Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:2771.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:89.39 km
Więcej statystyk

Czy mógłby ktoś wyłączyć ten cholerny wiatr?!

Niedziela, 11 marca 2012 · Komentarze(11)
"Czy mógłby ktoś wyłączyć ten cholerny wiatr?!" - taka myśl naszła mnie, gdy z mozołem, w trudzie i w znoju, toczyłem się z Żoliborza do domu na Bielany.

Nie wiem, jak to było w innych częściach Polski, ale w Warszawie wiało strasznie. Puściłem się z Bielan na Żoliborz a potem Muranów z wiatrem, ale kiedy trzeba było wrócić, to zaczęły się schody. I tak niewinna przejażdżka zamieniła się w ciężki trening siłowy.

Następna moja wczorajsza przejażdżka to trasa z Bielan przez Wolę, Ochotę i Służewiec Biurowcowy na Ursynów, aż pod Las Kabacki. Tym razem było łatwo, bo z wiatrem. Ale kiedy miałem wracać na Bielany, to po kilku kilometrach mozolnej jazdy w tempie ok. 15 km/h dałem sobie spokój, bo rower ma sprawiać przyjemność, a ja masochistą nie jestem i w jeździe pod silny wiatr przyjemności nie odnajduję. A więc, zrobiwszy po Ursynowie jeszcze kilka kółeczek, wróciłem na Kabaty i stamtąd na Bielany teleportowałem się metrem.

Po samych Bielanach zrobiłem jeszcze kilkanaście kilometrów ciułane na raty i tak wyszło 71 km na koniec dnia.

A teraz fotka nr 1:



Tam na dole (okolice Służewca Biurowcowego) budowana jest trasa szybkiego ruchu mająca połączyć okolice Piaseczna z Warszawą. Ktoś uznał, że w Warszawie jest wciąż za mało samochodów i korków, za mało spalin i hałasu i postanowił za ciężkie miliony wtłoczyć do miasta dodatkowy ruch samochodowy. Tylko czekać, aż trasa obrośnie podmiejskimi gettami za płotem, a samochody mieszkańców tych fortec zaleją miasto. Fundujemy sobie niezły "urban sprawl".

Kolejne dwie fotki to już Ursynów:





Klimaty na Ursynowie są zupełnie inne, niż u mnie na Bielanach - znacznie więcej nowego budownictwa, brak za to starych domów i urokliwych zakątków, których na Bielanach jest pełno. Przyjeżdżając na Ursynów czuję się tak, jakbym był w zupełnie innym mieście. Nie lepszym i nie gorszym, tylko po prostu innym.

Różnorodna ta nasza Warszawa.

Most Północny zdobyty!

Sobota, 10 marca 2012 · Komentarze(7)
Most Północny w Warszawie zyskał status legendy, choć formalnie wciąż nie oddano go do użytku. Najpierw przez wiele lat zabierano się za jego budowę, tylko nic z tego nie wychodziło (oprócz kolejnych obietnic). Jak już zaczęto budować, to szło to powoli i opornie, w efekcie wciąż przesuwany jest termin otwarcia. Miał być grudzień zeszłego roku, teraz coś słyszałem o kwietniu, więc jak otworzą w lipcu, to będzie dobrze. Co gorsza otworzą tylko dla spaliniarzy, bo część tramwajowo-pieszo-rowerowa wciąż nie jest gotowa i prędko gotowa nie będzie. Jak widać priorytet w Warszawie wciąż mają blaszaki a wszelkie odmienne deklaracje władz to tylko mydlenie oczu.

Część spalinowa gotowa już jest (obecnie montują tam tylko ekrany dźwiękochłonne na dojazdach do mostu), więc postanowiłem się wczoraj nią przejechać. Na trasę dojazdową wjechałem przy metrze Młociny i dalej naprzód! Do samego mostu jechało się bez przeszkód, przed samym wjazdem na most pojawił się "posterunek kontrolny", z którego wyskoczył jakiś dziadek i krzyczał, że dalej nie można jechac i że mam zawrócić. Rzuciłem mu wesołe "zaraz wracam" i jadę dalej. Później jeszcze na środku mostu przejeżdżali samochodem jacyś budowlańcy, zapewne od tych ekranów dźwiękochłonnych, i burzyli się, że "przebywam na placu budowy" i robię zdjęcia. Z braku lepszego pomysłu odpaliłem im, że "rzeka to obiekt publiczny i można fotografować" (bo właśnie chciałem zrobić zdjęcie Wisły), ale dalej nie zaogniałem sytuacji, tylko wskoczyłem na rower i pojechałem dale, stąd nie ma zdjęć Wisły. Teraz czas na fotki:

1. Na środku mostu.
2. Już na tarchomińskim brzegu.
3. Bloki Tarchomina.







No to teraz na pewnym forum rowerowym(???) , pełnym niespełnionych zamordystów i zaczadzonych spalinami wyrobników, zzielenieją ze złości, jak zobaczą tę relację :)

Dobra, jedziemy dalej. Ta wycieczka była w sumie krótka, z Tarchomina dostałem się na Modlińską, potem na Most Grota i wróciłem na Bielany. Dalej było jeszcze kilka wycieczek, krótszych bądź dłuższych (obejmujących Wolę, Ochotę, Śródmieście, Żoliborz i Bemowo), był też niestety deszcz po drodze. I tak uskładało się 82 km pod koniec dnia.

Na koniec jeszcze fotka z Ochoty, ul.Grójecka, ot taki kawałek zwykłej nieturystycznej Warszawy:

Pocztówka z Nowosybirska Zachodu

Piątek, 9 marca 2012 · Komentarze(4)
A oto i pocztówka:



Widzimy typowo sowiecką arterię w pełnej krasie, choć to ul.Sobieskiego a nie Lenina. Ulica szeroka jak rzeka, wokół morze asfaltu, a dla niezmotoryzowanych zbudowano śliczną kładkę, żeby przypomnieć im, że są w tym miejscu intruzami, których należy wysłać w kosmos (ewentualnie do śmierdzących katakumb czyli przejścia podziemnego), aby nie szwendali się po powierzchni. Dla wzmocnienia tego wrażenia na środku ulicy postawiono zasieki.

Tego typu ulice powstały jakieś 40 lat temu, ale wciąż siedzą mocno w głowach warszawskich urzędników. Dlatego kładek nikt nie likwiduje, ulic nikt nie zwęża, a co więcej kolejne planowane ulice urzędnicy widzą w ten sam sposób - morze asfaltu i tor przeszkód dla niezmotoryzowanych. Będą ładne korki, bo szerokie :)

Tak sobie myślę, że tego typu obrazki można wykorzystać jako element promujący miasto w związku z Euro2012. Bo w krajach cywilizowanych takich zjawisk nie ma, a u nas proszę, jak nowocześnie! Dla każdego kibica z zachodu będzie to ciekawe przeżycie - jechać na Euro do Nowosybirska. A tak, widząc oklepane cukierkowe fotki z odpicowanej starówki, pewnie myślą, że jadą do Paryża.

Trzeba jednak zauważyć, że drogą wielkiej łaskawości wytyczono w końcu wzdłuż tej ulicy asfaltową drogę dla rowerów. A więc postęp jest, trochę sowieckiego fasonu straciliśmy.

To tyle malkontenctwa, teraz gwoli statystyk pochwalę się, że przejechałem po naszym Nowosybirsku całe 84 km. Najwięcej zrobiłem tego u siebie na Bielanach, ale i innymi dzielnicami na wzgardziłem - Żoliborz, Bemowo, Mokotów, Wola, Śródmieście... Może też i Ochota była, już nie pamiętam. Do Ursynowa zabrakło kilkuset metrów. Ale jako straty tego nie odbieram :)

I to tyle.

Tendencja spadkowa

Czwartek, 8 marca 2012 · Komentarze(9)
We wtorek zrobiłem 76 km, w środę 75, w czwartek (czyli wczoraj) już tylko 74. Gołym okiem widać zatem tendencję spadkową i strach pomyśleć, co to będzie za 2 miesiące, jeśli obecna tendencja się utrzyma :)

Z ciekawszych rzeczy, to wczoraj wymieniłem wreszcie łańcuch i kasetę. Pierwsze 30 km było mordęgą, bo jechałem przy skaczącym co chwila łańcuchu, po wymianie było już lajtowo. Co nie zmienia faktu, że rower wymaga dalszego doinwestowania, bo wydaje jakieś dziwne dźwięki przy pedałowaniu. Będzie chyba wkład suportu do wymiany.

A poza tym to nie wiem, co napisać, więc napiszę, że lubię Was wszystkich. Ot co :)

Ale nudny wpis, co nie?

No nie nadanżam za temy ludziskamy, nie nadanżam po prostu!

Środa, 7 marca 2012 · Komentarze(10)
Rozjeździło się rowerowe towarzystwo w marcu tak niesamowicie, że niedługo mnie z klasyfikacji TOP10 wypchną. Niby robię sporo kilometrów, a i tak ledwo nadążam. A jak tak dalej pójdzie, to będę musiał przyznać, że nie nadążam. Albo "nie nadanżam", jak to niektórzy mawiają.

Ale nie, ja się tak łatwo nie poddam, ja Wam jeszcze pokażę! :)

Wczoraj w ramach nadążania przejechałem całe 75 km i to były już ostatnie kilometry, jakie był w stanie przejechać mój rower, bo łańcuch już mu skacze jak Adam Małysz za najlepszych lat i jak skończę pisać tę notkę, to odprowadzam grata do serwisu - na szczęście mam serwis 300 metrów od roboty, więc jak skończę robić, to i rower zrobiony być powinien.

A potem znów spróbuję nadążyć.

Samochód nadaje się do jazdy po mieście :)

Wtorek, 6 marca 2012 · Komentarze(12)
Różne "mądre głowy" mówią czasem, że rower nie nadaje się do jazdy po mieście i służy do weekendowych przejażdżek po lesie i że "cywilizowany człowiek" jeździ po mieście samochodem. Dalej mówią, że nasze miasta potrzebują jeszcze więcej dróg (najlepiej wielopasmowych) i więcej parkingów. Spójrzmy na załączony obrazek, przedstawiający warszawską Trasę Armii Krajowej na pograniczu Bielan i Żoliborza:



Patrząc na to zdjęcie, staję się zwolennikiem budowy tras wielopasmowych. Dlaczego? Bo przyciągają dużo samochodów, dzięki czemu można robić fajne zdjęcia :) A moją ulubioną inwestycją drogową w Warszawie jest tzw. Węzeł Marsa. Kiedyś było tam skrzyżowanie na jednym poziomie, wiecznie zakorkowane, ale nasi dzielni drogowcy za ciężkie miliony zbudowali skrzyżowanie kilkupoziomowe i teraz oczywiście korki mamy nadal, ale za to na kilku poziomach. Czy wiecie, jak to efektownie wygląda, te stojące samochody na różnych "piętrach"? No poezja po prostu :) A więc budujmy na potęgę, będą ładniejsze zdjęcia.

Czytając na różnych forach internetowych wypowiedzi warszawskich spaliniarzy, najczęściej widzę tekst: "Muszę jeździć samochodem, bo muszę rozwieźć dwójkę dzieci do przedszkola". Cóż, przedszkoli w Warszawie faktycznie brakuje, ale dlaczego brakuje? Otóż warszawskie spaliniarstwo przez lata nie domagało się budowy przedszkoli, za to domagało się budowy nowych dróg. Więc otrzymali drogi, a na przedszkola zabrakło kasy. A teraz muszą się bujać samochodem przez pół miasta do przedszkola, bo koło domu przedszkola nie ma. Na ich własne życzenie. Zamiast iluś tam przedszkoli mamy za te samie pieniądze wspaniałe trasy, na których można fotografować stojące samochody. Fotoamatorzy, do dzieła! Ale nie spieszcie się, te samochody Wam nie odjadą, bo utknęły.

No dobra, a teraz o wczorajszym rowerowaniu. Forma dobra, 76 km przejechane, tylko za lekko się ubrałem, a tymczasem wrócił mróz i trochę wymarzłem. Ale choróbsko mnie żadne z tego tytułu nie złapało. Muszę dużo jeździć, bo tak się towarzystwo w marcu rozkręciło, że ledwo trzymam się w marcowym TOP10 :) Tylko trasy mało odkrywcze, dobrze znane, przejechane wiele razy, ale nie zawsze jest się eksploratorem nowych nieznanych miejsc, czasem trzeba być nudnym ciułaczem zbierającym cierpliwie kilometr do kilometra.

Na deser wrzucam fotkę z Placu Trzech Krzyży:



Dziwne miasto z tej naszej Warszawy. Na fotce niby widać jakiś tam Paryż Północy, ale wystarczy przejść kilkaset metrów dalej, trafić na monstrualnie szerokie ulice i śmierdzące przejścia podziemne zamiast normalnych pasów, żeby z Paryża Północy przenieść się do Czelabińska Zachodu (lub Nowosybirska Zachodu, jeśli komuś Czelabińsk z jakichś względów nie pasuje). Oj skomplikowana ta Warszawa, zakręcona na maksa...

Dobra, to tyle, bo nie wiem, o czym dalej pisać :)

Nasz rząd odniósł wielki sukces

Poniedziałek, 5 marca 2012 · Komentarze(11)
Zanim przejdę do wielkiego sukcesu rządu, najpierw o moim wczorajszym rowerowaniu. Zrobiłem po Warszawie 70 km i o ile w niedzielę moja forma rowerowa była kiepska i każdy kilometr wyduszałem, o tyle wczoraj aż mnie nosiło. To, że zrobiłem tylko 70 km a nie 2 czy 3 razy więcej, wynikło wyłącznie z braku czasu. Bo forma była. I oby już nigdy mnie nie opuszczała :)

A teraz o sukcesie rządu. Co się zdarzyło na polskich torach w ostatnią sobotę, to wszyscy wiemy. I jako osoba bezpośrednio zainteresowana tematem (pociągami jeżdżę często) muszę się w tej kwestii wypowiedzieć. Zacznijmy od tego, że znam dobrze parę osób pracujących w organach ścigania i wiem jedno - jeśli zdarzy się jakaś katastrofa, nawet dalece mniejszego kalibru (np. zasypanie dwóch robotników kładących kable w wykopie), to najpierw przeprowadza się długie i żmudne śledztwo, powołuje się biegłych, a dopiero mając w ręku bogaty materiał dowodowy stawia się komuś ewentualne zarzuty. Nigdy od zarzutów się nie zaczyna, zarzuty są ukoronowaniem śledztwa i są poparte porządnymi dowodami, a przynajmniej poparte być powinny.

A co mamy w przypadku katastrofy kolejowej? Mamy ogromny sukces rządu i państwa. Jeszcze nie zbadano porządnie miejsca katastrofy, nie sprawdzono stanu technicznego urządzeń sterujących ruchem, opinii biegłych tym bardziej brak, ale... ale już mamy winnego! Dzielna prokuratura właśnie postawiła jakiemuś dyżurnemu ruchu zarzuty. Nie na końcu śledztwa, lecz na samiutkim początku. Czy jest to zgodne ze sztuką? Oczywiście nie, ale w Polskę poszedł przekaz: mamy winnego! I proszę, wszystko układa się idealnie - wszystkie urządzenia na kolei są nowoczesne, sprawne i niezawodne (w końcu sam minister Nowak tak zapewniał!), państwo działa znakomicie i nad wszystkim czuwa, kolej funkcjonuje świetnie i jest doinwestowana, to tylko zły człowiek zawinił. Jeszcze tylko wystarczy gdzieś tam dodać, że dyżurny ruchu był słuchaczem Radia Maryja i układanka będzie kompletna.

Czy jednak ten ogromny sukces rządu, być może osiągnięty kosztem Bogu ducha winnego człowieka, sprawi, że poczujemy się na polskich torach bezpieczniej? Na tak zadane pytanie niech każdy odpowie sobie sam.

PS. Być może ten człowiek jest rzeczywiście winny, nie mnie o tym przesądzać. Ale wiem jedno - postawienie mu zarzutów po kilku miesiącach śledztwa nie wyglądałoby tak atrakcyjnie, wszyscy zapomnieliby już o katastrofie i nie można byłoby ogłosić sukcesu. A tak sukces jest i przekaz poszedł w Polskę. Cieszmy się, radujmy.

Tour de Grójec & Warka

Niedziela, 4 marca 2012 · Komentarze(18)
Kategoria Ponad 117 km
Tak się złożyło, że czas na większe jeżdżenie miałem w pierwszej części dnia, postanowiłem zatem wykorzystać go do maksimum. To nic, że byłem niewyspany, że bolała mnie głowa, że nie do końca wyleczyłem przeziębienie. Nie ma, że boli. O 7 rano wyruszyłem na trasę. Celem był Grójec, a potem wieś Chynów. Z czasem z Chynowa wyszła... Warka.

Jechało się średnio, tzn. był wiatr w plecy, ale moje samopoczucie nie było najlepsze, dopiero z czasem organizm wskoczył na właściwe obroty. Cóż, tak to jest z formą rowerową - czasem aż człowieka nosi i czuje, że może pędzić jak bolid, a czasem trzeba wydzierać każdy kilometr. Mnie jeszcze niedawno nosiło, wczoraj wydzierałem.

Trasa do Grójca nudna, cały czas szosą Warszawa-Kraków. W końcu wtaczam się do Grójca i muszę powiedzieć, że miasteczko zaskoczyło na plus. Jeśli ktoś zna warszawskie klimaty, to wie, że w Warszawie Grójec to symbol zapyziałości i zahukanej prowincji i jeszcze parę lat temu faktycznie miasteczko wyglądało nieciekawie, ale teraz sporo się tam dzieje, mnóstwo budynków już odnowiono i jeszcze trochę, a nie poznamy starego dobrego zapyziałego Grójca :)

Ponieważ już tradycyjnie spieszyłem się na pociąg, dużego focenia nie było, stąd tylko jedno zdjęcie z Grójca, jakaś szkoła. Ładna, co nie? :)



Z Grójca udaję się lokalnymi wiejskimi drogami do wsi Jasieniec. Pogoda ładna, tylko wiatr zaczyna dawać się we znaki bo zmieniłem kierunek. Widać też sporo włóczących się kotów, w końcu już marzec mamy przecież :)

Z Jasieńca miałem jechać na pociąg do Chynowa, ale zmieniam plany i jadę do Warki. Do Chynowa miałbym pod wiatr i było ryzyko, że nie zdążę. Do Warki była większa szansa, że jednak zdążę, poza tym gdybym nie zdążył, to za kolejne pół godziny miałem pospieszny. Ale ostatecznie pojechałem osobowym, do którego wszedłem 30 sekund przed jego odjazdem. Czyli już tradycyjnie na ostatnią chwilę :)

I to tyle podróży, dalsze kilometry robię już po Warszawie, dorzucając to i owo przez cały dzień. Aż się fajna sumka zebrała pod koniec dnia.

No cóż, zadowolony jestem :)

Tour de Pilawa

Sobota, 3 marca 2012 · Komentarze(6)
W sobotnie przedpołudnie rowerowania było nie wiele z powodu natłoku zupełnie innych spraw, stąd tylko 14 km po Bielanach. Po południu znalazłem czas na nieco dłuższą przejażdżkę i tak oto trafiłem do Pilawy.

Rozpisywać się nie będę, bo specjalnie nie ma o czym, ot cały czas sunąłem asfaltem i z wiatrem w plecy, jedynie przed Pilawą zmagałem się z przeciwnym wiatrem, ale tragedii nie było - zdążenie na pociąg w Pilawie nie było zagrożone, gdyż miałem trochę zapasu i kontrolowałem sytuacje. Zresztą jak się okazało pociąg i tak się spóźnił, więc jeszcze po samej Pilawie zrobiłem jakieś drobne kilometry. Sama Pilawa (takie małe miasteczko) była nieco senna, najciekawszym wydarzeniem była konfrontacja burego kocura z brązowym kundelkiem na przydworcowym placu. Antagoniści pomierzyli się trochę wzrokiem i co ciekawe to pies pierwszy spuścił z tonu i się wycofał :)

Z Pilawy dotarłem pociągiem na stację Warszawa Powiśle, a stamtąd rowerem na Bielany. I tak dobiłem do setki. I już, i wystarczy :)

A na koniec 2 zdjęcia:

1. Wioska Jaźwiny koło Pilawy jako przykład typowej wioski w tej okolicy, one wszystkie wyglądają podobnie.
2. Stacja Pilawa.





Tour de Ząbki

Piątek, 2 marca 2012 · Komentarze(5)
Po dosyć niemarwym rowerowym początku marca w piątek postanowiłem "wejść w marzec z impetem" i zrobić nieco więcej kilometrów. I tak wyszło z tego 80 km pod koniec dnia.

Początek dnia nudny, ot takie krążenie po Warszawie, byleby 30 km nabić. No i nabiłem, w czasie przerw w pracy dołożyłem kolejne 9.

Ciekawiej było po pracy, gdy zrobiłem sobie dłuższą przejażdżkę, odwiedzając miejsca, gdzie zaglądam niezbyt często - Grochów, Gocławek, Rembertów, wreszcie podwarszawskie Ząbki.

Te całe Ząbki to jakiś koszmar jest. Nowe bloki są tam upakowane tak gęsto, że chyba zamysłem projektantów było, aby lokatorzy z sąsiednich budynków mogli sobie podać rękę przez okno. Ot deweloperka po polsku. No ale z drugiej strony pewnie "ceny korzystne" i do tego "super kredyt", coś za coś.

Z Ząbek przez Targówek i Most Gdański dostaję się na Bielany, tam robię jeszcze parę kilometrów i kończę.

Na dłuższe jeżdżenie dzień był taki sobie, silny wiatr dawał się we znaki. Ale grunt, że nie padało, nawet słońce po południu wyszło.

Ogólnie dzień na plus.