Tour de Pilawa
Rozpisywać się nie będę, bo specjalnie nie ma o czym, ot cały czas sunąłem asfaltem i z wiatrem w plecy, jedynie przed Pilawą zmagałem się z przeciwnym wiatrem, ale tragedii nie było - zdążenie na pociąg w Pilawie nie było zagrożone, gdyż miałem trochę zapasu i kontrolowałem sytuacje. Zresztą jak się okazało pociąg i tak się spóźnił, więc jeszcze po samej Pilawie zrobiłem jakieś drobne kilometry. Sama Pilawa (takie małe miasteczko) była nieco senna, najciekawszym wydarzeniem była konfrontacja burego kocura z brązowym kundelkiem na przydworcowym placu. Antagoniści pomierzyli się trochę wzrokiem i co ciekawe to pies pierwszy spuścił z tonu i się wycofał :)
Z Pilawy dotarłem pociągiem na stację Warszawa Powiśle, a stamtąd rowerem na Bielany. I tak dobiłem do setki. I już, i wystarczy :)
A na koniec 2 zdjęcia:
1. Wioska Jaźwiny koło Pilawy jako przykład typowej wioski w tej okolicy, one wszystkie wyglądają podobnie.
2. Stacja Pilawa.