Tramwaj
Fotka z Al. Jerozolimskich:
A właśnie, w Jerozolimie Żydzi niedawno otworzyli linię tramwajową. Czemu nie metro? Może bali się, że Arabowie je wysadzą w ramach dżihadu? Kto wie...
No to teraz za ten wpis mam wizytę służb murowaną :)
@ Wilk - uprzedziłeś mnie, miałem napisać circa-about to samo :)
kotu 11:55 środa, 3 lipca 2013
A tak od siebie dodam jeszcze że w komunikacji miejskiej najważniejszy jest dobrze działający SYSTEM - każdy rodzaj środka transportu (metro, tramwaj, autobus) ma w nim swoje miejsce i funkcję.
Przykład Sztokholmu:
Metro - w centrum jest ukryte pod ziemią, na przedmieściach wyjeżdża z tunelu i zamienia się w de facto tramwaj (częste przystanki)
Tramwaj - Linia okrężna (Tvarbanan) łącząca linie metra i umożliwiająca dogodne przesiadki także poza centrum miasta (tam linie metra przybliżają się do siebie i krzyżują, więc można przesiąść się pod ziemią)
Autobusy - rola uzupełniająca (małe uliczki w mieście) i dalekobieżna (dowożą ludzi autostradami z/na przedmieścia oraz do innych miast w ramach regionu Stor Stockholm)
Pociągi podmiejskie - uzupełniają metro tam gdzie nie dociera, oraz autobusy w komunikacji dalekobieżnej.
Do tego rowery i płatny wjazd do centrum dla prywatnych samochodów (kwota zależna od pory wjazdu, w szczycie jest najdrożej) i miasto jest zauważalnie mniej zapchane niż Warszawa, Kraków, Poznań czy Gdańsk.
Tyle że kupa kasy na to poszła, a do wprowadzenia opłat dla samochodów przygotowywali komunikację kilka lat...
@DarkQueen
wilk 10:34 środa, 3 lipca 2013
Jeśli wierzysz, że korki znikną jak się światła poprawnie poustawia - to jesteś osobą bardzo naiwną. Korki są przede wszystkim dlatego, że jest za dużo samochodów, a ograniczenie ich jest trudno zadekretować, przynajmniej w polskich warunkach, bo np. w wielu miastach zachodnich limituje się wjazd prywatnych samochodów do centrum, u nas zaraz byłby ogromny krzyk.
Transport szynowy jest sensowną alternatywą dla kołowego, dobrze zaprojektowany i zorganizowany - jest zwyczajnie szybszy od transportu na kołach. Wyciąganie argumentu, że jeden skład blokuje całą linię, bez dokładnych danych jak często się zdarza - jest demagogią, wyciąganie stłuczek z udziałem tramwajów - jeszcze większą; jakby to wypadków z udziałem autobusów w Warszawie nie było.
Mnóstwo rozwiniętych miast stawia właśnie na transport szynowy; tymi miastami nie rządzą idioci czy fanatyczni ekolodzy; ci ludzie po prostu są pragmatykami - i stawiają na rozwój środka transportu, który się sprawdza, jest wydajny i szybki. Byłem niedawno we Francji, kraju dużo bardziej od Polski rozwiniętym, przejeżdżałem przez sporo miast - i właśnie ilość linii tramwajowych to jest coś co się tam bardzo w oczy rzucało.
Łukasz - w kwestii tramwajów (nazywanych przeze mnie blachozłomami) masz we mnie wierną fankę!!! Awaria jednego paraliżuje całe miasto, a zwłaszcza ostatnio tych awarii bądź zderzeń złomów z samochodami występuje ilość zdecydowanie powyżej przeciętnej. Autobus to autobus, mam nadzieję, że po referendum i odwołaniu bufetu pierdzistołek Ruta również wyleci na zbity pysk razem ze szkodnikiem bezruchu Galasem i wreszcie ktoś poustawia światła nie powodujące korków na ulicach i przywróci większość przyspieszonych autobusów.
DarkQueen 00:48 środa, 3 lipca 2013
Jeden samochód potrafi być przyczyną pokaźnego korka. Jeden wypadek potrafi zablokować na kilka godzin np. autostradę czy obwodnicę i kto wjechał na ślepy odcinek ten grzecznie siedzi i czeka na wolną drogę. Z tramwaju można wysiąść z pociągu też. Dużo trudniej jest w metrze, chociaż w Warszawie dotychczas nie było awarii wymagających wysadzania ludzi w tunelu.
oelka 12:23 wtorek, 2 lipca 2013
Awaryjność tramwajów jest obecnie w Warszawie kiepskim argumentem. To nie początek lat 80. i obecnie pod względem sprawności nie odstajemy od miast zachodnioeuropejskich.
Większość miast w Europie zachodniej odtwarzających sieci tramwajowe nie posiadają metra np. Strasbourg czy Nicea.
W moim przypadku tramwaj jest drugim obok roweru podstawowym środkiem transportu, wykorzystywanym od najmłodszych lat. Różne ćwiczyłem sytuacje od zerwania sieci, zderzeń, awarii, wykolejenia po strajk, ale jakoś się nie spóźniałem i nie spóźniam. To samo dotyczy roweru.
Nie pasuję nijak do tezy, że "Z tramwajami to jest chyba tak, że tym bardziej ludzie je lubią, im mniej z nich korzystają".
Jeden zepsuty autobus nie hamuje 15 innych autobusów, jedną zepsuta taksówką tak samo. A tę paskudną cechę ma tramwaj. Za to ma jedną zaletę - jest "modny" w kryzysowych czasach i to w państwach, gdzie zbudowali już sieci metra, więc mogą sobie teraz dodawać tramwaj jako taki modny ale mało praktyczny kwiatuszek do kożucha.
lukasz78 09:47 wtorek, 2 lipca 2013
wytłumacz proszę, dla kogo jest słuszny ideologicznie. Jakoś od wschodu po zachód ludzie jeżdżą tramwajami. A zepsuć może się też rower, taksówka, autobus czy nawet metro i też powiesz, że są mało wydajne?
James77 06:36 wtorek, 2 lipca 2013
Z tramwajami to jest chyba tak, że tym bardziej ludzie je lubią, im mniej z nich korzystają :)
lukasz78 05:48 wtorek, 2 lipca 2013
Spóźnienie się parę razy na ważne spotkanie czy wydarzenie, bo jeden tramwaj się zepsuł i cała reszta za nim stanęła, potrafi zmienić optykę.
Tramwaj to chyba przykład pojazdu, który funkcjonuje po prostu słabo, za to jest słuszny że tak powiem ideologicznie.
W wielu sprawach się z Tobą nie zgadzam. Teraz właśnie doszła kolejna. Podejście do tramwajów. :)))
michuss 22:08 poniedziałek, 1 lipca 2013
I nie jeden, i nie dwa testy udowadniały już, że śpiesząc się marnujemy tylko paliwo. Jadąc nawet (w trasie!) zgodnie z ograniczeniami na drogach > 300 km mam średnią o 1-2 km/h niższą od tej, gdybym jechał starając się za wszelką cenę wszystkich przegonić.
Hipek 21:29 poniedziałek, 1 lipca 2013
Ale wiadomo, kto jedzie wolno, ten dupa a nie kierowca.
Używasz argumentów z epoki Gomułki. Wówczas tramwaj i trolejbus były powolne, przestarzałe itd. Nowoczesne były autobusy i samochody. Skończyło się to wraz z kryzysem paliwowym lat 70.
oelka 21:20 poniedziałek, 1 lipca 2013
Metro jest straszliwie drogie w budowie i opłaca się tylko tam, gdzie są bardzo duże potoki pasażerów.
Dlatego w wielu miastach francuskich w latach 90. budowano ponownie linie tramwajowe a nie typowe podziemne ciężkie metro. Gdyż koszty budowy nie miałyby potem odzwierciedlenia w ilości przewożonych pasażerów. To samo dotyczy Jerozolimy.
Grunt, szczególnie skalisty (dość często spotykany w Izraelu), jest łatwiejszy w przypadku budowy metra niż piaski takie jak choćby w Warszawie.
W Warszawie prędkość handlowa tramwaju jest konkurencyjna w stosunku do samochodów. Trudno więc mówić o powolności, gdy tramwaj jedzie po wydzielonym torowisku, a samochody stoją w korku. Prędkość dopuszczalna tramwaju to oficjalnie 70km/h, ale kiedyś na imprezie, skład 13N jechał ponad 90km/h. Swingiem tak się nie da, gdyż jest zablokowany i nie rozpędzi się powyżej 70km/h. Zresztą nie ma potrzeby. Metro też zresztą szybciej nie jeździ.
Inna sprawa, że mania prędkości to jakaś polska przypadłość. Ani w Niemczech, ani we Francji nikt się tak nie spieszy i jakoś ludzie są w stanie zdążyć.
Nie wiem, czemu "mało wydajne". Z czasów, kiedy jeszcze byłem abonentem karty miejskiej, pamiętam, że tramwaje zawsze czasowo lepiej wychodziły w godzinach szczytu od autobusów, nawet tych przyspieszonych.
Hipek 19:54 poniedziałek, 1 lipca 2013
Możliwe są jeszcze dwie inne wersje:
romulus83 19:54 poniedziałek, 1 lipca 2013
1. Tamtejszy grunt nie sprzyja budowie metra.
2. Prawdopodobieństwo zalegających pod ziemią zabytków i związanych z nimi prac archeologicznych pochłonęłoby masę czasu i kosztów. Jerozolima budowałby metro dłużej niż Warszawa. Poza tym stereotypowy żyd chytry jest. :)