Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1825.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:60.83 km
Więcej statystyk

Takie tam jeżdżenie

Niedziela, 10 lipca 2011 · Komentarze(0)
Zastanawiałem się, jak zniosę te 153 km przejechane poprzedniego dnia. Zniosłem bez problemu. Rano rundka z Chomiczówki przez Bemowo, Boernerowo, Klaudyn, Mościska, Radiowo (czyli obrzeżami stolicy), potem trochę po Bielanach, wyszło 18 czy 19 km. Dalej to przez pół dnia lało, jak przestało, to jeszcze pojeździłem sobie po Żoliborzu, stamtąd odbiłem na Bemowo, gdzie trochę pokrążyłem (uwielbiam krązyć po mieście rowerem po ulicach, zwłaszcza jak są puste, a tak jest w weekendy), powrót do domu i jeszcze mała przejażdżka po Bielanach na koniec. Łącznie 50 km.

Skoro po przejechaniu 153 km poprzedniego dnia zrobiłem 50 km totalnie na luzie, no to chyba w końcu złapałem formę, teraz czas popracować nad prędkością, bo średnia ok. 19 km/h to nie jest szczyt marzeń :)

153 km

Sobota, 9 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria Ponad 117 km
W sumie zaczęło się niewinnie - od wizyty u fryzjera. Podjechałem rowerkiem, ostrzygli mnie, pokrążyłem po Bielanach, na liczniku nędzne 6 czy 7 km. Później na zakupy do Decathlona na Ochocie i z powrotem, wracam na chwilę do domu i stwierdzam, że jeżdzę dalej - słońce, zero wiatru, trzeba korzystać. Odwiedzam Wólkę Węglową, potem znów Bielany, Bemowo, Żoliborz... Wracam do domu coś zjeść, już ok. 60 km zrobione. Jem, jadę dalej, tym razem kieruję się na Izabelin (to już poza Warszawą), potem Lipków, Babice, Groty, Bemowo i sporo krążenia po Bielanach. Jedzie się świetnie, jak na jakichś dopalaczach :) Znów do domu, na liczniku 96 km. Obiadek, wypad na zakupy, trochę jeżdżenia po Bielanach i mam prawie 110 km (107 czy 108, nie pamiętam dokładnie, nieistotne). Robię sobie przerwę i znów ruszam - Żoliborz, Krakowskie Przedmieście, Mokotów (tam sporo nabijam kilometrów, krążąc po lokalnych ulicach), znów Śródmieście, Wola, Bemowo, krążenie po Chomiczówce... Czas do domu, 153 km, rekord życiowy (chodzi o kilometry przejechane w ciągu dnia). Może dla wielu 153 km w ciągu dnia to śmieszny dystans, ale dla mnie, 33-letniego przeciętnego zjadacza chleba, pracującego za biurkiem i jeszcze do niedawna zmagającego się z 15-kilową nadwagą (na szczęście to już mam za sobą) to jednak jest jakiś powód do dumy.

Co ciekawe, nogi i tyłek spoko wytrzymały i jeszcze byłbym w stanie sporo przejechać, ale potwornie bolą mnie plecy od dziur w jezdni, krawężników, rowków odpływowych, ścieżek z kostki bauma (unikam jak ognia, ale czasem jadę tym szajsem)... Kiedyś dobiorę sobie długą trasę równiutkim asfaltem i pęknie 200 km :)

A teraz czas na browarek :)

Synoptycy na pal!

Piątek, 8 lipca 2011 · Komentarze(0)
Na wczoraj zapowiadali w Warszawie piękne słońce przez cały dzień. A tymczasem... A tymczasem jak wracałem rowerem z pracy, to tak mnie zmoczyło, że miałem ochotę powbijać wszystkich synoptyków na pal. Stroju przeciwdeszczowego oczywiście nie miałem, no bo skoro zapowadali słońce... I faktycznie słonce było, ale tylko do południa.

A co do rowerowania, to wyszło mi wczoraj 51 km - 20 do pracy (normalnie jest 15, ale miałem trochę czasu i jechałem naokoło), ponad 10 km w okolicach pracy (podczas przysługującej mi przerwy), z pracy coś ok. 17 km (jechałem lekko naokoło) i coś tam jeszcze na Bielanach. Nic szczególnego w sumie, dzień jak codzień.

Dużo jeżdżenia i awantura

Czwartek, 7 lipca 2011 · Komentarze(0)
Rano jak zwykle do pracy z Chomiczówki na Okęcie, nic ciekawego. Pochmurno, ale nie pada, to najważniejsze. Później musiałem wybrać się w ramach pracy aż na pogranicze Kamionka i Grochowa. No to olewam samochód służbowy stojący na parkingu i wsiadam na rowerek. Jadę w dużej mierze bocznymi ulicami Ochoty, skrajem Pola Mokotowskiego, dopiero przez Aleje Ujazdowskie docieram do Al.Jerozolimskich, dalej przez Most Poniatowskiego i Park Skaryszewski. 15 kolejnych km zrobione. Powrót już przez ścisłe centrum Alejami Jerozolimskimi i tu awantura w okolicach stacji Warszawa Ochota z kierowcą burakowozu z Karczewa (znaczy się rozklekotanego prywatnego autobusu podmiejskiego), któremu przeszkadzałem tak bardzo, że zbliżył sie do mnie na dużej prędkości, potem trąbił okrutnie i siedział mi na kole, następnie wyprzedził mnie sąsiednim pasem i coś się awanturował. Za swoje zachowanie (zwłaszcza to skrajnie niebezpieczne siedzenie na kole) zasłużył na porządny masaż twarzy, ale mu odpuściłem, bo potem taki frustrat będzie się mścił na innych rowerzystach, więc nie warto. Ogólnie za te burakowozy ktoś powinien się zabrać, bo nie dość, że mają chamskich kierowców, to jeszcze są to jakies 40-letnie rzęchy emitujące do atmosfery gigantyczną ilość czarnych śmierdzących spalin. Ohyda.

Po pracy powrót do domu z Okęcia naokoło przez Opacz, Michałowice, Ursus, Jelonki, Bemowo, ciężki, bo pod wiatr, ale musiałem wyładować złość spowodowaną pewnymi zdarzeniami w pracy.

Łącznie natrzaskałem 73 km w ciągu dnia.

Deszcz

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(0)
Wyjeżdżam z domu do pracy, nie pada. Po drodze niestety spotyka mnie ulewa, co w połączeniu z brakiem przeciwdeszczowego stroju kończy się fatalnie :) Cóż, moja wina, potem schnę pół dnia przy włączonej silnej klimatyzacji, ale mój organizm jakoś to przetrzymał i przeziębienia nie było. Powrót już spoko, też deszcozwy, ale deszcz już niewielki. Dojeżdżam prawie pod dom, gdy przestaje padać, więc kręcę jeszcze parę kilometrów po Bielanach, bo jestem wściekły z uwagi na pewne wydarzenia w pracy i muszę gdzieś skanalizować swoją złość :) W końcu dojeżdżam do domu w dobrym momencie, bo akurat za chwilę znów leje. Do dupy ta pogoda i tyle - gdzie ten efekt cieplarniany???

Wyszło, że 37 km zrobiłem łącznie w ciągu dnia. Mało, ale co zrobić w taką pogodę?

Do pracy, z pracy, koło pracy - nic specjalnego

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(0)
Rano do pracy z Bielan na Okęcie, w czasie przerwy krążenie po Okęciu, po pracy z powrotem z Okęcia na Chomiczówkę. Nic specjalnego. Później zrobiłem jeszcze małą przejażdżkę po Bielanach i Bemowie i tak łącznie zrobiło się 54 km tego dnia. Liderem rankingów przez to nie będę, ale zawsze jednak coś :)

W strugach deszczu

Poniedziałek, 4 lipca 2011 · Komentarze(0)
W poniedziałkowy ranek w Warszawie leje jak z cebra. No to stwierdzam, że samochodem do pracy to każdy głupi dojedzie, wbijam się w strój przeciwdeszczowy, strój na przebranie ładuję do torby i wskakuję na rower :) Wrażenia z jazdy bezcenne :)

Po południu deszcz przechodzi, robię trochę kilometrów podczas półgodzinenj przerwy w pracy, po pracy wracam do domu (z Okęcia na Bielany) już bez deszczu, jeszcze robię małą przejażdżkę po Bielanach. I tak wyszlo 41 km. Potem rower musiałem oliwić, bo po porannej kąpieli skrzypiał okrutnie.

A na środę znów zapowiadają ulewę.

Deszczowo i niedeszczowo

Niedziela, 3 lipca 2011 · Komentarze(0)
Przed południem w Warszawie lało, ale nie chciało mi się siedzieć w domu, więc wskoczyłem na rower. Najpierw 6 km do Arkadii, tam nabywam spodnie przeciwdeszcowe, przebieram się (zwykłe nasiąkniete do granic możliwości ładuję do siatki i jadę dalej). Spodnie po godzinie silnej ulewy okazały się nie do końca przeciwdeszczowe, troszkę przesiąkły, ale bez tragedii - w porównaniu ze zwykłymi portkami to i jak jak niebo a ziemia. Zrobiłem sobie traskę przez puściutkie miasto do Placu Konstytucji (na mieście zaledwie kilku rowerzystów widziałem, ale przechodniów i samochodów też niedużo), potem powrót na Bielany przez Ochotę, Wolę i Bemowo, łącznie wyszło 28 km. Jazda w lejącym deszczu to duża frajda, przezycia bezcenne :)

Pod wieczór wypogodziło się, więc jeszcze zrobiłem rundkę z Bielan przez Wólkę i Dąbrowę Leśną do Łomianek, stamtąd powrót do domu wzdłuż wylotówki na Gdańsk (nie wiem, czemu lubię trasy wypchane samochodami, ale lubię) i małe krążenie na Bielanach po drodze. 22 km. Rowerek po kąpieli deszczowej trochę skrzypi, trzeba będzie oliwić.

Łącznie 50 km w ciągu dnia.

46 km po mokrej i wietrznej Warszawie

Sobota, 2 lipca 2011 · Komentarze(0)
Zapowiadali na dziś ulewy w Warszawie, a tu przed południem o dziwo zaledwie lekko kropi, przynajmniej u mnie na Bielanach. No to wskazkuję na rower i do przodu, przy okazji testuję nową przeciwdeszczową kurtkę. Zdała egzamin. Jazda raczej ciężka, z powodu silnego wiatru. Z Bielan jadę na Żoliborz, przez Powązki przedostaję się na Młynów, potem zahaczam o Jelonki, Górce, Bemowo... Wracam zgrzany i zmachany do domu, 28 km zrobione. Potem jeszcze mały wypad na Bemowo i krążenie po Bielanach, dobijam do 40 km. Pod wieczór wycieczka na małe zakupy i trochę jazdy po pustych bielańskich ulicach. Łącznie zrobione 46 km, wystarczy na dziś.

Przejażdżka przed północą

Piątek, 1 lipca 2011 · Komentarze(0)
W piątek do pracy wybrałem się z różnych względów samochodem i lejący cały dzień w Warszawie deszcz pokazał, że także i z tego względu był to słuszny wybór. Po pracy cały dzień spędziłem na mieście, do domu wróciłem o 23:30, a że akurat przestało padać, to dla przyzwoitości wskoczyłem na rower na małą przejażdżkę i tak zrobiłem 10 km po Bielanach.

W sumie jazda nocą przez puste miasto po mokrych ulicach to fajna sprawa :)