Jest Licheń - jest impreza! 190 km
1. Pobudka - 4:20
Poranne wstawianie to nie jest to, co lubię, ale czasem trzeba. Zerwałem się o 4:20, szybko ogarnąłem i ruszyłem na Dworzec Centralny. O 5:25 siedziałem już w pociągu i... nie mogłem już spać. Większość podróżnych smacznie drzemała, a ja w ramach umilania sobie czasu przeszedłem się od przedziału do przedziału, obserwując, w jakich to przeróżnych ciekawych pozach można spać w pociągu :)
2. Nuda wśród pól i wiatraków
Wysiadam w Słupcy, ruszam na wschód, w stronę Konina. Poranna mgła, na niebie słońce, poza tym... nuda. Pola, pola, potem miasteczko Golina, szału nie ma:
Potem znów pola i co jakiś czas wiatraki. W Wielkopolsce Wschodniej wiatraki są chyba "trendy".
No i jeszcze fotka z rowerem, żeby później nikt nie pytał, gdzie jest rower :)
3. Łuk triumfalny!
Nuda skończyła się nagle. Wjechałem do miasteczka Ślesin, które też wydało mi się nieciekawe, ale tylko na pierwszy rzut oka. Bo oto nagle...
Później wyczytałem w sieci, że tubylcy ustawili to coś na cześć Napoleona, który swojego czasu zawitał do miasteczka. Łuk Triumfalny w okolicach Konina - kto by się spodziewał.
4. Jest Licheń - jest impreza!
Ten obiekt chciałem zobaczyć zawsze, bo zastanawiało mnie, jak może wyglądać gigantyczna świątynia położona gdzieś na wsi wśród pól. No i w końcu zobaczyłem. 100% satysfakcji.
5. Wjeżdżam na Kujawy
Ostatnie mijane przeze mnie miasteczko w Wielkopolsce to Sompolno. Całkiem przyjemne, zadbane, fajny ryneczek, ogólnie wywarło na mnie pozytywne wrażenie.
A potem już wjeżdżam w kujawsko-pomorskie. Pierwsza wioska w "kuj-pomie" wygląda tak:
Fascynujące, co nie?
Ale w kujawsko-pomorskim fascynujące jest co innego - gigantyczna liczba kotów. Na Mazowszu czy Lubelszczyźnie jest tego chyba ze 3 razy mniej. W "kuj-pomie" koty są wszędzie, ilekroć tam wjadę, nigdy nie jestem zawiedziony. Bo koty rządzą :)
6. Radziejów
Pogoda ładna, ale jesień już w pełni, kilka kilometrów przed Radziejowem krajobraz wygląda tak:
Wjeżdżam do miasta, które jest totalnie senne, leniwe, nie dzieje się tam dosłownie nic. Nawet podsypiający na jednej z posesji kot wydaje się w tej scenerii bardziej leniwy, niż wszystkie inne leniwe koty z innych miast i wsi. Centrum Radziejowa położone jest na wzgórzu, więc zaliczam mały podjazd, by trafić na senny rynek:
Zdjęcia całościowego rynku nie mam, bo rynek jest zarośnięty drzewami, stoi też tam wielki pomnik jakichś czynów zbrojnych czy zrywów patriotycznych. Czyli klasyka.
7. Wiatr
Jazda z Radziejowa do Włocławka to mordęga. Cały czas pod wiatr, który miał mieć nieco inny kierunek, ale takich czasów w Polsce dożyliśmy, że nawet prognoza pogody okazuje się oszukana :) No w każdym razie toczę się przez kujawskie pola z zawrotną prędkością ok. 18 km/h. Dopiero przed Włocławkiem trasa lekko zmienia kierunek, więc mogę nieco przyspieszyć. A przyspieszyć trzeba, bo jest ryzyko, że nie zdążę na pociąg we Włocławku. A następny dopiero za 2,5 godz.
8. Polska kolej rządzi!
Na pociąg zdążam, dojeżdżam do stacji Włocławek o 17:06, a pociąg ma być o 17:20. Ale to i tak za późno, bo miałem straszną ochotę na hamburgera i piwko w jednym z przydworcowych barów, a tu dupa, nie zdążę zjeść i wypić. Przez ten cholerny wiatr... Dojeżdżając do stacji po cichu marzę o tym, że może pociąg się spóźni i będę mógł zjeść, bo jestem głodny jak cholera. Wchodzę do budynku dworca, idę do kasy, kupuję bilet, a pani w kasie mówi mi, że pociąg... ma co najmniej 15 min. opóźnienia! Kocham polską kolej, kocham!
Zadowolony idę pojeść i popić, potem na peron...
...i w końcu wsiadam do pociągu, któremu opóźnienie wzrosło do pół godziny.
Mam pusty przedział, podsypiam, łapią mnie potężne skurcze w łydkach. Trzeba pić więcej wody i izotoników, a mniej piwa i energetyków, mam nauczkę :)
9. Do domu
Na koniec fascynująca jazda z Dworca Zachodniego na Bielany. Ale wreszcie z wiatrem w plecy! Tego mi brakowało przez całą wyprawę...
Na koniec mapka: