Licznik jest głupi i wariuje :)

Piątek, 24 sierpnia 2012 · Komentarze(8)
Przejechałem w piątek uczciwe 45 km. A potem patrzę na licznik, co to sobie w domu leżał, a tam... A tam nagle nie wiadomo skąd dystans 48 km i maksymalna prędkość jakieś 140 km/h :) Jednym słowem licznik zwariował i nabił mi 3 dodatkowe kilometry, które potem musiałem ręcznie anulować.

Czy ktoś orientuje się, jaka jest przyczyna tych licznikowych wariacji? Zwarcie jakieś czy co? Licznik to prymitywna Sigma Speedmaster 8000, przewodowa.

Nie lubię takich sytuacji, jako że licznik to przecież najważniejsza część roweru. Gdyby nie liczniki, nie byłoby nas wszystkich na BS, czyż nie :)

Wariującym licznikom mówimy NIE!

Legia

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · Komentarze(7)
Ot taki obrazek z dnia wczorajszego:



Bez roweru, bo z rowerem nie wpuszczali :) Rower został na zewnątrz.

Wreszcie jakiś w miarę konkretny dystans przejechałem. Miałem nawet czas na więcej, ale jakoś mi się nie chciało robić stówy na siłę. 77 km to też jest coś :)

Stówka powinna pęknąć jutro.

Nawet dętek ostatnio nie przebijam

Środa, 22 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Wtorek był bezrowerowy (nieważne dlaczego, po prostu był), odbiłem to sobie w środę, przejeżdżając całe 66 km. Początek dnia to fajna lekka jazda, popołudnie to już zmagania z silnym wiatrem.

Poza tym nudy, nawet dętek ostatnio nie przebijam :)

Skromność

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Ostatni poniedziałek zamknąłem wynikiem 28 km. Czemu tak mało? No wiecie, skromność przeze mnie przemawia :)

Bo czasem w życiu trzeba być skromnym.

Niedziela leniwa ale bez tragedii

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Przejechałem całe 61 km, na więcej czasu nie starczyło. Znów otarłem się o Puszczę Kampinoską, przemieszczając się lasami pomiędzy Dziekanowem Leśnym a Sierakowem. Poza tym asfalciki :)

Ale ogólnie cały weekend to nic ciekawego (oprócz tego, że znów zacząłem jeździć), w kolejny trzeba dla przyzwoitości 8 gmin zaliczyć. Na więcej znów nie będę miał czasu, 8 sobie zaplanowałem. Dobre i to :)

Wreszcie!

Sobota, 18 sierpnia 2012 · Komentarze(6)
Po tygodniu przerwy spowodowanej chorobą wreszcie wsiadłem na rower! Przejechałem całe 65 km, zahaczając zarówno o centrum Warszawy jak i tereny podwarszawskie. Coś niedobrego stało się ze mną przez tę chorobę, bo zajrzałem nawet do... Puszczy Kampinoskiej. Dla mnie, człowieka przykutego do asfaltu, był to zaiste wyczyn. A oto i dwie fotki z puszczy:





To skrzyżowanie szlaków, jeden prowadzi ze wsi Sieraków (stamtąd jechałem) bodajże do Dąbrowy Leśnej, drugi wiedzie z Wólki Węglowej (tam skręciłem) w stronę Dziekanowa, aczkolwiek do samego Dziekanowa chyba nie dochodzi, trzeba się "przesiąść" na inny szlak. No nieistotne, przewodnik puszczański ze mnie kiepski, więc mądrzyć się nie będę. W każdym razie źle nie było - okazało się, że mój pancerny zdezelowany rower na puszczańskich szlakach radzi sobie świetnie. Co prawda nie pokonuje przeszkód niczym rączy rumak, lecz raczej miażdży je z wdziękiem słonia, ale efekt był zadowalający, ok. 20 km/h lub szybciej można było spokojnie po tych puszczańskich szlakach jechać. No może poza niektórymi odcinkami żółtego szlaku do Wólki Węglowej, gdzie parę razy wyhamował mnie piach, ale nie na tyle, abym musiał zeskakiwać z roweru. Szło przejechać.

Ale i tak co asfalt to asfalt :)

Przerwa

Piątek, 10 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Znów 34 km, a choroba zrobiła swoje. To był ostatni dzień rowerowania, potem lekarz, leżenie w domu, faszerowanie się kilogramami leków... Przerwa w jeździe trwała aż do soboty 18 sierpnia, w sobotę znów wsiadłem na rower. Bloga uzupełnię jutro.

Fajnie znowu rowerować i być w pełni sił :)

Upadek - ciąg dalszy

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · Komentarze(2)
Jeszcze się broniłem przed pójściem do lekarza, jeszcze nawet dotoczyłem się do pracy. Niestety ogólne rozbicie, senność, bolące gardło i zawroty głowy nie wróżyły nic dobrego, nie pozwalały też na rowerowe szaleństwa. 34 km - tyle z siebie wykrzesałem. Że też akurat w sierpniu musiało mnie dopaść...

Początek degrengolady

Środa, 8 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
W zasadzie to początek degrengolady zaczął się już dwa dni wcześniej. Zaczęło mnie łapać choróbsko. Ale w środę 8 sierpnia 47 km jeszcze jakoś przejechałem. Potem było już gorzej. Ale o tym w następnych wpisach.