Raport z powolnego umierania

Poniedziałek, 8 kwietnia 2013 · Komentarze(11)
Źle działo się jeszcze w niedzielę - sobotnia wycieczka zrobiona podczas przeziębienia (132 km) i niedzielne kręcenie zamiast odpoczynku (79 km) zrobiły swoje. Zasnąłem chory, jeszcze przed snem zdążyłem wrzucić w siebie jakieś leki.

W poniedziałek obudziłem się nawet w miarę zdatny do życia, ale nie do jazdy. Moje rowerowanie wyglądało żałośnie. Oddychałem mało wydajnie (zatkany nos), szybko się męczyłem, lał się ze mnie pot - jednym słowem, zamiast cieszyć się jazdą, zdychałem.

Przejechałem tyle, ile potrzebowałem, załatwiając różne swoje sprawy. No może nieco więcej :) 43 km w każdym razie. Kląłem jak szewc, nogi nie podawały, płuca nie pracowały, serce biło ciut za szybko w stosunku do osiąganych prędkości. Umierałem...

Co było dalej? O tym już w następnym odcinku. Uwaga, będzie happy end :) Staję na nogi.

I jeszcze fotka z wczoraj, Plac Trzech Krzyży:



Żyję.

Komentarze (11)

Słońce w Warszawie wczoraj się skończyło... Ale chyba będzie wiosna, bo dziś koty wyległy ze swoich norek na miasto :)

lukasz78 18:57 środa, 10 kwietnia 2013

Też bym pewnie szybciej zwalczył, gdyby nie nałóg kręcenia kilometrów w gównianą pogodę :)

lukasz78 05:40 środa, 10 kwietnia 2013

Zdrowiej, zdrowiej. Teraz taki czas, chorobowy.

Ja na szczęście oporny i odporny jestem w miarę. A jakby coś typu przeziębienie mnie dopadło, to max w 24 godziny zwalczam.

romulus83 21:18 wtorek, 9 kwietnia 2013

Już prawie wróciłem, ale że "prawie" czyni różnicę, to dzięki za życzenia, przydadzą się :)

lukasz78 20:52 wtorek, 9 kwietnia 2013

O, fota z mojej stałej trasy ;). Ładne słonko powoli zaczyna przyświecać.
Szybkiego powrotu do zdrowia!

bestiaheniu 20:48 wtorek, 9 kwietnia 2013

Hehe, jazda w spalinie bardzo skutecznie przeczyszcza układ oddechowy, to prawda :)

lukasz78 19:48 wtorek, 9 kwietnia 2013

Inhalacja z tlenków azotu i pyłu drogowego dobrze robi w takich razach:)

wzap 19:44 wtorek, 9 kwietnia 2013

W łóżku nie mogę przeleżeć, bo jestem na własnym rozrachunku a nie na etacie - ma to swoje liczne zalety, ale też swoje wady, mianowicie jak przeleżę to nie zarobię. Taki lajf...

A dzisiaj się oszczędzałem i zrobiłem tylko 41 km :) Forma wróciła, przeziębienie mija.

lukasz78 19:36 wtorek, 9 kwietnia 2013

Zdycha i 43 km. Aż strach pomyśleć co byś robił jakbyś się poczuł jak młody bóg :-p

limit 19:34 wtorek, 9 kwietnia 2013

Teraz to naprawdę nie wiem: gratulować, czy współczuć? Bo może Ty chory jesteś też na głowę?:) Zachowujesz się jakby od tych przejechanych kilometrów zależały losy świata, albo Polski przynajmniej:) Nie lepiej to w łóżku chorobę przeleżeć?

yurek55 19:33 wtorek, 9 kwietnia 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa bezmy

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]