Jest Licheń - jest impreza! 190 km

Sobota, 20 października 2012 · Komentarze(31)
Kategoria Ponad 117 km
Wreszcie pojeździłem sobie w sobotę całkiem porządnie. Początkowo miałem robić trasę z Poznania do Torunia, bo w Toruniu miałem zapewniony nocleg (spotkanie rodzinne), ale później sprawa noclegu z różnych względów się rypła. Ale że już się napaliłem na wyprawę w tamte tereny (pogranicze Wielkopolski i Kujaw), to wsiadłem w poranny pociąg i pojechałem na zachód. Wysiadłem w Słupcy (jakieś 70 km na wschód od Poznania) i ruszyłem. Ale po kolei...

1. Pobudka - 4:20

Poranne wstawianie to nie jest to, co lubię, ale czasem trzeba. Zerwałem się o 4:20, szybko ogarnąłem i ruszyłem na Dworzec Centralny. O 5:25 siedziałem już w pociągu i... nie mogłem już spać. Większość podróżnych smacznie drzemała, a ja w ramach umilania sobie czasu przeszedłem się od przedziału do przedziału, obserwując, w jakich to przeróżnych ciekawych pozach można spać w pociągu :)

2. Nuda wśród pól i wiatraków

Wysiadam w Słupcy, ruszam na wschód, w stronę Konina. Poranna mgła, na niebie słońce, poza tym... nuda. Pola, pola, potem miasteczko Golina, szału nie ma:



Potem znów pola i co jakiś czas wiatraki. W Wielkopolsce Wschodniej wiatraki są chyba "trendy".



No i jeszcze fotka z rowerem, żeby później nikt nie pytał, gdzie jest rower :)



3. Łuk triumfalny!

Nuda skończyła się nagle. Wjechałem do miasteczka Ślesin, które też wydało mi się nieciekawe, ale tylko na pierwszy rzut oka. Bo oto nagle...



Później wyczytałem w sieci, że tubylcy ustawili to coś na cześć Napoleona, który swojego czasu zawitał do miasteczka. Łuk Triumfalny w okolicach Konina - kto by się spodziewał.

4. Jest Licheń - jest impreza!

Ten obiekt chciałem zobaczyć zawsze, bo zastanawiało mnie, jak może wyglądać gigantyczna świątynia położona gdzieś na wsi wśród pól. No i w końcu zobaczyłem. 100% satysfakcji.



5. Wjeżdżam na Kujawy

Ostatnie mijane przeze mnie miasteczko w Wielkopolsce to Sompolno. Całkiem przyjemne, zadbane, fajny ryneczek, ogólnie wywarło na mnie pozytywne wrażenie.



A potem już wjeżdżam w kujawsko-pomorskie. Pierwsza wioska w "kuj-pomie" wygląda tak:





Fascynujące, co nie?

Ale w kujawsko-pomorskim fascynujące jest co innego - gigantyczna liczba kotów. Na Mazowszu czy Lubelszczyźnie jest tego chyba ze 3 razy mniej. W "kuj-pomie" koty są wszędzie, ilekroć tam wjadę, nigdy nie jestem zawiedziony. Bo koty rządzą :)

6. Radziejów

Pogoda ładna, ale jesień już w pełni, kilka kilometrów przed Radziejowem krajobraz wygląda tak:



Wjeżdżam do miasta, które jest totalnie senne, leniwe, nie dzieje się tam dosłownie nic. Nawet podsypiający na jednej z posesji kot wydaje się w tej scenerii bardziej leniwy, niż wszystkie inne leniwe koty z innych miast i wsi. Centrum Radziejowa położone jest na wzgórzu, więc zaliczam mały podjazd, by trafić na senny rynek:



Zdjęcia całościowego rynku nie mam, bo rynek jest zarośnięty drzewami, stoi też tam wielki pomnik jakichś czynów zbrojnych czy zrywów patriotycznych. Czyli klasyka.

7. Wiatr

Jazda z Radziejowa do Włocławka to mordęga. Cały czas pod wiatr, który miał mieć nieco inny kierunek, ale takich czasów w Polsce dożyliśmy, że nawet prognoza pogody okazuje się oszukana :) No w każdym razie toczę się przez kujawskie pola z zawrotną prędkością ok. 18 km/h. Dopiero przed Włocławkiem trasa lekko zmienia kierunek, więc mogę nieco przyspieszyć. A przyspieszyć trzeba, bo jest ryzyko, że nie zdążę na pociąg we Włocławku. A następny dopiero za 2,5 godz.

8. Polska kolej rządzi!

Na pociąg zdążam, dojeżdżam do stacji Włocławek o 17:06, a pociąg ma być o 17:20. Ale to i tak za późno, bo miałem straszną ochotę na hamburgera i piwko w jednym z przydworcowych barów, a tu dupa, nie zdążę zjeść i wypić. Przez ten cholerny wiatr... Dojeżdżając do stacji po cichu marzę o tym, że może pociąg się spóźni i będę mógł zjeść, bo jestem głodny jak cholera. Wchodzę do budynku dworca, idę do kasy, kupuję bilet, a pani w kasie mówi mi, że pociąg... ma co najmniej 15 min. opóźnienia! Kocham polską kolej, kocham!

Zadowolony idę pojeść i popić, potem na peron...



...i w końcu wsiadam do pociągu, któremu opóźnienie wzrosło do pół godziny.

Mam pusty przedział, podsypiam, łapią mnie potężne skurcze w łydkach. Trzeba pić więcej wody i izotoników, a mniej piwa i energetyków, mam nauczkę :)

9. Do domu

Na koniec fascynująca jazda z Dworca Zachodniego na Bielany. Ale wreszcie z wiatrem w plecy! Tego mi brakowało przez całą wyprawę...

Na koniec mapka:

Komentarze (31)

Łukasz - wiatraki ogólnie w wlkp są trendy. Nie tylko we wschodniej, w środkowej też ich przybywa.

Mors - pamiętaj, że ty jechałeś "na szage bez pyrlandie", stąd i motywy inne. Różnice gospodarczo-rolno-krajobrazowe wlkp zawdzięcza przebiegowi granicy prusko-rosyjskiej po Kongresie Wiedeńskim.

romulus83 22:07 poniedziałek, 29 października 2012

Na mono kadencja jest ekstremalnie wysoka, a po 30 km zaczynają się (u mnie skurcze).. ;] Pewnie przez reżim ostrego koła, ale jednak obciążenie nawet na średnich pagórkach jest nieodczuwalne..

mors 21:37 czwartek, 25 października 2012

Ale po co pastylki? Magnez jest w jedzeniu, wystarczy dodać do jadłospisu odpowiednie rzeczy.

Zbyt niska kadencja niszczy kolana. Sama się teraz uczę jeździć z wyższą.

Savil 21:27 czwartek, 25 października 2012

Tylko proces kurczliwości mięśni zależy przede wszystkim od stopnia ich wytrenowania i przyzwyczajenia do serwowanych im obciążeń, łykanie magnezu może to zmienić jedynie w minimalnym stopniu, jak ktoś się łudzi że takie pastylki są złotym środkiem na skurcze - to jest naiwny, to może pomóc na typowe skurcze - np. w czasie snu, a nie skurcze wynikające z wielogodzinnego obciążenia. Trzeba albo przyzwyczajać organizm do takich obciążeń dużo ćwicząc - albo owe obciążenia zmniejszać przez właśnie wysoką kadencję, gdy bardziej obciążamy układ krwionośny kosztem ulgi dla mięśni.

Problemy ze skurczami generalnie widać przy typowo sportowej jeździe, gdy jedziemy tempem szybszym niż nasze codzienne. Ja nawet na bardzo długich trasach nie miałem z tym problemu, ale na moim pierwszym BBTour po 300km jazdy z wysoką średnią dorwał mnie taki skurcz, że ledwo mogłem chodzić, pomogło zmniejszenie tempa. Po tym na sportowych trasach próbowałem łykać ten magnez - efekt był żaden, nic to nie dawało, IMO na duże obciążenia taka chemia nic nie zmieni.

wilk 17:56 czwartek, 25 października 2012

Dziękuję Morsie, zatem powymądrzam się nieco:))
Na i glukoza mają z wodą wspólne transportery w jelitach. Zatem woda lepiej przyswaja się w ich obecności. A lepiej przyswojona woda to mniejsze odwodnienie, które może być przyczyną skurczów.
Ca, Mg i K są niezbędne w procesie właściwej kurczliwości mięśni. Ich niedobory mogą powodować skurcze, parestezje oraz drżenia mięśniowe.
Skurcze mogą być również spowodowane zaburzeniami krążenia. Wówczas trzeba pobrać leki krążeniowe typu Cyclo3Fort. Pomaga również przy tzw. zimnych dłoniach i stopach.
K i Mg potrzebne są również dla właściwej pracy serca, co również nas interesuje.
Tyle mądrości;)

Skowronek 17:22 czwartek, 25 października 2012

Nie lekceważcie rady Pani Magister ;) - gdy za Jej radą zażyłem takowych preparatów, zrobiłem ekstremalne (jak na siebie!) 300+ km w zdrowiu podobnym jak dotąd robiłem ~150 km, czyli prawie bezboleśnie.

mors 16:14 czwartek, 25 października 2012

Sorki, ale przy odświeżaniu strony wyskakują czasem takie kwiatki, że powiela się wcześniejszy post

wilk 14:19 czwartek, 25 października 2012

Na pewno nie da się powiedzieć takiego banału, że skurcze to brak magnezu.
Skurcze to przede wszystkim efekt zmęczenia, łykanie/ nie łykanie magnezu może to tylko w minimalnym stopniu zmienić. Znacznie częściej wynikają z za niskiej kadencji - mieląc ciężko za bardzo obciążamy mięśnie nóg, tak więc zwiększenie kadencji powinno dać dużo lepsze efekty niż szprycowanie się pastylkami.

wilk 14:18 czwartek, 25 października 2012

Coś w tej kadencji musi być, ja lubię jeździć siłowo i zanim w końcu wrzucę lżejsze przełożenie (np. przy silnym przeciwnym wietrze), to umorduję nogi. I tak też było na polach przed Włocławkiem.

Inna sprawa, że te skurcze to był przypadek incydentalny, przy innych wyprawach tej długości (lub dłuższych) nigdy nie miałem takich problemów, teraz też nie mam.

Co do wożenia kociego przysmaku, to jest to dobra koncepcja :)

lukasz78 12:51 czwartek, 25 października 2012

Na pewno nie da się powiedzieć takiego banału, że skurcze to brak magnezu.
Skurcze to przede wszystkim efekt zmęczenia, łykanie/ nie łykanie magnezu może to tylko w minimalnym stopniu zmienić. Znacznie częściej wynikają z za niskiej kadencji - mieląc ciężko za bardzo obciążamy mięśnie nóg, tak więc zwiększenie kadencji powinno dać dużo lepsze efekty niż szprycowanie się pastylkami.

wilk 12:23 czwartek, 25 października 2012

Musisz jakieś kocie przysmaki nosić, albo kocimientkie XD

anchor 10:48 czwartek, 25 października 2012

To dlatego, że nie wożę ze sobą aparatu z zoomem, zdjęcia robię komórką, a więc szerokim kątem. Dlatego kot fotografowany z daleka (np. siedzący na progu domu) byłby zaledwie małym punkcikiem. A bliżej nie chciały podejść, dzikusy jedne :)

lukasz78 09:41 czwartek, 25 października 2012

Skurcze to brak magnezu. Gorzka czekolada i kasza gryczana.

Tyle piszesz o kotach i co? Ani jednego na zdjęciu, ani pół kota! Czuję się zawiedziona ;)

Savil 23:29 środa, 24 października 2012

Pamiętam czas gdy w Licheniu był jeno skromny kościółek...
Jeśli mogę radzić w sprawie skurczów, dobrze sprawdzają się apteczne nawadniacze w saszetkach. Słone ale skuteczne:)

Skowronek 18:06 wtorek, 23 października 2012

Mors, bo Ty to wyjątkowy jesteś, a ja jestem zwykły szaraczek i się muszę nawadniać co jakiś czas :)

lukasz78 08:40 wtorek, 23 października 2012

Hm, będąc ostatnio na pograniczu Wlkp i kuj-pomu, zapamiętałem zupełnie inne motywy (Poznań-Pobiedziska-Gniezno-Inowrocław) - aż mi się przypomniało, że wciąż nie dodałem fot.
To jak Ty śmigałeś? Przy ~22*C to chyba normalne, że na letniaka..
Co do grajdołków, to te wielkopolskie to najsłabszy przykład "z czego życia", chociażby z powodu prężnego rolnictwa. Małe osady na leśnych obrzeżach Polski, to jest temat!

PS. ja wypiłem ok. 1,5 litra robiąc tam 309km, co jak na mnie było i tak dużo. :]

mors 19:43 poniedziałek, 22 października 2012

Piękny wyjazd ... super ..

Gozdzik 11:07 poniedziałek, 22 października 2012

A co do skurczy, to chyba trzeba będzie jakiś magnez zacząć łykać, ograniczyć browary i tajgerki :) Fakt, że łapią mnie niezwykle rzadko, po prostu chyba za słabo się nawadniałem w trasie, zaledwie 1,5 litra wody poszło na całą trasę. Plus energetyki i jeden browarek we Włocławku.

lukasz78 10:41 poniedziałek, 22 października 2012

Odczułem przede wszystkim w nogach, wiatr między Radziejowem i Włocławkiem dał mi w kość. Asfalty lokalne najczęsciej faktycznie takie sobie i nieźle mnie wytrzęsło, choć były też odcinki zupełnie gładkie, z asfaltem tak jakby świeżo ułożonym.

lukasz78 10:39 poniedziałek, 22 października 2012

Traskę ładną zaliczyłeś. Asfalcik, patrząc po zdjęciach, taki sobie, przy tym dystansie to pewnie odczułeś wycieczkę :)

rowerzystka 10:36 poniedziałek, 22 października 2012

16 wpadło :) Drogi faktycznie najczęściej były boczne, właśnie po to, aby jak najwięcej gmin "zgarnąć" po drodze.

lukasz78 10:34 poniedziałek, 22 października 2012

Graty,
Niezłe wywijasy na mapie wykonałeś, boczne drogi to jest to co i ja lubię najbardziej. Duży spokój "bije" z tych Twoich zdjęć. Ile nowych gmin wpadło do kolekcji?

Pozdrower

stamper 10:31 poniedziałek, 22 października 2012

Po prostu pociągi zawsze się spóźniały wtedy, gdy mi to zdecydowanie nie pasowało, to chociaż ten jeden raz mogą się spóźnić wtedy, gdy jest mi to na rękę :)

lukasz78 10:29 poniedziałek, 22 października 2012

Przykład pokazuje,że można kochac kolej za jej nieudolność, De gustibus..

teich 10:22 poniedziałek, 22 października 2012

Pewnie część mieszkańców dojeżdża też do roboty do większych miast. Z takiego Sompolna czy Goliny blisko jest do Konina, z Radziejowa można dojeżdżać do Włocławka. Miesięczny na PKS czy busika pewnie nie jest masakrycznie drogi, koszty życia w takim miasteczku nieduże, więc pewnie idzie wytrzymać.

lukasz78 09:48 poniedziałek, 22 października 2012

kdk: Z tego samego co wszędzie tylko z reguły dużo spokojniej. A już na wioskach, to normalnie pełen luz. Tam jakby czas nie docierał.

limit 09:45 poniedziałek, 22 października 2012

Mnie Licheń się podoba - taki trochę w stylu Las Vegas. Te ryneczki to też na jedno kopyto - identyczne budyneczki spotkać można chociażby w Piątku czy innych mieścinach w Polsce centralnej. Zawsze się zastanawiam z czego ludzie żyją w takich grajdołach.

kdk 09:43 poniedziałek, 22 października 2012

Była, na Kujawach niektórzy tubylcy w krótkim rękawku śmigali :)

lukasz78 09:38 poniedziałek, 22 października 2012

Nieźleś, Waszmość, pojeździł :-) A pogoda, zaiste, była przednia.

limit 09:35 poniedziałek, 22 października 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rokoj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]