Nie kapitulujmy przed blaszakami

Środa, 21 grudnia 2011 · Komentarze(4)
Zrobiłem wczoraj 68 km przedświątecznie. Dlaczego przedświątecznie? Bo kluczem programu była wyprawa po pracy po odbiór prezentu na dalekim Ursynowie (a startowałem z Woli) a potem jazda z tym na Bielany przez całe miasto. A że wcześniej zrobiłem 25 km przed pracą i 7 w trakcie, to łączny bilans dnia zamknął się ładnym wynikiem 68 km.

Jazda na Ursynów i z Ursynowa oznaczała przeciskanie się między samochodami na zakorkowanych ulicach. Najgorzej było na Puławskiej, gdzie są wąskie pasy i jedna furgonetka (nie mówiąc już o autobusie) czyni przejazd niemożliwym. Na różnych forach dyskusyjnych różni mądrale radzą, żeby z tego powodu nie korzystać z głównych ulic, tylko poruszać się drugorzędnymi ulicami, czasem nawet nadkładając drogi. Czy taka postawa jest właściwa? Nie, ona nie jest właściwa, ona oznacza kapitulację przed tonami blachy zasyfiającymi codziennie warszawskie ulice, oznacza oddanie hałaśliwym i smrodzącym blaszakom gigantycznej przestrzeni. Tymczasem ja mam takie samo prawo jak spaliniarze poruszać się najkrótszą możliwą drogą z punktu A do punktu B, mam prawo jeździć głównymi ulicami i kapitulować nie zamierzam. I chciałbym, aby rowerzystów na głównych ulicach było coraz więcej. Może kiedyś dożyjemy tych czasów, gdy takie ulice z trzema pasami w jedną stronę zostaną zwężone, aby wygospodarować miejsce na drogę dla rowerów?

Bądźmy twardzi, nie uciekajmy na boczne ulice, jeździjmy głównymi. Czasem trzeba się wtedy trochę namęczyć, ale uważam, że warto.

Komentarze (4)

"Tymczasem ja mam takie samo prawo jak spaliniarze poruszać się najkrótszą możliwą drogą z punktu A do punktu B, mam prawo jeździć głównymi ulicami i kapitulować nie zamierzam." - I tak trzymać !

transatlantyk 10:39 czwartek, 29 grudnia 2011

"Zrównoważony" jest w ten sposób w całej Polsce :(
Ja jednak uważam, ze tak samo płacę podatki, jak użytkownicy samochodów, mam prawo korzystać z jezdni tak jak oni. Oby nas, z takim podejściem, było coraz wiecej :)

rowerzystka 09:37 piątek, 23 grudnia 2011

Cieszę się, ze się ze mną zgadzasz. Mnie zwłaszcza smucą tzw. dobre rady ludzi, którzy deklarują się jako aktywni rowerzyści, a radzą jeździć bocznymi ulicami, uznając, że to co jest teraz na ulicach, to jest OK.

Weźmy taką ul.Puławską w Warszawie. Dla samochodów po trzy pasy w każdą stronę plus miejsca parkingowe, dla pieszych wąziuteńki chodnik (no bo trzeba było zrobić miejsca parkingowe samochodzikom, więc piesi poruszają się między zderzakami samochodów a ścianami budynków), dla rowerów nic. Na szczęście jest jeszcze tramwaj po środku, ale nie ma tzw. priorytetów i w efekcie wlecze się, zaliczając mnóstwo czerwonych świateł na skrzyżowaniach. Ot "transport zrównoważony" po polsku.

lukasz78 09:04 piątek, 23 grudnia 2011

Bardzo podoba mi się Twoja postawa, ja też tak uważam, ale często jestem negowana za taką postawę. Jak jeżdżę po ulicach Szczecina, to zazwyczaj tak by mnie kierowcy widzieli. Nie czaję się przy samym krawężniku.

rowerzystka 20:44 czwartek, 22 grudnia 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa orzon

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]