Podbój gminy Nowa Sucha

Niedziela, 14 października 2012 · Komentarze(13)
Nawet nie przypuszczałem, że tej niedzieli dokonam dzieła epokowego - podboju gminy Nowa Sucha. Bo dzień zaczął się tak zwyczajnie...

Rano zrobiłem małą przejażdżkę po Bielanach. Spotkałem sporo kotów, jednego sfociłem...



...przejechałem się całkiem fajną drogą rowerową koło Wisły i Wisłostrady...



...by trafić na Wrzeciono (które pozdrawia cierpiących na bezsenność, zwłaszcza naszego kochanego zestresowanego Pana Premiera)...



...i wrócić do domu. I dalej miało być drobienie kilometrów po Warszawie, bo wszystko wskazywało na to, że z różnych przyczyn nie będzie czasu na porządną przejażdżkę, choć miałem na to ochotę (i dostałem nawet jedną propozycję przejażdżki po Kampinosie, lecz musiałem odmówić, przewidując brak czasu). Wybiła godzina 11 i... i okazało się, że jednak parę wolnych godzin się znajdzie. No to... na rower!

Postanowiłem podbić gminę Nowa Sucha koło Sochaczewa, która straszyła białą plamą na mojej mapie zaliczonych gmin. Zawsze jakoś ją omijałem, w końcu postanowiłem się za nią zabrać. No to jadę na stację Warszawa-Włochy i do pociągu!

Wysiadłem na stacji Kornelin za Sochaczewem, to już teren gminy Nowa Sucha. Zrobiłem po terenie gminy jakieś 4 km dla przyzwoitości (głównie po wsi Kozłów Biskupi), po czym uznając gminę za zaliczoną wtoczyłem się do Sochaczewa. Przywitały mnie treści kibicowsko-wojenne:



Było też coś na kształt rynku...



...oraz typowa polska przeciętność:



Bo i sam Sochaczew to takie przeciętne miasto, ani szczególnie ładne ani nie masakrycznie brzydkie. Kwintesencja przeciętności i banału.

A później to już jazda szosą Sochaczew-Warszawa, nie tą główną przez Błonie, lecz równoległą, przez Kampinos. Droga jak to droga, jakieś 40 km przed Warszawą (a może 45) wygląda tak:



Wiatr nie pomagał, ale też za bardzo nie przeszkadzał. W Kampinosie robię przerwę na hamburgera i przysmak (b)rowerzysty :)



W ogóle lubię zwiedzać przydrożne bary, bo nigdy nie wiem, co zastanę w środku. Czasem jest to przeciętna jadłodajnia, gdzie przeciętni tubylcy wcinają schabowe, czasem mordownia okupowana przez dresiarzy, czasem coś stylizowanego na romantyczną knajpkę. W Kampinosie była jadłodajnia. A to sam Kampinos:



Od Kampinosu przy drodze ciągną się praktycznie non-stop zabudowania, a jedna wieś płynnie przechodzi w drugą, tak będzie aż do samej Warszawy. Rośnie ruch samochodowy. Ot "suburbanizacja" czy jak to się tam zwie...

I to tyle, docieram do granic Warszawy. Dalsze kilometry to już jakieś tam kręcenie po mieście.

Nawet niezła była ta niedziela. Choć się nie zapowiadała.

Komentarze (13)

Ja koło tego kościoła przejeżdżałem i nawet zdjęcie zrobiłem, ale zdjęcie wyszło do bani (światło padało nie z tej strony, co potrzebowałem) i dlatego zdjęcia na blogu nie ma. Ale kościół zwrócił moją uwagę.

lukasz78 10:56 piątek, 19 października 2012

W Kozłowie Biskupim nad brzegiem Bzury połozony jest gotycki kościół. Niestety zamykany w ciągu dnia, ale wart choćby zobaczenia z zewnątrz.

teich 07:17 piątek, 19 października 2012

No nie są to może imponujące ruiny ale zawsze jakieś są i śwadczą o naszej przeszłosci.
Tu znajdziesz je na zdjęciu.

https://picasaweb.google.com/Gozdziki/Zamki#

Gozdzik 12:51 poniedziałek, 15 października 2012

A tego to nawet nie wiedziałem, że tam się jakieś ruiny kryją, trzeba będzie obadać kiedyś.

lukasz78 12:29 poniedziałek, 15 października 2012

.......a w tym parku za drogą ruiny zamku na wzgórzu. To tak tylko aby dokończyć opis okolicy runku w Sochaczewie

Gozdzik 12:24 poniedziałek, 15 października 2012

Co do wątpliwych walorów piw przemysłowych to ja się generalnie zgadzam,ale w przydrożnych barach wyboru nie ma z reguły żadnego więc piwa nieprzemyslowe piję w domu.

lukasz78 11:39 poniedziałek, 15 października 2012

Z tym przysmakiem... Co do TYPU to się zgodzę. Co do GATUNKU (przynajmniej wnosząc z napisu na kuflu) to zdania są podzielone :-p Miałem ostatnio okazję posmakować produktu lokalnego browaru z okolic Beskidu Niskiego. Inna bajka niż te ogólnokrajowe masówki.

limit 11:22 poniedziałek, 15 października 2012

Dynamizm czuć na wielopasmówkach z wieżowcami w tle :) Choć jak się dokładnie wczytasz w bloga, to raczej dominuje w moich tekstach nagi realizm, a nie zachwyt, Warszawy dotyczy to również.

lukasz78 10:05 poniedziałek, 15 października 2012

Widać, że Warszawiak: jak wklejasz szare, nudne fotki z Warszawy, to mamy, że piękna Stolica i, na przykład, "czuć ten dynamizm", jak wklejasz identyczne z prowyncji, to "polska przeciętność".

Hipek 09:54 poniedziałek, 15 października 2012

A co do rynku w Sochaczewie, to nie jest to typowy rynek, na południowej części (na zdjęciu widać północną) nie ma domów, jest ruchliwa szosa i za nią park. Na części zachodniej jest kościół. Tylko część północna i wschodnia jest obudowana domami. Ale całkiem zadbane to wszystko, nawet mała fontanna była (ale nie sfociłem).

lukasz78 09:50 poniedziałek, 15 października 2012

Były roboty we wsi Wiejca za Kampinosem, asfalt zdarty, ale dało się spokojnie jechać na utwardzonym klepisku (chyba podbudowa to była, nie znam się dobrze na budowie dróg). Pół drogi było zerwane do piachu, drugie pół to było właśnie to utwardzone klepisko. Nawet samochody tubylców jeździły po tym czymś.

lukasz78 09:48 poniedziałek, 15 października 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa oryna

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]