Leniwa niedziela i wielka ekranizacja
Niedziela, 21 października 2012
· Komentarze(12)
Po rowerowej sobocie często przychodzi u mnie leniwa niedziela. I nie chodzi tu o jakieś zmęczenie po dłuższej wyprawie, kolejne 150 km spokojnie bym pyknął. Po prostu życie to nie tylko rower, są też inne sprawy :)
Snułem się zatem po Bielanach, Bemowie i Woli i tak wyszło w ciągu dnia całe 48 km. Dobre i to. Są też fotki z Bielan:
1. Ulica Przybyszewskiego (Stare Bielany)
2. DDR wzdłuż Trasy Mostu Północnego
Na drugim zdjęciu uwagę zwracają ekrany. Ostatnio warszawski dodatek "Gazety Wyborczej" przypuścił atak na ekrany, które według gazetowych pięknoduchów psują estetykę miasta. Może i psują, ale hałas nie bierze się znikąd, hałas bierze się z pędzących samochodów i ze zbyt szerokich ulic, przylegających przez to zbyt blisko budynków. Ciekawe, że dziennikarze tak dziarsko walczą z ekranami, a z pędzącymi rajdowcami już nie - może po prostu samemu lubią pośmigać ostro blaszakiem po mieście? Bo prawda jest taka, że gdyby były przestrzegane ograniczenia prędkości, to hałas byłby mniejszy i ekrany nie byłyby potrzebne. A tak są niezbędne.
Dobrze, że te ekrany stoją w miejscu, które widać na zdjęciu. Dzięki temu można delektować się jazdą, nie słysząc ryku silników.
Ekrany są OK i zdania nie zmienię. Ekranizacji Warszawy mówię głośne TAK. Przynajmniej dopóty, dopóki nie są przestrzegane ograniczenia prędkości.
Snułem się zatem po Bielanach, Bemowie i Woli i tak wyszło w ciągu dnia całe 48 km. Dobre i to. Są też fotki z Bielan:
1. Ulica Przybyszewskiego (Stare Bielany)
2. DDR wzdłuż Trasy Mostu Północnego
Na drugim zdjęciu uwagę zwracają ekrany. Ostatnio warszawski dodatek "Gazety Wyborczej" przypuścił atak na ekrany, które według gazetowych pięknoduchów psują estetykę miasta. Może i psują, ale hałas nie bierze się znikąd, hałas bierze się z pędzących samochodów i ze zbyt szerokich ulic, przylegających przez to zbyt blisko budynków. Ciekawe, że dziennikarze tak dziarsko walczą z ekranami, a z pędzącymi rajdowcami już nie - może po prostu samemu lubią pośmigać ostro blaszakiem po mieście? Bo prawda jest taka, że gdyby były przestrzegane ograniczenia prędkości, to hałas byłby mniejszy i ekrany nie byłyby potrzebne. A tak są niezbędne.
Dobrze, że te ekrany stoją w miejscu, które widać na zdjęciu. Dzięki temu można delektować się jazdą, nie słysząc ryku silników.
Ekrany są OK i zdania nie zmienię. Ekranizacji Warszawy mówię głośne TAK. Przynajmniej dopóty, dopóki nie są przestrzegane ograniczenia prędkości.