Znowu 56 km

Wtorek, 18 października 2011 · Komentarze(0)
W poniedziałek było 56 km, we wtorek... też 56. Głównie krążyłem między Bielanami a Wolą, zahaczyłem też o Bemowo. Dzień w sumie bez historii, po poniedziałkowym spadku formy powoli doszedłem do siebie. Idzie ku lepszemu.

Spadek formy

Poniedziałek, 17 października 2011 · Komentarze(0)
Wymęczyłem wczoraj 56 km po Warszawie, ale zanotowałem ogromny spadek formy, bo się czymś przytrułem i bolał mnie brzuch cały dzień, siły witalne też mnie opuściły. Oby kolejne dni były lepsze!

88 km

Niedziela, 16 października 2011 · Komentarze(0)
Tym razem trochę więcej jeżdżenia było. Rano jadę z Bielan przez Most Grota na tzw. Zieloną Białołękę, potem trafiam w okolice centrum handlowego M1, a następnie wracam do domu, zahaczając jeszcze o Bródno 41 km wyszło. Później robię trochę kilometrów po Bielanach i Bemowie, następnie mały wypad na Ochotę do Blue City, po czym jeszcze trochę jeżdżę po Bielanach.

Łącznie zrobiłem 88 km.

Nędzne 27 km

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(0)
Zrobiłem w sobotę nędzne 27 km, bo dzień miałem zajęty zupełnie czym innym, zdarza się :( Rano 20-kilometrowa rundka po Bielanach i Żoliborzu, tuż przed snem 7 km po Bielanach. I to wszystko.

Ursus, Ochota, Ochota, Ursus i... Ochota

Piątek, 14 października 2011 · Komentarze(0)
Zacząłem dzień od 34-kilometrowej przejażdżki przed pracą. Z Bielan przez Jelonki i Gołąbki przedostałem się do Ursusa, a stamtąd przez Włochy i Ochotę dotarłem do roboty na Wolę.

Po pracy znów jadę na Ochotę, tam w sklepie sportowym kupuję sobie opaskę na łeb (bo wiało strasznie i z gołą głową nie dało się jeździć) i znów jadę do Ursusa. Krążę tam dosyć długo, po czym wracam do domu, znów przez Ochotę :)

A na koniec dnia wybieram się z domu na małe zakupy i gdzie? Znów na Ochotę :) Potem wracam i jakieś tam jeszcze kilometry robię na Bielanach.

Wyszło 104 km pod koniec dnia. Wreszcie znów przekroczyłem stówkę.

50 km

Czwartek, 13 października 2011 · Komentarze(0)
Przed pracą zapodałem sobie całe 32 km (docierając z Bielan najdalej na Mokotów i Ochotę i sporo krążąc po Śródmieściu), w trakcie pracy kilka dodatkowych kilometrów, po pracy powrót na Bielany i jeszcze bardzo późnym wieczorem 4 kilometry, aby dobić do okrągłej cyferki 50.

Ogólnie dzień bez historii. No może niekoniecznie, paru samochodziarzy ostro mnie wkurzyło (trąbienie, wymuszanie pierwszeństwa), ale do tego już przywykłem, więc o czym tu pisać?

I to tyle z wczoraj.

Się wypierniczyłem, czyli "brawa" dla drogowców

Środa, 12 października 2011 · Komentarze(2)
No i się wypierniczyłem przy skrzyżowaniu Al.Solidarności i JP2. Przyczyna? Wjechałem na ścieżkę rowerową(???), na której był namalowane białe pasy (przejście dla pieszych). Wcześniej padał deszcz i okazało się, że farba użyta do malowania pasów podlana deszczem tworzy idealną powierzchnię poślizgową. Jedno z kół straciło przyczepność i oto glebnąłem. "Brawa" dla naszych drogowców za stosowanie takiej gównianej farby. Upaść na ścieżce rowerowej to jeszcze luz, ale upaść na środku pasa na ruchliwej jezdni to raczej bym nie chciał. Na promocji w Castoramie kupili tę farbę czy jak?

Ogólnie przejechałem w ciągu dnia 65 km, wszystko po Warszawie, od Bielan po Mokotów.

61 km

Wtorek, 11 października 2011 · Komentarze(0)
Rano 30 km przed pracą (a może 29 km, już nie pamiętam) i jazda po Woli, Śródmieściu, Ochocie i Mokotowie. Plus kłótnia z nadpobudliwym kierowcą. Ogólnie jeździło się tak sobie - mokra nawierzchnia (i przez to gorzej działające hamulce), gigantyczne korki (trochę wiatru i deszczyku i już część nieodpornych zbiorkomowców chroni się w blaszanych puszkach) i ogólnie jakaś wyczuwalna nerwowość. No ale takie dni też się zdarzają i nie można się poddawać :)

Po pracy wracam na Bielany, gdzie robię jeszcze trochę kilometrów i mam łącznie 50 km na liczniku. A wieczorem dorabiam jeszcze 11 km, jeżdżąc po Bielanach i Żoliborzu - tym razem jest przyjemnie, całkiem nawet ciepło, niewielki tylko wiatr i zero samochodów. Czy nie mogłoby być tak zawsze? :)

Wyszło 61 km pod koniec dnia.

Na ulicach robi się niebezpiecznie

Poniedziałek, 10 października 2011 · Komentarze(3)
Na warszawskich ulicach wraz z nadejściem jesieni robi się coraz bardziej niebezpiecznie. Kierowcy jeżdżą jakoś dziko, nerwowo, chaotycznie - może to niskie ciśnienie i brak słońca tak na nich działa? Wczoraj prawie zostałem potrącony przez jakąś terenówkę, której kierowca zauważył mnie w ostatniej chwili, gdy skręcałem w lewo (jechałem legalnie jezdnią i miałem pierwszeństwo) i łaskawie zahamował. Niewiele brakowało, aby gość podciął mi tylne koło. A dziś tak samo - nerwowość i samochody atakujące z każdej możliwej strony. Pewnie też część pasażerów zbiorkomu przesiadła się do puszek, aby nie marznąć na przystankach, bo korki są ogromne (większe, niż jeszcze paręnaście dni temu), za to umiejętności u niektórych kierowców puszek kompletnie brak.

Już chyba zaczynam rozumieć, czemu w październiku znaczna część rowerzystów znika na długie miesiące z dróg. Wydaje mi się, że nie chodzi tylko o klimat (tu pomoże dobrze dobrane ubranie), lecz o brak poczucia bezpieczeństwa.

W tych warunkach miejskiej dżungli przepedałowałem wczoraj 70 km.

Skromne 46 km

Niedziela, 9 października 2011 · Komentarze(0)
W niedzielę z różnych przyczyn nie miałem wiele czasu na rowerowanie, więc zrobiłem tylko 46 km. Najpierw dotarłem z Bielan na Ochotę, by przez śródmieście wrócić do domu, potem robiłem jeszcze jakieś kilometry na Bielanach. Skromnie, bez historii.