Uderzył we mnie samochód, ale proszę się nie bać :)

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(11)
To się w końcu musiało stać. A było to tak - wróciłem z urlopu, wsiadam na rower, jadę do pracy, przejeżdżam jedną z wolskich ulic, mam pierwszeństwo przejazdu, z ulicy podporządkowanej wyjeżdża samochód i...

No cóż, nie zatrzymał się, tylko po prostu we mnie wjechał. Wykonałem pięknego pirueta w powietrzu i zaryłem w asfalt. Ale...

Cóż, wielu ludzi w różnych sytuacjach mówiło, że jestem cyborgiem :) Teraz też to się sprawdziło, bo poza lekko obitymi mięśniami prawego uda, które zetknęły się z asfaltem, nic mi nie dolega. Wstałem, otrzepałem się, dziarsko chodzę i dziarsko śmigam na rowerze. Rower też o dziwo nie ucierpiał poza leciutko wygiętym błotnikiem, pancerny sprzęt to jest to.

Sprawcą wypadku był młody chłopak, był śmiertelnie przerażony, chyba teraz faktycznie zacznie jeździć ostrożnie :) Dogadaliśmy się, spisałem go tylko z dowodu osobistego, wziąłem na wszelki wypadek numer telefonu i zainkasowałem 100 zł na nowe błotniki, rozstaliśmy się w pokoju. Do rowerowania oczywiście się nie zraziłem i śmigam dalej :)

Mam nadzieję, że limit wypadków na ten rok już wyczerpałem.

Komentarze (11)

Ciepło jest, to i asfalt miękki :)

surf-removed 09:57 czwartek, 2 sierpnia 2012

Mnie już na szczęście nic nie boli, tylko jak nacisnę to miejsce to czuję ból. Ale nic poza tym. No i posiniaczony jestem z lekka.

Nie wiem, na jakie noty za styl zasłużyłem, ale telemarkiem nie próbowałem lądować :)

lukasz78 08:46 czwartek, 2 sierpnia 2012

anchor, ciekawe jakie noty za styl i lądowanie.

lukasz78, Dobrze, że nic poważnego Ci się nie stało. Oby jak najmniej takich bliskich spotkań. :)


chrabu 07:45 czwartek, 2 sierpnia 2012

Zazwyczaj boli dopiero od drugiego dnia. Niech Najwyższy , jakim imieniem byśmy go nie wzywali, ma nas w sej opiece.

teich 07:41 czwartek, 2 sierpnia 2012

Heh oj Łukasz już Ciebie widziałem jak jeździsz,ale pamiętaj kiedyś to szczęście Ciebie może ominąć:/. Mogłeś go zaprosić na przejażdżkę rowerową.

Biker1990 14:14 środa, 1 sierpnia 2012

No trochę szczęścia w nieszczęściu miałem, wydaje mi się, że gość podciął mi tylne koło. Gdyby trafił mnie centralnie zderzakiem w nogę, byłoby pewnie znacznie gorzej.

lukasz78 11:27 środa, 1 sierpnia 2012

Cholera, szczęście jest jednak w życiu potrzebne... A i gruba skóra się przydaje:) Dobrze że sie tylko na siniakach skończyło. pozdrawiam:)

kotu 10:50 środa, 1 sierpnia 2012

Szczęście, że tylko tak się to skończyło. :)

michuss 10:22 środa, 1 sierpnia 2012

Tak, to miało kluczowe znaczenie :)

lukasz78 09:40 środa, 1 sierpnia 2012

Rozumiem, że w dowodzie sprawdziłeś czy to aby nie żaden Litwin albo co gorsza Ukrainiec tak cię dupnął :P

Niewe 09:35 środa, 1 sierpnia 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa esukc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]