Wielka Działdowska

Sobota, 29 czerwca 2013 · Komentarze(21)
Kategoria Ponad 117 km
W sobotę wreszcie pojechałem w miarę konkretnie. 218 km wpadło.

Podróż rozpocząłem w Działdowie i w Działdowie zakończyłem (plus oczywiście podróże z Warszawy i do Warszawy pociągiem), zrobiłem uczciwą pętelkę. Klikajcie w słowo "pętelka", pod nim kryje się mapa :)

Wysiadam w Dziadowie kilkanaście minut po ósmej i od razu zostaję zatrzymany przez sokistów za jazdę rowerem po peronie i pouczony :) Niezwykle ubogacony wewnętrznie owym pouczeniem, kontemplując swoją nikczemność, małość i marność, toczę się na północ, fotografując w jakiejś wiosce mazurskie klimaty czyli zabudowania w pruskim stylu i czysto polski PKS :)





Ciekawostką jest, że ten kawałek Mazur (Działdowo i okolice) Polska zdołała uzyskać już po 1. wojnie światowej (z przyczyn strategicznych, chodziło o węzeł kolejowy w Działdowie), cała reszta musiała niestety czekać na odniemczenie aż do roku 1945.

Wkrótce opuszczam historyczne Mazury, kieruję się na Nowe Miasto Lubawskie, klimaty mniej więcej takie:





No i przystanek - widok legijnych napisów na jakimś zadupiu daleko od Warszawy jest miłym zaskoczeniem :)



Ale fakt jest faktem, że Legia sporo kibiców na tych terenach ma - Działdowo, Lubawa i pobliska Brodnica to miasta legijne.

A sam teren robi się leciutko pagórkowaty, trzeba się troszkę pomęczyć.

Teraz kolej na miasta i miasteczka: - Kurzętnik...



...Nowe Miasto Lubawskie...



i Lubawa:



Ponieważ doskwiera mi głód i pragnienie, a zapasy żarcia zostają szybko zużyte, przed Lubawą robię postój w barze o wdzięcznej nazwie "Karpik" na tradycyjnego hamburgera i browara :)

A za Lubawą...



Ot taki mały skrót, za chwilę znów pomykałem asfaltem. Kończą się pola, zaczyna dłuuuugi odcinek przez las, po czym wjeżdżam do Iławy (czyli znów jestem na Mazurach), ale centrum nie zwiedzam, bo je dobrze znam (choć nie z wycieczki rowerowej), tylko toczę się obrzeżami:





A tu kawałek jeziora za Iławą - bo być na Mazurach i jeziora nie sfocić? :)



Mazurskie tereny to ogólnie pustkowie, zarówno koło Działdowa jak i między Iławą i Ostródą, niemazurskie tereny wokół Lubawy i Nowego Miasta są zaludnione znacznie gęściej, na Mazurach ma się uczucie wielkiej pustki. Nie to, co w mojej ukochanej Polsce Centralnej i Wschodniej :)

Z czasem opuszczam główną drogę Iława-Ostróda, zjeżdżam nieco w bok i lokalną drogą...



...jadę na Miłomłyn, a stamtąd toczę się do Ostródy trasą Warszawa-Gdańsk, słynną "siódemką".

I tu zaczyna się kryzys, bo dostaję wiatr w twarz i to porządny. W Ostródzie oprócz kryzysu dopada mnie dodatkowo demoralizacja. Bo widzę jezioro...



...widzę ładne miasto...





...widzę radosnych ludzi oblegających knajpki nad jeziorem i... I nie chcę jechać dalej, chcę tu zostać, odpocząć, jeść, pić, gapić się w beztrosko w jezioro. A tu trzeba dojechać do Działdowa na pociąg do Warszawy. Mam osobowy o 19:14 (a może 19:16, nie pamiętam) i pospieszny pół godziny później. Próbuję zdążyć na osobowy.

Za Ostródą masakra. Coraz silniejszy wiatr w twarz, podjazdy, do tego demoralizacja. Nie chce mi się jechać, organizm domaga się dłuższego postoju, dotąd przez prawie 150 km dostał tylko jeden dłuższy odpoczynek, reszta to były krótkie przystanki na zdjęcie lub szybkie wszamanie bułki (czyli 2 minuty i jazda dalej). Jednym słowem padł mi system, fizyczny i psychiczny. Zużywam cały zapas picia, chcę coś kupić, nie mam gdzie. Wokół pustka, totalny brak wiosek, a jak już trafi się jakaś, to jest to kilka chałup na krzyż i brak sklepu, a nie tak jak na Mazowszu, gdzie jedna wioska graniczy z drugą, a prawie każda ma sklep. Masakra.

Ledwie żywy dotaczam się w końcu do większej wsi Gierzwałd (wreszcie jakaś większa wieś, wow!), jest sklep. Kupuję 2 litry wody, jednego radlera (Warka chyba, nieważne zresztą), jednego energetyka i jedno Frugo :) Do tego... prażynki o smaku bekonu :) Radlera, Frugo i część wody wypijam na ławce przed sklepem, gawędząc sobie z miejscowymi pijakami obalającymi kolejne trunki. Odpoczywam tak 20 minut, żegnam się z pijakami i jadę dalej. Te pijaki to ciekawe indywidua, jeden miał chyba więcej tatuaży niż zębów :)

Już wiem, że na wcześniejszy pociąg nie zdążę (gdybym dostał wiatr w plecy, to bym zdążył, ale cały czas wieje mi w twarz), walczę o zdążenie na późniejszy. Toczę się jako ten pobity krzyżak pod Grunwaldem...



...oglądam sobie leniwych ludzi i leniwe śpiące koty w miasteczku Dąbrówno (fotki nie ma, w sumie szkoda), mijam dołujące krajobrazy z jedną wielką pustką...



...a tymczasem jakieś 20 km przed Działdowem mój organizm sięga po jakieś rezerwy i prędkość z 18 km/h skacze mi nagle do 22-24 albo i czasem szybciej mimo wciąż przeciwnego wiatru. Fakt, że wiatr również osłabł, już nie wieje mi konkretnie w twarz, lecz zaledwie lekko dmucha.

Osiągam Działdowo, na drugi pociąg zdążam "na lajcie" (20 minut rezerwy, na pierwszy spóźniam się 15 min. niestety), a tu komunikat, że... pociąg przybędzie z opóźnieniem ok. 60 minut. Polska kolej rządzi :)

Robię zatem zakupy w pobliskim sklepie, siedzę smętnie na dworcu...



...i obalam browara na peronie, zakąszając kiełbasą - sokistów już nie było, więc nikt mnie nie pouczył, że tak nie wolno :)

W końcu docieram do Warszawy, w domu jestem ok. 23. Ufff...

Komentarze (21)

czesc podoba mi sie co robisz potrzeboje troche zdiec i twoich kometarzy do mojego przedsięwzięcia Lokalny przewodnik moj email michal_28-83@hotmail.com jestem z działdowa

Gość 10:34 poniedziałek, 26 listopada 2018

Niooooo Łukaszu właśnie byłeś na terenach w które i ja się wybieram w sierpniu . Właśnie w Dąbrównie mamy już wykupioną kwaterkę. Ostródę też odwiedzimy oczywiście... Fajnie tak to teraz przeczytać i pojechać tam :-)

Gozdzik 13:39 czwartek, 4 lipca 2013

Fajna traska w klimatycznych terenach.

Keto 10:43 czwartek, 4 lipca 2013

Oelka, rozwiązanie jest jedno - nie czyścić tylko spojrzeć na to pozytywnie :)

lukasz78 08:57 czwartek, 4 lipca 2013

Te bazgroły, niezależnie od treści będą bazgrołami, których nie toleruję nawet nie ze względów estetycznych, ale finansowych. Jeśli miłośnik kopania gumowego pęcherza, czy innej podobnej dziedziny biznesu nasmaruje coś na ścianie domu w którym mieszkam, to zamiast pieniądze z funduszu remontowego wykorzystać na przykład na remont wind trzeba część z nich zużyć na czyszczenie elewacji. Szansa na to, że uda się złapać troglodytę niszczącego w części mój budynek jest niestety bliska zeru.
Przystanek zapewne będzie czyszczony na koszt lokalnych władz, czyli z pieniędzy mieszkańców.

oelka 08:35 czwartek, 4 lipca 2013

Tak chyba można dyskutować w nieskończność, ale pewnie i tak się nie dogadamy, bo dla jednych priorytetem będzie ogólnie pojęta estetyka, a inni będą dopuszczać w niej pewne wyłomy, np. napisy na cześć klubów piłkarskich :) Szanując zdanie adwersarzy, zachowam odmienne.

lukasz78 06:04 czwartek, 4 lipca 2013

Czy "oznaczenie terenu" jest elementem kibicowania? To teza bardzo kontrowersyjna, tak "kibicują" tylko co poniektórzy ludzie, do tego prawda jest taka, że niemal zawsze są to ludzie o bardzo ograniczonych możliwościach intelektualnych, najczęściej bardzo młodzi i niedojrzali; więc nie róbmy z tego reguły, bo na dokładnie takiej samej zasadzie można uznać, że elementem kibicowania są ustawki czy bicie niewinnych ludzi.

Jeszcze w liceum miałem taką sytuację, że byliśmy na wycieczce klasowej w Krakowie, jeden z chłopaków miał na plecaku znaczek Legii, na rynku w Krakowie przypięła się do nas grupa kibiców Cracovii. Prawdziwym cudem uniknęliśmy bijatyki, w której zostalibyśmy ciężko pobici - akurat jeden z chłopaków był kibicem Polonii zaprzyjaźnionej z Cracovią i miał ze sobą bilet z jednego ze spotkań. Niestety takie coś te osoby, które nas chciały pobić też właśnie nazwą "kibicowaniem", a de facto jest to już po prostu zwykły bandytyzm; tak jak bazgranina po przystankach jest IMO po prostu klasycznym szczeniactwem.

Kibicuje się na stadionach, a nie podczas nawalanek z policją czy kibicami przeciwnej drużyny, czy bazgrając po przystankach - bo to ze sportem nie ma nic wspólnego.


A trasa solidna, lubię te tereny, bardzo lubię serię o przygodach Pana Samochodzika, dlatego do rejonu Jezioraka mam spory sentyment ;)

wilk 14:04 środa, 3 lipca 2013

Nie zrozumiałeś.

Podział "ludzie-bydło" dotyczy samego tylko niszczenia własności publicznej. I tak, stawiam się wyżej od takiego zawodnika, jeśli chodzi o szacunek do wspomnianej własności publicznej.

I, ponieważ najwyraźniej potrzebujesz mieć to napisane wprost (wybacz, rysował nie będę), nie znaczy to, że stawiam się wyżej od niego, jeśli porównamy swoją pracowitość, szacunek do starszych, dbanie o rodzinę i bliskich, podejście do przyjaciół, szacunek do współużytkowników drogi czy cokolwiek sobie tu jeszcze wymyślimy. Znaczy to tylko tyle, że uważam, że ten człowiek zachował się jak bydlę w tej konkretnej sytuacji, nie, że jest bydlęciem w ogóle. Tak samo jak rzeczonemu koledze mówię, że "nie pojadę z Tobą, bo jeździsz jak kretyn", a nie mówię mu "bo jesteś kretynem". Drobna różnica.

Teraz jasne?

Hipek 13:25 środa, 3 lipca 2013

Hipek, trochę wykręcasz teraz kota ogonem, ale jeśli wrócimy na początek rozmowy, kiedy to wprowadzasz podział "ludzie vs bydło" i siebie zaliczasz jak rozumiem do ludzi a tamtego gościa do bydła (bo nie sądzę, żebyś zaliczał odwrotnie, co nie?), to świadczy to niezbicie o Twoim poczuciu wyższości. Jeśli teraz twierdzisz, że jest inaczej, to OK, przyjmuję to, każdy może przecież zmienić zdanie :)

Kotu, jednym z elementów kibicowania jest "oznaczanie terenu" i tak ma być :) Co do "white power", to nie twierdzę, że przesadnie się z tym identyfikuję, ale zawsze było mi to jednak w jakimś sensie bliższe niż "jedna rasa - ludzka rasa" :)

lukasz78 12:57 środa, 3 lipca 2013

A ja inne podejście prezentuję: rozumiem że można być kibicem legii, ale czy trzeba od razu malować po przystankach? Czy byłaby tam lechia, polonia, arka czy inny widzew podchodziłbym tak samo. Mienie wspólne, to niczyje, można zniszczyć. Obywatelska postawa, nie ma co.
I jeszcze ten znak white power pod spodem... "Dzieło" świadczy o "Artyście".
Co nie zmienia faktu że gratuluję fajnego dystansu, u mnie plany na przekroczenie dwóch setek są, ale jakoś nie mogą się skonkretyzować :)

kotu 12:12 środa, 3 lipca 2013

Nie widzę związku. Może dlatego, że ze szczegółów wyprowadzasz ogóły.

Przykład, żebyś zrozumiał: mam kolegę (i każdy na pewno ma takiego), który jeździ autem jak debil. Jechałem z nim raz i więcej tego nie powtórzę. Burak, cham... epitetów można dołożyć sporo. Takie drogowe bydło, stereotypowy Polak na drodze jadący dobrym samochodem. W zakresie jazdy samochodem mam go za kretyna. I tak, uważam siebie za lepszego kierowcę od niego.

I teraz, uwaga, wracamy do Twojego toku rozumowania: Ty z tego przykładu wyciągniesz, że uważam się za lepszego człowieka od niego, bo jazda taka lub owaka to tylko mikroskopijny wycinek całego życia. Dobrze kombinuję?

Hipek 08:52 środa, 3 lipca 2013

W tym poczucie wyższości, że zbyt szybko kwalifikujesz ludzi do jakieś szufladki. To, że ktoś coś napisze na przystanku, a Ty nie napiszesz, nie czyni Cię automatycznie lepszym człowiekiem od niego (a wręcz może być wręcz przeciwnie, choć oczywiście nie musi), bo pisanie bądź nie pisanie po przystankach to tylko mikroskopijny wycinek całego życia.

lukasz78 08:30 środa, 3 lipca 2013

Nie rozumiem. Chodzi o to, czy siebie zaliczam do ludzi czy do bydła? Tak, staram się nie zachowywać jak jednostki, które określam jako "bydło". Czy uważam, że jestem myślącym człowiekiem? Tak, staram się myśleć, zanim coś powiem, napiszę lub zrobię.

W czym problem i gdzie tu poczucie wyższości?

Hipek 08:27 środa, 3 lipca 2013

Rozumiem, że Ty sam siebie kwalifikujesz do ludzi i to zapewne myślących? Zawsze mnie rozwala takie poczucie wyższości, ciekawe skąd wynika :D

lukasz78 08:15 środa, 3 lipca 2013

Źle rozumiesz. Spróbuj czasem zastanowić się, zanim coś napiszesz.

Widzisz, jest pewna różnica między tym, co tu ktoś narysował sobie na kiosku, a tym, co bydło nasmarowało na przystanku. Pierwsze (abstrahując od tego, że rzeczonego klubu nie cierpię) doceniam za wkład, poświęcony czas i elegancję, sporo jest takich ładnych napisów, drugi - niczym się nie różni od "JUZEK TO CHÓJ" wydrapanego na ławce na przystanku.

Żadne z nich nie jest na niemiecki połysk, ale jednak pozwala odróżnić bydło od ludzi.

Hipek 08:02 środa, 3 lipca 2013

Rozumiem, że wolałbyś sterylny świat wolny od jakichkolwiek smaczków i emocji i elegancką wiatę na wysoki połysk w niemieckim stylu zamiast odrapanego przystanku z napisami i starym logiem PKS-u, taki świat to zarzygania nudny. Bleee, ohyda...

lukasz78 07:52 środa, 3 lipca 2013

Widok legijnych napisów gdziekolwiek na Mazurach nie jest jakimkolwiek zaskoczeniem. Bydło trafia wszędzie.

Hipek 06:45 środa, 3 lipca 2013

Pociągnąłeś nieźle. Piękny dystansik. I pogoda Ci się trafiła.
A z piwem to trzeba tak: robisz pst, wlewasz jednym pociągnięciem całą puszkę zanim ewentualny SOK-ista się zbliży. Wtedy nie mogą Cię ukarać ani za zamiar spożycia ani za spożywanie, bo już jesteś po spożyciu :-) A na to nie ma chyba paragrafu :-]

limit 05:27 środa, 3 lipca 2013

Z mapki wynika że odwiedziłeś moja rodzinną miejscowość Miłomłyn :)

bartek001 05:20 środa, 3 lipca 2013

Kiedyś w końcu tak dotrę - tak już obiecuję i obiecuję, ale w końcu czas na realizację :)

lukasz78 20:44 wtorek, 2 lipca 2013

blisko Ebowa już byłeś :)

Zadlo 20:37 wtorek, 2 lipca 2013
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa urozd

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]