Tytułem uzupełnienia - cz. 4

Piątek, 14 czerwca 2013 · Komentarze(6)
Piątek - 31 km po Warszawie.

Dajcie mi jeszcze trochę czasu, jutro opiszę, jak to pod Zwoleniem w sobotę krążyłem i fotki też będą. Wiecie, gdzie ten Zwoleń? Jeśli nie, to się dowiecie :)

Choć rewelacji bym nie oczekiwał, Florencja to jednak nie jest...

Tytułem uzupełnienia - cz. 3

Czwartek, 13 czerwca 2013 · Komentarze(9)
37 km, bez błysku, przejechane i tyle.

Fotki z Grochowa:

1. Plac Szembeka



2. Grochowska tuż przy Rondzie Wiatraczna



Jeśli ktoś chce dobrze poznać Warszawę, powinien koniecznie pojechać na Grochów. Nie będę teraz pisał, dlaczego. Po prostu trzeba pojechać i już. Zapewniam, że nikt nie będzie żałował.

Bo klimat jest nie do podrobienia. Z tych naprędce cykniętych fotek wynika niewiele, trzeba zwiedzić samemu. Polecam. Jak ktoś przyjedzie do Warszawy rowerem, to mogę pooprowadzać.

Samochodziarzu, zła karma zawsze wraca

Niedziela, 9 czerwca 2013 · Komentarze(9)
Była niedziela, w Warszawie odbywało się rowerowe święto, rowerzyści ruszyli na miasto. Jeździli sobie i jeździli, nagle z nieba lunęło. Siedzę sobie w domu, odpalam internet, a tu pod artykułem o rowerowym święcie widzę takie komentarze:

czasem to to ciesze sie z deszczu....

Dobrze daje (deszcz). Kara musi być.

Dobry Bóg wiedział kiedy zesłać burzę.

Mam pytanie do uczestwników akcji - jak im się jechało w tak rzadko spotykanych w Polsce okolicznościach, jakimi są niekorzystne zjawiska pogodowe? Lepiej niż samochodem lub komunikacją miejską? Ilu z niedzielnych rowerzystów przemokło, będzie chorych i będzie okupować swoją zdrową masą przychodnie: "Bo katar, bo temperatrura, bo dziecko kaszle?"


A później napływają doniesienia, że na Trasie AK w Warszawie... zalało parę samochodów. Wypogodziło się, podjeżdżam na miejsce, focę:





I cóż mogę napisać? Drogi samochodziarzu, nigdy nie naśmiewaj się z rowerzystów, którym na głowę spadł deszcz. Bo zła karma zawsze wraca...

PS. Ale tych samochodowych powodzian to mi w sumie szkoda, szczerze. Do dupy są te odwodnienia :(

Tour de Kutno & Łęczyca

Sobota, 8 czerwca 2013 · Komentarze(20)
Kategoria Ponad 117 km
W sobotę nie "odkrywałem Ameryki", nie zapuszczałem się w jakieś niesamowicie interesujące tereny, lecz robiłem typową zaliczeniówkę. No wiecie, trochę gmin trzeba było zaliczyć. Wyszło 12.

Podróż z Zachodniego do Kutna pociągiem o dziwo bez przygód. Pani w kasie kulturalnie wypisała karteczkę, że "nie da się" kupić biletu na rower, a kanar wypisał w pociągu bilecik bez dopłaty. Luzik.

Z Kutna kieruję się na Łęczycę nieco wydłużoną drogą, krajobrazy mniej więcej takie:



W Łęczycy rzut okiem na małą staróweczkę...



...potem przerwa na uzupełnienie kalorii i mikroelementów...



...i zwiedzam miasteczko Ozorków, to już całkiem blisko Łodzi. Cóż mogę rzec o tym Ozorkowie, oceńcie sami...





Powiem tylko tyle - miejsce zdecydowanie dla koneserów :)

Z Ozorkowa toczę się na zachód lokalnymi drogami, posiłkując się jakąś mapą w telefonie, która ma tę wadę, że nie odróżnia asfaltu od gruntówki, więc czasem wygląda to wszystko tak:



A tu już jakaś rzeka - nie wiem, czy to gmina Wartkowice czy już Świnice Warckie, ale nieistotne. Istotne jest to, że rzeka mocno się rozlała:



Cóż, ulewy zrobiły swoje.

Jazda w sumie bez historii, czasem asfalt, czasem gruntówka, generalnie sprawnie do przodu, wiatru praktycznie nie ma, deszcz nie pada, można kręcić. To już wieś gminna Grabów...



...po czym toczę się na Kutno, mieszając asfalty i gruntówki. Czasem pytam o drogę tubylców i w ten sposób dowiaduję się, że miejscowi na asfaltową drogę mówią "smołówka" :)

Jest smołówka - jest impreza! W końcu dotaczam się do Kutna...



...focąc jakieś bieda-domy przy torach kolejowych. Na stację docieram kilkanaście minut przed odjazdem pociągu, podróż do Warszawy InterRegio, więc bez problemów.

Na koniec mapa.

Dzień OK.

Sajgon

Piątek, 7 czerwca 2013 · Komentarze(7)
Warszawa w piątek to niestety Sajgon. Tylko oczy tubylców nieco mniej skośne...

Fotki:

1. Grzybowska, róg Towarowej



2. Bielański drapieżnik



Jakoś tak dobrze się czuję, kiedy wiem, że już nie muszę pisać długaśnej notki, tylko mogę pisać cokolwiek, ponownie stałem się blogowym panem samego siebie. To znaczy zawsze mi się wydawało, że nim byłem, ale w rzeczywistości brakowało mi ostatnio w tym wszystkim luzu. Teraz odzyskałem go z powrotem, nic nie muszę.

Wiecie co? Fajne uczucie.

Formuła bloga wyczerpała się

Czwartek, 6 czerwca 2013 · Komentarze(11)
Piszę to z pewnym smutkiem, ale trzeba to w końcu uczciwie przyznać - formuła tego bloga wyczerpała się.

Prawda jest niestety taka, że coraz mniej czasu poświęcam temu, co piszę, a coraz bardziej odfajkowuję kolejne notki. To niestety widać i rzeczywistości się nie oszuka. Dlatego postanowiłem przystopować trochę z tym blogiem. To znaczy notki będę zamieszczał, żeby statystka się zgadzała, ale nie gwarantuję, że dam od siebie coś więcej, niż parę suchych zdań. Zresztą na dłuższe teksty i tak od jakiegoś czasu nie ma tu zapotrzebowania, więc co mam się przemęczać? Utonę w BS-owej masie, przynajmniej na jakiś czas. Zresztą już dawno w niej utonąłem, tylko w końcu to dostrzegłem. Piłkarze mawiają "jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz", w rowerowaniu i blogowaniu też się chyba to sprawdza.

Tytułem uzupełnienia czwartku - 50 km po Warszawie, jazda w spalinie.

Fotki:

1. Łazienki



2-3. Grochów





4. Bielany, osiedle Chomiczówka



I to tyle. Moim paliwem był entuzjazm, paliwa właśnie zabrakło. Może kiedyś znowu uzupełnię baki?

Integracja

Środa, 5 czerwca 2013 · Komentarze(4)
W środę integracyjna jazda z Limitem i jego 3 ziomkami, którzy jadą wzdłuż Wisły przez całą Polskę na rowerach. Odbieram towarzystwo w Wilanowie, robię za przewodnika, jeździmy po Warszawie aż do Łomianek, tam się żegnamy, ja wracam do siebie, a koledzy pedałują dalej do Nowego Dworu.

Trochę tę Warszawę poznali - urywające się DDR-y, technika jazdy w korku... Ale też sporo fajnych miejsc od Krakowskiego Przedmieścia i Zamku Królewskiego począwszy a na Stadionie Narodowym skończywszy. Mam nadzieję, że podobało się w Warszawie :)

Trochę problemów technicznych też koledzy mieli po drodze, a to kapeć, a to zerwany łańcuch... Ale problemów nie ma przecież tylko ten, kto nie kręci :)

Zapraszam jakby co do Warszawy ponownie!

Na koniec zachód słońca nad Bielanami:



Fajny, ciekawie spędzony dzień.