Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:1823.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:60.77 km
Więcej statystyk

Rozkojarzeni spaliniarze czyli idą święta

Sobota, 10 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Święta to magiczny czas. Gdy się zbliżają, stajemy się coraz bardziej nerwowi, agresywni, jesteśmy w ciągłym niedoczasie, tłumnie odwiedzamy centra handlowe, przypychając się z tysiącami innych ludzi, a wszystko po to, by 24 grudnia zasiąść przy stole z rodziną, za którą też nie zawsze przepadamy. Wczoraj w Warszawie można było już wyczuć atmosferę zbliżających się świąt.

Bo zwykle po Warszawie roweruje się w soboty spokojnie. O ile w dzień powszedni, gdy "poziom zaganiania" jest u przeciętnego zjadacza chleba znacząco większy, łatwo o niebezpieczne sytuacje, o tyle sobota to zawsze był pełen relaks. A tu wczoraj parę razy zostałem prawie potrącony przez rozkojarzonych spaliniarzy myślących zapewne o perspektywie świąt (w tym raz klasycznie na przejeździe rowerowym przez ulicę, w Warszawie takie przejzdy to raczej pułapka na rowerzystów), a jakiś czubek próbował mnie "edukować" (tak, niektórzy spaliniarze na widok rowerzysty odkrywają w sobie pedagogiczne talenta), co skończyło się obustronną wymianą uprzejmości, jakimiś śmiesznymi groźbami z jego strony oraz odciśnięciem mojej pięści na karoserii jego samochodu, jako że i ja dałem się ponieść życzliwej atmosferze świąt.

I tak w święteczej atmosferze przejechałem wczoraj łącznie 67 km, wszystko po Warszawie.

Wesołych Świąt! :)

11000

Piątek, 9 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Stało się, przejechawszy w piątek 45 km osiągnąłem magiczną liczbę 11000. Poza tym rowerowo dzień bez historii.

Kopa

Czwartek, 8 grudnia 2011 · Komentarze(4)
Zrobiłem wczoraj kopę. Kopę kilometrów. Sześćdziesiąt znaczy się. Przy okazji ja i rower zażyliśmy kąpieli wodno-solno-błotnej. Tak to już jest w taką pogodę... Ulice przemierzane te same, co zawsze, nic ciekawego, dzień bez historii. Odwiedzone dzielnice: Bielany, Żoliborz, Wola, Śródmieście, Mokotów. Nudy, co nie? :)

Miejski sport ekstremalny :)

Środa, 7 grudnia 2011 · Komentarze(3)
Różne można uprawiać sporty ekstremalne. Jedni wspinają się w Himalajach, inni nurkują głęboko pod wodą, a ja lubię przejechać się warszawskimi wielopasmówkami w godzinach szczytu :) Gdy spalinowe towarzystwo stoi w korku, to jeszcze luz, ale jak się z tego korka uwolni... Prędkość rzędu 80-100 km/h na wielu szerokich ulicach to norma. I wtedy robi się ciekawie. Wczoraj na przykład jechałem sobie w popołudniowym szczycie ciągiem Chałubińskiego-Al.Niepodległości, a potem Wisłostradą na odcinku z Wilanowa do Mostu Poniatowskiego. Jeśli komuś brakuje adrenaliny, to też powinien spróbować :)

Bilans dnia: 67 km. Najdalej zapuściłem się na Wilanów. A może do Wilanowa? Cholera wie, jak to się poprawnie mówi, zdania w Warszawie są podzielone...

55 km

Wtorek, 6 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Pogoda może nie rozpieszczała, ale tragedii też nie było. Rano robię 27 km, po południu dorzucam 28, przy okazji odwiedzając centra handlowe :) Wiadomo, Mikołajki! Przy okazji łapię po południu małą deszczową kąpiel, ale bez tragedii.

Bilans: 55 km na koniec dnia.

Deszczowo

Poniedziałek, 5 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Padało wczoraj w Warszawie dosyć potężnie, zwłaszcza rano. Cóż, na moje rowerowanie też to jakoś wpłynęło, zamiast tradycyjnych 25 km rano zrobiłem w strugach deszczu zaledwie 16 :) Po pracy miałem parę spraw do załatwienia i głównie do tego służył mi rower - a to podskoczyć na Pl.Zawiszy, a to na Świętokrzyską, a to na Bemowo... Na szczęście z nieba już nie lało.

Wyszło 44 km pod koniec dnia.

53 km

Niedziela, 4 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Skromnie - pogoda nie nastrajała do rowerowania (silny wiatr) i miałem sporo innych spraw na głowie. Więc wyszło z tego 53 km po Bielanach, Żoliborzu, Bemowie i Woli. Zdecydowanie nic ciekawego, o dłuższych wyprawach rowerowych poza miasto mogę na razie z różnych względów zapomnieć.

78 km

Sobota, 3 grudnia 2011 · Komentarze(0)
Miałem zrobić tego dnia 100 km, ale deszcz, który zaczął padać wieczorem, sprawił, że mi się odechciało :) Więc zostało 78 km. 40 km zrobiłem na początek dnia - zapuściłem się z Bielan wzdłuż Wisły aż na dalekie Powiśle (dalekie, tj. bliżej stadionu Legii niż Mariensztatu), stamtąd odbiłem w okolice Marszałkowskiej i wróciłem na Bielany, gdzie jeszcze trochę kilometrów nałapałem. Dalej było już tylko "drobienie" co jakiś czas po Bielanach i chyba też po Bemowie, już nie pamiętam dokładnie :) I tak dobiłem do 78 km. No a potem spadł deszcz...

Tuptuś, tuptuś, tuptuś!

Piątek, 2 grudnia 2011 · Komentarze(0)
W piątek o dziwko kierowcy nie dawali się we znaki, za to na ścieżkach rowerowych uaktywnili się tuptusie. Normalnie o takich rzeczach nie piszę, po tuptuś na ścieżce rowerowej to w zasadzie standard, ale w piątek było tych tuptusiów wprost zatrzęsienie. Jedni szli dziarskim krokiem, inni zaledwie człapali, a niektórzy po prostu sobie stali. Jednak dzwonek to bardzo ważna część roweru, w takich sytuacjach czyni cuda :)

Co do samego jeżdżenia, to zebrało się tego 67 km, a najdalej zapuściłem się z Bielan aż na Okęcie. No i cały czas poszukiwałem optymalnego ustawienia nowego siodełka. Chyba w końcu znalazłem :) Siodełko jest OK, jeszcze je trochę czuję jako "ciało obce", ale nie ma bólu, nie ma niewygody, więc jestem zadowolony.

No i to tyle.

Jest grudzień - jest jazda! Plus nowe siodełko

Czwartek, 1 grudnia 2011 · Komentarze(2)
W grudzień postanowiłem wejść z impetem, wskutek czego natrzaskałem 81 km po Warszawie - po Bielanach, Żoliborzu, Śródmieściu, Woli i Bemowie. Czyli tam, gdzie zwykle :) No i zafundowałem sobie nowe siodełko, bo dotychczasowa "kanapa" była już mocno nadszarpnięta i miała też swoje wady. Nowy nabytek (Author ErgoGel) to w porównaniu z siodłem dotychczasowym prawie że deska :) Ale jest OK, przejechałem na tym nabytku wczoraj 40 km (dzisiaj kolejne 27), nic nie boli, czuję je jeszcze jako ciało obce, ale to z czasem minie.

A stare siodełko spoczywa sobie teraz na półce jako rezerwowe.