach, jacy to oni groźni, jacy niebezpieczni. Bo jadą jezdnią, gdy obok jest nierówna ścieżka z "kostki downa", bo przez przejście dla pieszych przejadą, bo czasem wjadą na chodnik... Normalnie jakby człowiek poczytał tych hejterów, to by pomyślał, że z powodu rowerzystów krew się leje na ulicach strumieniami. Co ciekawe, na rowerzystów strasznie psioczą piesi, prawdopodobnie mocno przeżywający fakt, że muszą zaiwaniać z buta na przystanek, bo ich na paliwo do fury nie stać. Bo wielu nie stać, ale ja dzisiaj nie o problemach socjalnych piszę, o tym będzie innym razem.

A tymczasem podczas przeglądania internetu natrafiam na różne opisy ludzkich krzywd i dramatów. Zacytujmy. Najpierw pan Michał:

[...] Kilka lat pracowałem w firmie informatycznej w Warszawie, a od stycznia 2011 roku rozpocząłem swoją własną działalność. Niestety trwało to bardzo krótko.

W lutym 2011 roku zostałem potrącony przez samochód. Doznałem ciężkiego urazu głowy, miałem złamaną rękę i nogę. Dzięki leczeniu i rehabilitacji mój stan powoli poprawia się, jednak nadal mam niedowład czterokończynowy, kłopoty z samodzielnym poruszaniem się i mówieniem. Potrzebuję stałej rehabilitacji ruchowej, terapii logopedycznej, a także pomocy w codziennych czynnościach. Pragnę odzyskać samodzielność i powrócić do aktywności zawodowej. Na dalszą rehabilitację potrzebne są znaczne środki finansowe. [...]


Smutna sprawa, szkoda człowieka. Mam nadzieję, że kiedyś odzyska zdrowie.

A tu mamy dziewczynkę. 9-letnią.

[...] 2 listopada 2011r. szła do szkoły z grupą koleżanek. Była pełna entuzjazmu, bo po chorobie wróciła jej ulubiona nauczycielka. Nie dotarła na lekcje. Na oznakowanym przejściu dla pieszych została potrącona przez przejeżdżający samochód. Trafiła najpierw do sądeckiego szpitala, skąd przewieziono ją do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie - Prokocimiu.

Minęły już dwa miesiące, a Julka po wypadku wciąż nie odzyskała przytomności. Rozpoznanie lekarskie to: ciężki uraz czaszkowo-mózgowy o typie DAI. Obrzęk mózgu i pnia. Krwawienia podpajęczynówkowe. Masywne stłuczenie mózgu. Stan wegetatywny. Niedowład spastyczny prawostronny. [...]


I dalej kontynuacja smutnego opisu i prośba o pomoc.

Znowu dziecko:

[...] Fundacja Kasperek zwraca się z gorącą prośbą o pomoc finansową dla 13 - letniej Ewelinki, która 2.VII. 2006 r uległa poważnemu wypadkowi. Przechodząc przez jezdnię została potrącona przez samochód osobowy. W bardzo ciężkim stanie trafiła do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Matki i Dziecka w Katowicach.

W chwili obecnej jej stan zdrowia uległ znacznej poprawie.

Ewelinka cały czas jest pod opieką lekarzy specjalistów i rehabilitantów. Obecnie przebywa w domu gdzie jest 2 godziny dziennie rehabilitowana i widać postępy. [...]


I dalej:

"Gramy dla Ady" - pod takim hasłem organizowany jest w niedzielę charytatywny festyn w kompleksie rekreacyjno-sportowym w Jedlinie-Zdroju. Na pomysł wpadli policjanci z Głuszycy. Zaangażowali wiele instytucji z całej gminy i powiatu wałbrzyskiego. Podczas festynu będą zbierane pieniądze na leczenie 16-letniej dziewczynki.

Ada Przydatek z Jedliny-Zdroju w styczniu tego roku została potrącona przez samochód. Urazy, jakich doznała, szczególnie głowy, były tak ciężkie, że pomimo wielu zabiegów i trzech operacji przez długi czas była w śpiączce.

- Postanowiliśmy pomóc dziewczynie i jednocześnie zwrócić uwagę kierowców i pieszych, by dbali o bezpieczeństwo - mówi Jerzy Rzymek z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.
Zwłaszcza wiosną przypadków potrąceń pieszych jest dużo. Każdego roku na drogach giną w ten sposób dwa tysiące Polaków. [...]


Mógłbym tak dalej wyliczać, ale nie o to chodzi, chodzi o przykład.

Czemu o tym piszę? Bo taka mnie refleksja naszła, że przynajmniej część z ludzi potrąconych przez samochód lub ich rodzin kiedyś hejtowała rowerzystów. Że przez przejścia dla pieszych jeżdżą i takie tam. A tu nagle... bum! I zaczyna się dramat :(

Ten wpis dedykuję odmóżdżonym mongołom, którzy w sposób bezrefleksyjny tłuką dyrdymały o "niebezpiecznych rowerzystach". Ale ten wpis jest i tak za przeproszeniem g...o wart. A dlaczego? Bo te mongoły i tak niczego nie zrozumieją, a przynajmniej do czasu, gdy ich albo ich bliskich potrąci samochód.

I to jest w tym wszystkim najgorsze :(

Miejsce, które mnie ukształtowało

Wtorek, 21 maja 2013 · Komentarze(24)
Wpis kontrowersyjny, co to miałem popełnić dzisiaj, popełnię jutro, bo dziś jestem ogólnie w niedoczasie, musicie wybaczyć. Zamiast tego (no wiem, "zamiast" to złe słowo, kojarzy się z gorszej jakości substytutem, czyli tzw. erzacem) pokażę miejsce, które mnie ukształtowało. Oto blokowisko na Bielanach, na którym spędziłem ponad 30 lat swojego żywota:





Jeśli ktoś się zastanawia, czemu uwielbiam blokowe klimaty, czemu jestem kibicem piłkarskim (kibicem tej właściwej drużyny, Polonią gardzę), czemu miewam ostre poglądy (ostre jak ten drut kolczasty na zdjęciach) i czemu nie lubię zagracania przestrzeni publicznej przez blaszane puszki, to znajdzie na tych fotkach jakąś tam odpowiedź. Tak po prostu zostałem ukształtowany. Co do samochodów, to pamiętam, jak kolejne osiedlowe boiska, na których grałem w piłkę, znikały przerabiane na parkingi dla coraz większej ilości blaszanego złomu. Takie rzeczy w człowieku siedzą, zostają na lata.

To chyba tyle i na tym zakończę, bo sentymentalnie się zrobiło, a ja nie chcę być sentymentalnym, bronię się przed tym. Trzeba być twardym a nie sentymentalnym, takie mamy czasy.

A co do bloków... Nasze bloki są zajebiste - kojarzycie tę piosenkę? Kocham ją.

Trzydziecha

Poniedziałek, 20 maja 2013 · Komentarze(13)
Dlaczego tylko 30 km wczoraj? Zgadujcie :)

I tradycyjnie materiał zdjęciowy, tym razem wjazd na Most Północny po bielańskiej stronie:



To jak myślicie, dlaczego tylko 30 km?

PS. Sorki za krótki wpis. Jutrzejszy obiecuję popełnić znacznie dłuższy z odrobiną kontrowersji. W końcu muszę trzymać poziom, a tym dzisiejszym wpisem nikogo nie urażam. Jutro spróbuję.

Bo dzień bez urażenia kogoś dniem straconym.

Stan zawieszenia resztek umysłu

Niedziela, 19 maja 2013 · Komentarze(19)
Nie twierdzę, że mam umysł wyjątkowo prężny. W rzeczywistości mam jakieś resztki, regularna konsumpcja alkoholu oraz oddychanie spalinami przez prawie 35 lat mojego żywota zrobiły swoje. No i właśnie te resztki szarych komórek, które mi jeszcze zostały, zawiesiły się.

A skutek zawieszenia jest taki, że nie mam koncepcji, co też napisać o ostatniej niedzieli. Można skorzystać z gotowych wzorców i napisać np. tak:

To ostatnia niedziela
dzisiaj się rozstaniemy,
dzisiaj się rozejdziemy
na wieczny czas.


Ale nie, to nie pasuje, bo to by oznaczało, że zamierzam zamknąć blogaska, a tymczasem niedoczekanie Wasze, jeszcze zamierzam Was trochę pomęczyć moimi głupotami :) Swoją drogą ciekawe, co by było, gdybym prowadził zdrowy tryb życia i oddychał tlenem a nie spaliną, pewnie pisałbym teraz mądrości w rodzaju "Wstałem o dziewiątej, ubrałem się, wsiadłem na rower, pojechałem Kasprowicza w kierunku Marymonckiej..." i dalej w ten deseń. A tak piszę głupoty.

Dobra, nieważne. Turlałem się w ową niedzielę po pograniczu Warszawy i okolicznych wiosek i miasteczek. Niby próbowałem wyrwać się z miasta, ale ono zaraz wciągało mnie z powrotem. I tak w kółko. Widzicie? Jednak nie jestem stworzony do podróży na łonie przyrody. No chyba, że gminy zaliczam, za tydzień zaliczę to i owo.

Więc najpierw takie coś:



Gdyby ktoś się pytał, co to jest, to odpowiadam, że Warszawa. A nie wygląda, prawda? Konkretnie jest to wieś Wólka Węglowa, ale włączona w granice miasta. A ulica nazywa się... Estrady. Muszę kiedyś zorganizować tam jakiś "ryczytal" :)

A to dla odmiany podwarszawskie Łomianki i krajobraz wysokoprzetworzony:



No bo chyba nie myśleliście, że uraczę Was zdjęciem pól i lasów? :)

A przy okazji - było tu jedno dziewczę z Łomianek na BS-ie, prowadziło fajnego blogaska, ale z jakichś powodów blog zniknął. Anchor, to o Tobie, jeśli to czytasz, to odezwij się :)

To tyle, umysł nadal zawieszony, bo zwycięstwie Legii nad Lechem mam inne stany świadomości, bardzo pozytywne zresztą, odniosłem jakieś tam sukcesy zawodowe i dalej jadę na tej fali. W Anglii robili jakieś badania i wyszło tam, że samopoczucie facetów jest bardzo uzależnione od wyników ich ulubionej drużyny piłkarskiej. A więc Legio, nie zawiedź mnie! Niepokonane miasto, niepokonany kluuuub... - chcę to śpiewać bez ustanku.

I to chyba na tyle. Nie, nie myślcie, że jestem narąbany, pisząc to wszystko. Jestem po prostu euforyczny, a piwo wypiłem zaledwie jedno, nic też nie paliłem, niczego nosem nie wciągałem. Ot po prostu emocjonalny jestem :)

Amen!

Od kołyski aż po grób - jedno miasto, jeden klub!

Sobota, 18 maja 2013 · Komentarze(16)
Mecze Legii z Lechem zawsze mają swój smaczek. To nie są derbowe starcia z Polonią, która jest od Legii pod każdym względem gorsza. Tutaj jest inaczej - Legia i Lech reprezentują od lat zbliżony poziom sportowy i kibicowski, a zarazem wiele je różni. To jest starcie dwóch odległych geograficznie i duchowo miast, dwóch zupełnie różnych regionów, dwóch odmiennych mentalności. Lech i Poznań to solidny i zarazem nudny drobnomieszczański zachód, Legia i Warszawa to szalony i dziki wschód. Dlatego te starcia to coś więcej, niż tylko mecz :)

Wczoraj na ulicy Szwoleżerów koło Łazienek było cicho i spokojnie...



...ale już kilkaset metrów dalej przy Łazienkowskiej zaczynała się zabawa.

Przez długi czas 0:0, wreszcie 86. minuta i... jeeeeest!

Jeszcze tylko oczekiwanie na końcowy gwizdek...



...i już można świętować. Jeszcze tylko nasz stadion z zewnątrz:



Przy okazji można zauważyć, że powoli zmieniają się nawyki komunikacyjne kibiców. Kiedyś przyjazd rowerem na mecz to było coś niecodziennego, teraz widuję coraz więcej rowerów przypiętych w okolicach stadionu. Po meczu pojawiły się też na mieście grupy kibiców na rowerach miejskich Veturilo :)

A w ogóle gdzie się człowiek wczoraj nie obrócił, to wszyscy o meczu gadali. Cała Warszawa zaczyna żyć Legią i to jest fajne.

Jedno miasto - jeden klub!

Rowerowo dzień na plus, 74 km po całym mieście. Może być.

Ouwersajzowe ubrania, andersajzowe pensje

Piątek, 17 maja 2013 · Komentarze(19)
W chwili, gdy usiadłem do klecenia tego wpisu, jakaś pani w telewizji powiedziała coś o noszeniu "ouwersajzowych ubrań". Co to jest za nowomowa do cholery? To już nie wypada powiedzieć, że ubranie jest po prostu za duże? Musi być koniecznie "ouwersajzowe"?

Moje piątkowe rowerowanie nie było niestety "ouwersajzowe", przejechałem te swoje 50 km i tyle. Sfociłem ulicę Górczewską na Woli:



Trzeba przyznać, że jezdnia jest zdecydowanie "ouwersajzowa", w krajach zachodnich takich nie mają (w Rosji i na Białorusi mają), ale coś za coś - tam mają "ouwersajzowe" zarobki, to u nas niech jezdnie będą "ouwersajzowe", coby jakaś bida na umowie śmieciowej mogła sobie poszaleć 12-letnim rzęchem po takiej jezdni, rekompensując sobie w ten sposób "andersajzową" pensję, a tym samym brak możliwości podróży gdzieś w szeroki świat. Zresztą jakiej podróży, skoro wielu ludziom odbiera się w Polsce prawo do urlopu? Tutaj wolny rynek się nie sprawdza, państwo położyło lachę na ludzką krzywdę, a tu trzeba za przeproszeniem za ryja to wszystko wziąć i ogarnąć - ale to temat na inną dyskusję :) W każdym razie ostatnie sondaże zdają się wskazywać, że władza obecna zanotuje w przyszłych wyborach wynik "andersajzowy". I dobrze, mam nadzieję, że trend się utrzyma.

Dobra, kończę, niedługo mecz Legia-Lech. Mam nadzieję, że nasi kopacze zanotują "ouwersajzowy" wynik. Oby!

Ładne piersi są ważne, nawet we śnie

Czwartek, 16 maja 2013 · Komentarze(25)
Ostatni mój wpis o zwłokach ludzkich uraził przynajmniej jedną osobę. Nieważne, skąd to wiem, ale uraził. Dlatego podbudowany tym sukcesem chcę znów kogoś urazić, dziś będzie o piersiach i szwedzkiej Śpiącej Królewnie.

Piersi ogólnie są teraz trendy. Ostatnio gdzieś obiło mi się o uszy, że niejaka Angelina Jolie kazała sobie z przyczyn medycznych odjąć pierś, a może nawet dwie, nie pamiętam. Aż się wzruszyłem. A wcześniej media pisały o jakiejś Śpiącej Królewnie ze Szwecji, co to sobie piersi chciała powiększyć. W Szwecji jej odmówili, bo były przeciwwskazania medyczne, no to zataiła to i owo i powiększyła sobie w Gdańsku. Coś poszło nie tak i pani zasnęła, śpi już 3 lata a może i więcej.

Czemu o tym piszę? Bo media piszą o całej sprawie, ale nie podają informacji najważniejszej. Piszą, że rodzina zrozpaczona, że narzeczony smutny (w bajkach było łatwiej, wystarczył jeden całus od księcia na białym koniu i Królewna się budziła, w realu nie ma tak pięknie, można całować aż to bólu i nic), że chcą odszkodowania od polskiego szpitala (czyli od nas podatników, co nie?), ale brak jednej wiadomości - czy powiększone piersi dobrze się przyjęły.

Mam nadzieję, że piersi Śpiąca Królewna ma eleganckie, bo piersi są ważne. Nawet jak się śpi. A może zwłaszcza wtedy?

Czemu piszę ten tekst? Bo mam nadzieję, że znów kogoś uraziłem. Tak ma być. Łatwo kogoś urazić, mimo, że piersi są trendy i są powiększane na potęgę, wystarczy poprzerzucać kanały telewizyjne i pokazują tam lasencje smutne przed operacją (że niby piersi nie teges) i po operacji, całe rozpromienione i eksponujące swój nowy nabytek. Wiecie co? Tej Szwedki to mi tak po ludzku szkoda, też chciała chodzić rozpromieniona, jakbym ja sobie to i owo powiększył (faceci też niektórzy coś tam powiększają, choć akurat nie piersi), to chciałbym potem obejrzeć efekt finalny, a nie tak bez sensu spać. Chociaż faceci czasem powiększają sobie pewien organ bezoperacyjnie, za pomocą samochodów pseudoterenowych. Tak, facet chyba jednak ma w życiu łatwiej...

Ale z moich podatków jakoś tak nie bardzo chcę płacić rodzince odszkodowanie. Za czyjąś próżność? Eee, nie pasi mi to...

Na koniec sprawy rowerowe - nędza, 31 km. I dwie fotki (cyknięte na Bemowie) z cyklu "Polski banał":





Może kiedyś punkt powiększania piersi otworzą w Carrefourze? Kto wie...