Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2013

Dystans całkowity:2338.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:75.42 km
Więcej statystyk

Uzupełnias - 21.08.2013

Środa, 21 sierpnia 2013 · Komentarze(1)
Deszczas padas salis bożis dzienias, dlategos tylkos 7 kilometras, ale i tak fajnas jazdas, czystienas przyjemnis, tylkos trochas mokras dupas :)

Z Dąbrowy na Piotrków - 228 km

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · Komentarze(11)
Kategoria Ponad 117 km
1. Jadę z Centralnego do Dąbrowy Górniczej. Ok. 3 w nocy jestem w Dąbrowie.

2. Od 3 do 5:30 muszę jakoś przetrwać, bo o 5:30 ruszamy w trasę z Xtnt - namawiał mnie na wspólną trasę, aż namówił.

3. Przetrwałem. Ruszamy. Nawet przed 5:30.

4. Wjeżdżamy na teren Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Na jakiejś skałce cykam fotki:





5. Zamek w Ogrodzieńcu, odpoczywamy, cykam fotkę:



6. Góra, dół, góra, dół, góra, dół... Dla przerwania monotonii postój :) We wsi Kroczyce cykam fotkę kościoła, żeby cyknąć cokolwiek:



7. Za Kroczycami w tylnym kole schodzi mi powietrze. Dopompowuję, znów schodzi.

8. Znajduję wulkanizację w jakiejś wsi. Gość łata dętkę.

9. Znów schodzi powietrze, w innej wsi inny gość łata dętkę, dętka puszcza przy próbie napompowania, ale kupuję od gościa inną dętkę (używaną), nie pasuje wentyl, bo za krótki. Użycie gumowej podkładki sprawia, że wentyl zaczyna pasować. Można jechać dalej.

10. Żarki, postój, cykam fotkę:



11. Kręcimy na Olsztyn, ale ten koło Częstochowy a nie warmińsko-mazurski, postój na browara i jedzenie, jest też zamek, cykam fotkę:



12. Cykam fotkę krajobrazu za Olsztynem:



13. Upał ponad 35 stopni, ja totalnie niewyspany (2 godziny snu w pociągu), kręci mi się w głowie, Xtnt daje mi jakąś miksturę, co to ma mnie postawić na nogi.

14. Mikstura stawia mnie na nogi, jedziemy dalej.

15. Dojeżdżamy do Radomska. Fotki nie cykam, bo nie warto, jakieś zapyziałe miasto i do tego Cyganie w parczku przy fontannie :)

16. Kręcimy na Piotrków. Coraz bardziej daje się we znaki dupsko, poobcierałem totalnie w tym upale, coraz ciężej usiedzieć na siodełku.

17. Ostatnie kilometry przed Piotrkowem robię na stojąco :)

18. Piotrków, cykam fotkę na rynku:



19. Wypijamy browara na peronie, żegnamy się, każdy jedzie w swoją stronę.

20. Podróż do Warszawy na stojąco w wesołym przygodnie spotkanym towarzystwie, pijemy w pociągu browary.

21. Finisz :)

22. Mapa.

23. Fajnie było :)

Od Łomianek do Centralnego

Sobota, 17 sierpnia 2013 · Komentarze(3)
Dzień bez historii, toczyłem się to w jedną stronę, to w drugą, z Warszawy wyjechałem tylko raz, do samiutkich Łomianek. Poza tym stolica tylko i wyłącznie.

Wieczorem kurs na Dworzec Centralny i... Dalszy ciąg już w następnym odcinku :)

Klęska pod Rychlikami

Piątek, 16 sierpnia 2013 · Komentarze(7)
Plan był taki, aby przejechać ze Sztumu do Olsztynka i stamtąd pociągiem do Warszawy. Pobyłbym na Pomorzu dłużej, ale musiałem być na wieczór w Warszawie, bo... Nieważne, nie będę się uzewnętrzniał, w każdym razie byłem zły.

Jedzie się fatalnie, wiatr zawiewa w twarz, upał leje się z nieba, a organizm broni się przed jazdą, bo wcale nie chciałem wracać. Blokuje mnie moja podświadomość.

Opuszczam okolice Sztumu, wjeżdżam na kawałek Żuław, robię jakąś fotkę miejscowej architektury...



...po czym zaczynają się problemy. Tracę powoli powietrze w tylnym kole. Dopompowuję, kombinując pompkę od tubylca. Cykam fotkę...



...kieruję się na Rychliki, a tu całkowicie rozkopana droga, plac budowy, przebijam się przez wertepy. Tam znów spadek powietrza, znów dopompowanie, jazdę na Olsztynek odpuszczam, bo problemy z kołem i wiatr. Nie chce mi się. Mam dość, wkurzenie rośnie. Miałem tego dnia jechać do Gdańska, a nie turlać się do Warszawy, ktoś mnie ładnie urządził.

Olewam to wszystko i jadę na pobliski Pasłęk, gdzie chcę skończyć bieg. Oto i Pasłęk:







Stamtąd autobusem ewakuuję się do Warszawy. Kierowca strasznie marudzi, ale zabiera rower.

Dzień, o którym chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Bo ktoś mnie urządził, bo jechałem nie tam, gdzie chciałem. A wtedy nie da się dobrze jechać.

Przynajmniej ja nie potrafię...

Zdychanie pod Grudziądzem

Czwartek, 15 sierpnia 2013 · Komentarze(13)
Kategoria Ponad 117 km
Tutaj w zasadzie wszystko szło nie tak.

Zaczęło się od podróży pociągiem z Warszawy do Iławy. Jeśli liczyłem, że będę miał wygodną podróż, to się przeliczyłem. Pociąg nabity pasażerami i rowerami, ledwo wstawiłem swój pojazd, a podróż spędziłem na schodach (skład piętrowy, to chociaż schody były). Kiepsko.

Wysiadam w Iławie, chcę pozaliczać trochę gmin i dojechać do Sztumu, gdzie mam rodzinę i zamierzam nocować. Rower idzie coś ciężko, odkrywam kiepskie napompowanie tylnego koła. Co tu robić? Patrzę, a tu pod jakimś blokiem stoi stary rower, a do roweru przypięta gumką pompka :) Podjeżdżam, biorę pompkę, pasuje. Pompuję, mocuję z powrotem pompkę do czyjegoś roweru i jadę dalej. Wiem, że bez pytania, ale nie było kogo zapytać, no to postawiłem na samoobsługę :)

Jadę w kierunku powiatu grudziądzkiego. Jest źle, silny wiatr i to w kierunku niekoniecznie pożądanym. To jeszcze okolice Iławy:



Wieje, jest pochmurno, zaczyna się cała plejada upierdliwych wzgórz. Góra, dół, góra, dół... Zdycham. Żeby nie narzekać, to krajobraz jest OK:



W końcu osiągam Łasin, takie tam małe miasteczko blisko Grudziądza, całkiem tam ładnie:





Posilam się w tym Łasinie i kręcę dalej, robię kawałek trasy z wiatrem, więc chwila wytchnienia. W końcu odbijam na Prabuty i wytchnienie się kończy. Kiepskimi drogami przetaczam się przez jakieś wiochy...



...i jeśli ktoś mi wmówi, że te złuszczone chałupy, bieda w obejściach i dziurawe drogi, to "Polska A", to parsknę śmiechem.

Mijam miasteczko Prabuty, gdzie nie chce mi się robić zdjęć, bo cóż, z nóg mnie nie zwaliło. Zaliczam kolejne wioski...





...i w końcu kieruję się do celu. Na Sztum. Jeszcze tylko podziwiam krajobraz...



...i docieram w okolice Sztumu, przecinając linię kolejową Warszawa-Gdańsk. A tam wszystko rozbebeszone kompletnie, już od wielu lat nie potrafią zbudować tego odcinka, rozpierdziel totalny, pociągi wloką się po jednym torze z prędkością żółwia i tak od lat. Podobno ma tam jeździć docelowo nasze "pędolyno" :) W każdym razie w normalnym kraju tak gigantyczna nieudolność w modernizacji strategicznej linii kolejowej zostałaby uznana za ciężki sabotaż. U nas, no cóż, wszystko jest w POrządku.

W końcu dojeżdżam do Sztumu i kończę. Trasa odfajkowana, szału nie było. Bywało lepiej.

A tutaj mapa.

Nie był to wyjazd moich marzeń, o nie...