Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2013

Dystans całkowity:1631.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:52.61 km
Więcej statystyk

50000

Niedziela, 21 lipca 2013 · Komentarze(5)
Mój wspaniały rower przekroczył 50000 przebiegu :) Choć gwoli rzetelności, to oryginalnych części za wiele tam nie ma...

Fotki:

1. Plac Unii Lubelskiej:



2. Rondo ONZ:



Metro drążą. Tylko kto będzie nim jeździł przy coraz bardziej złodziejskich cenach komunikacji miejskiej? Ot dylemat...

Sobota - Dzień Kota

Sobota, 20 lipca 2013 · Komentarze(8)
Kotów na zdjęciach nie będzie, choć sporo ich w sobotę widziałem, po prostu pasowało mi do rymowanki :)

Pojeździłem wreszcie uczciwie - rano 35 km krążenia po Bielanach, potem jakieś krótkie dystansiki, wreszcie konkretna jazda do Wilanowa i z powrotem. Fotki z przejażdżki:

1. Ulica Powsińska (łączy Dolny Mokotów z Wilanowem, przedłużenie Wisłostrady):





2. Siedziba ITI - nie lubię ich, ale sfociłem z braku lepszego pomysłu :)



W tle kominy Elektrociepłowni Siekierki.

3. Pałac w Wilanowie:



Powrót na Bielany masakryczny - 20 km pod silny wiatr.

Jeszcze tylko wyjazd na zakupy i 90 km jest.

Fajnie tak w końcu uczciwie pojeździć :)

Środa jak Doda Elektroda

Środa, 17 lipca 2013 · Komentarze(0)
Tytuł wpisu oczywiście żadnej istotnej treści nie wnosi, jest to po prostu próba odwrócenia uwagi od żałosnych osiągów kilometrowych :)

Chęci to nawet były, czasu zabrakło. Bywa i tak.

Wtorek - potworek

Wtorek, 16 lipca 2013 · Komentarze(0)
Tytułem proszę się nie sugerować, tak mi się rymnęło :)

Sam dzień, no cóż, jak widać :) Idzie przeżyć, nie idzie się pochwalić.

Poniedziałek czyli szału nie ma

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · Komentarze(1)
38 km to nie jest coś, czym mogę się pochwalić, zwłaszcza porównując to z moimi przebiegami sprzed kilku miesięcy. Jest jak jest, ale ważne jest jedno, powoli odzyskuję radość jeżdżenia, więc może pójdzie to wszystko ku lepszemu?

Na fotce ulica Prosta:



Metro od nią kopią, to tak w ramach ciekawostki.

Nader kiepska niedziela

Niedziela, 14 lipca 2013 · Komentarze(6)
Totalny brak czasu (z przyczyn różnych - pozwólcie, że pozostanę nieco tajemniczy) spowodował, że mimo wolnego dnia osiągnąłem żenujący wynik 33 km.

Niedługo zacznę się ze wstydu palić :)

Łomżing

Sobota, 13 lipca 2013 · Komentarze(12)
Kategoria Ponad 117 km
Postanowiłem w końcu odwiedzić Łomżę. Bo nigdy w życiu nie byłem, nie tylko rowerem.

Startuję z Czyżewa (do Czyżewa z Wawy dojazd pociągiem), ruszam, przed Zambrowem podziwiam meandry polskiego nazewnictwa:



Dmochy Wochy, hmmm...

W Zambrowie dwa razy zostałem prawie że potrącony przez jakichś debili, którzy najpierw mnie wyprzedzili, żeby za chwilę skręcić w prawo i zmusić mnie do ostrego hamowania. Raz kobieta, raz facet - ot równowaga płci. Sam Zambrów, no cóż, szału nie ma:



Za to miejscowi, sądząc po napisach na murach, kibicują Legii. Dobre i to, żeby jeszcze lepiej umieli samochody prowadzić :)

Za Zambrowem podziwiam fascynujący krajobraz...



...i zaliczam kolejne gminy, np. Rutki:



Jedzie się dobrze, docieram do Narwi w okolicach Wizny...





...i kieruję się na Łomżę. To trudniejszy odcinek trasy, teren robi się pofałdowany, a ja dodatkowo muszę toczyć się pod wiatr. Zmęczony docieram do Łomży.

Nawet mi się ta Łomża spodobała, bo jest to typowe polskie prowincjonalne miasto, ani specjalnie ładne, ani szczególnie brzydkie, a ja przecież uwielbiam takie przeciętne prowincjonalne klimaty :)

Fotka na rynku...



...obiad w okolicznej knajpie i jadę dalej. Knajpa mnie trochę zawiodła - kotlet podali dobry, ale z piw mieli Lecha i Tyskie. Być w Łomży i Łomży nie wypić? Bez sensu.

No nic, jadę dalej, zaliczam gminy, zwiedzam różne zapadłe dziury...



...drogi asfaltowe mieszam z gruntówkami...



...jadę też przez jakiś odcinek leśno-bagienny, stając się łatwym łupem dla komarów.

Dalej jest niestety coraz gorzej. Na jakimś zadupiu udaje mi się skutecznie zabłądzić, tracę sporo czasu na kręcenie się w kółko, w efekcie omijam gminę Stary Lubotyń, zamiast ją zaliczyć, a co gorsza wkrótce okazuje się, że nie zdążę do Czyżewa na ostatni pociąg do Warszawy.

Kończy się tym, że dojeżdżam do Ostrowi Mazowieckiej, stamtąd ewakuuję się PKS-em - szofer trochę kwękał, widząc rower, ale w końcu zabrałem się ze sprzętem. O północy jestem w Warszawie.

I tylko tej jednej gminy żal...

I mapa na koniec.

Cierpią na tym pasje...

Piątek, 12 lipca 2013 · Komentarze(7)
Trochę więcej...

Ktoś pewnie zapyta, co się stało, dlaczego tak a nie inaczej, dlaczego mało jeżdżę, mało piszę, mało komentuję... Takie mamy czasy, kiedyś nadejdą lepsze. Żeby ogarnąć życie we wszystkich jego aspektach, trzeba czasem coś poświęcić, najczęściej cierpią na tym pasje.

Kiedyś będzie lepiej - aby w przyszłości odcinać kupony, trzeba czasem zaciskać zęby...

Co nie zmienia faktu, że w ostatnią sobotę sprężyłem się i zrobiłem 217 km. Ale o tym w następnej notce.