39 km - wszystko po Warszawie. Płodzenia nudnych wpisów ciąg dalszy :)
Kolejny wpis tytułem uzupełnienia. Samą jazdą w dniu 10.07.2012 chwalić się nie ma co (40 km po Warszawie i tyle), więc wrzucam zdjęcia bielańskich kotów, napotkanych podczas jazdy ul.Barcicką.



Lubicie koty? :)
Wreszcie jakaś w miarę konkretna jazda. Wszystko co prawda po Warszawie, ale chociaż kilometraż jest całkiem OK. Objechałem m.in. Bemowo, Jelonki, Włochy, Ochotę, Wolę, Żoliborz... i Bielany oczywiście :) Czy coś jeszcze? Szczerze to nie pamiętam.
Na koniec tego nudnego wpisu fotka z Ochoty - pętla Szczęśliwice i okoliczne bloki. Ot taki warszawski banał, jak to u mnie :)
Ujeździłem się, co?
To nie pomyłka, 3 km to 3 km i tyle.
No to opis przejażdżki chyba sobie daruję, co? :)
Czas pouzupełniać bloga. Gorzej, że nie ma specjalnie czym.
W piątek przejechałem całe 43 km po Warszawie. I tyle.
Nie gniewajcie się, że blog zrobił się zapuszczony. W sierpniu odzyska dawny blask.
56 km po Warszawie - w sam raz, aby dokręcić do okrągłej liczby 27100 km. Poza tym zero przyjemności. Przyczyny raczej oczywiste.
Zaczynam tęsknić za mrozami :)
Wolicie upał czy mróz?
Lajtowo, upalnie, bez wzruszeń. 44 km po Warszawie. I tyle. Więcej nie napiszę, bo nie mam weny. Modlę się do Najwyższego, niech ześle mi wenę, bo na razie z tym krucho.
Trzymajcie za mnie kciuki :)
27000 km - tyle przejechałem, odkąd jestem na BS. Zajęło mi to niewiele ponad rok. Nieźle, aż sam jestem zdziwiony :)
Wczorajszy dzień to znów typowo lajtowe jeżdżenie. Jakoś tak dziwnie się z tym czuję, że nie walczę o miejsce w TOP10 w tym miesiącu, ale pewnie niedługo się przyzwyczaję :) Ale do 27000 dokręcić musiałem. Musiałem i już.
A na koniec tego nudnego wpisu wrzucam fotkę z pogranicza dzielnic Wola i Bemowo (w Warszawie oczywiście):

Mówią, że burdel u nas i nieład. A to bzdura, my w Warszawie taki porządek mamy, że nawet kapliczki są ponumerowane.
Nie spodziewaliście się, co?
W związku z moimi różnymi planami urlopowymi na lipiec (niekoniecznie rowerowymi) niniejszym oświadczam, że nie będę w tym miesiącu walczył o miejsce w TOP10. Jeśli zatem ktoś celuje w pierwszą dziesiątkę, to mam dla niego dobrą wiadomość - zwalniam jedną miejscówkę :)
To co, piszecie się na to miejsce?
A ponieważ nie walczę, to wczoraj jeździłem totalnie lajtowo i przejechałem 42 km - jak na moje standardy zaledwie 42 a nie aż 42.
W sumie nie żałuję, gorąco było.