153 km
Sobota, 9 lipca 2011
· Komentarze(2)
Kategoria Ponad 117 km
W sumie zaczęło się niewinnie - od wizyty u fryzjera. Podjechałem rowerkiem, ostrzygli mnie, pokrążyłem po Bielanach, na liczniku nędzne 6 czy 7 km. Później na zakupy do Decathlona na Ochocie i z powrotem, wracam na chwilę do domu i stwierdzam, że jeżdzę dalej - słońce, zero wiatru, trzeba korzystać. Odwiedzam Wólkę Węglową, potem znów Bielany, Bemowo, Żoliborz... Wracam do domu coś zjeść, już ok. 60 km zrobione. Jem, jadę dalej, tym razem kieruję się na Izabelin (to już poza Warszawą), potem Lipków, Babice, Groty, Bemowo i sporo krążenia po Bielanach. Jedzie się świetnie, jak na jakichś dopalaczach :) Znów do domu, na liczniku 96 km. Obiadek, wypad na zakupy, trochę jeżdżenia po Bielanach i mam prawie 110 km (107 czy 108, nie pamiętam dokładnie, nieistotne). Robię sobie przerwę i znów ruszam - Żoliborz, Krakowskie Przedmieście, Mokotów (tam sporo nabijam kilometrów, krążąc po lokalnych ulicach), znów Śródmieście, Wola, Bemowo, krążenie po Chomiczówce... Czas do domu, 153 km, rekord życiowy (chodzi o kilometry przejechane w ciągu dnia). Może dla wielu 153 km w ciągu dnia to śmieszny dystans, ale dla mnie, 33-letniego przeciętnego zjadacza chleba, pracującego za biurkiem i jeszcze do niedawna zmagającego się z 15-kilową nadwagą (na szczęście to już mam za sobą) to jednak jest jakiś powód do dumy.
Co ciekawe, nogi i tyłek spoko wytrzymały i jeszcze byłbym w stanie sporo przejechać, ale potwornie bolą mnie plecy od dziur w jezdni, krawężników, rowków odpływowych, ścieżek z kostki bauma (unikam jak ognia, ale czasem jadę tym szajsem)... Kiedyś dobiorę sobie długą trasę równiutkim asfaltem i pęknie 200 km :)
A teraz czas na browarek :)
Co ciekawe, nogi i tyłek spoko wytrzymały i jeszcze byłbym w stanie sporo przejechać, ale potwornie bolą mnie plecy od dziur w jezdni, krawężników, rowków odpływowych, ścieżek z kostki bauma (unikam jak ognia, ale czasem jadę tym szajsem)... Kiedyś dobiorę sobie długą trasę równiutkim asfaltem i pęknie 200 km :)
A teraz czas na browarek :)