Tour de Powiat Garwoliński

Sobota, 6 kwietnia 2013 · Komentarze(24)
Kategoria Ponad 117 km
W zasadzie to były do tej wycieczki same przeciwwskazania. Pogoda brzydka, w powietrzu wilgoć, a ja podziębiony i bez formy. Ale że akurat "okienko czasowe" miałem na taką przejażdżkę, no to trzeba było korzystać :)

1. Wesoły pociąg

Jazda do Garwolina porannym pociągiem Kolei Mazowieckich to było ciekawe przeżycie same w sobie. Cały przedział służbowy zapchany kolejowymi robotnikami wracającymi z "nocki", cześki z nich straszne :) Browary, papieroski, rubaszne żarty, taki był ogólny klimat, nawet pasowałem do tego towarzystwa ze swoim brudnym rowerem i wyświechtaną kurtką, więc szybko znaleźliśmy wspólny język :) Tylko browara nie miałem, więc oni łoili z puszek browce, a ja napój energetyczny. Dla każdego coś miłego :)

Wysiadam pod Garwolinem. Zastanawiam się, czy odwiedzić Kryśkę...



...ale nie odwiedzam w końcu, kieruję się w prawo.

2. Panorama Maciejowicka

Z garwolińskiej stacji (położonej de facto już poza miastem) kieruję się w stronę Wisły, zaliczam gminę Wilga, a potem drogą nadwiślańską (fatalny stan!) jadę na Maciejowice. Klimaty mniej więcej takie:



Kiepsko się jedzie, przy przeziębieniu organizm pracuje średnio wydajnie, ale trudno. Dojeżdżam do Maciejowic, zaliczam kolejną gminę. W 1794 r. te same Maciejowice zaliczył niejaki Tadeusz Kościuszko, ale nie wspominał potem tego zaliczenia zbyt dobrze :)

W Maciejowicach, takim zapyziałym miasteczku (w zasadzie to nawet praw miejskich nie mają) postój i dwie fotki:





Drugie zdjęcie zatytułowałem "Panorama Maciejowicka" - skoro jest Panorama Racławicka, to i Maciejowicka dla równowagi powinna być :)

3. Nędza

Kiedy opuszczam trasę nadwiślańską i wjeżdżam na lokalne drogi gminne, robi się nędznie. Dziura na dziurze, śnieg, woda...



Kluczę po jakiś wioskach, wiatr daje się we znaki, mam wyraźny kryzys. Normalnie taka przejażdżka to byłaby bułka z masłem, ale przeziębienie robi swoje.

Im bliżej Garwolina, tym asfalty robią się lepsze, zwiedzam jakieś przysiółki i pola...





...dojeżdżając w końcu do szosy lubelskiej:



Przy trasie lubelskiej tradycyjny postój na lokalną odmianę hamburgera i browarka :) Małego tym razem, smaka nie miałem.

4. Na pociąg!

Jadę trasą lubelską na Garwolin, krążę jeszcze po jakichś okolicznych wsiach, po czym pędzę na pociąg Kolei Mazowieckich na podgarwolińską stację. W Garwolinie błądzę, w efekcie stało się jasne, że nie zdążę. No to pędzę do Pilawy, tam mam TLK. Czas mnie goni, wiatr przeszkadza, ale jadę twardo. W końcu dojeżdżam do dworca w Pilawie...



...kilka minut przed odjazdem pociągu. Pozostaje tylko kupić bilet. Tylko...

5. Motywowanie kasjerki i wagon rowerowy

Chyba już wszyscy wiedzą, jaki burdel wprowadzono w pociągach TLK - bilet na rower można formalnie kupić tylko wtedy, gdy pociąg ma wagon rowerowy. Ot takie "ułatwienie" dla rowerowych pasjonatów. No to proszę kasjerkę grzecznie o bilet na rower, a ta mi na to, że nie może mi sprzedać, bo "nie widzi wagonu rowerowego w systemie". Ja potrzebuję tego biletu, bo fakt wniesienia opłaty za przewóz roweru to dodatkowe punkty w ewentualnych negocjacjach z kanarem, a ponieważ tzw. techniki motywacyjne mam nieźle obcykane, toteż szybko motywuję kasjerkę do sprzedaży biletu na rower. Biorę bilety, płacę, pędzę na peron (mój pociąg już stoi), a tam... wagon rowerowy! No to teraz zobaczcie, jaki burdel jest na kolei - nawet jak pociąg ma o dziwo wagon rowerowy, to "nie widać go w systemie". W ten sposób problem z nabyciem biletu występuje nie tylko wtedy, gdy pociąg nie ma wagonu rowerowego, ale także wtedy, gdy wagon rowerowy jest! Czysty absurd...

6. Warszawa

Jazda pociągiem do Warszawy, potem ze Śródmieścia rowerem do domu, nic ciekawego, ot kolejne 9 km :)

I tyle, na koniec mapka:

Komentarze (24)

Podróż PKP ma jednak swoje uroki. Nieważne czy się jeździe Kolejami Wielkopolskimi, Mazowieckimi czy Dolnośląskimi, w przedziale bagażowym zawsze siedzą ci sami panowie z piwkami, papierosami i rubasznymi żarcikami. Kiedyś nawet jechałem ze skacowanymi weselnikami :) A co do PKP, to generalnie mnie najbardziej wkurza, że zamiast popracować nad dostosowaniem rozkładów jazdy pociągów do potrzeb ludzi, wolą całkowicie zawieszać linie. A jak niby ma być ruch w pociągu, skoro jest na przykład jeden kurs na dzień?

marcingt 23:04 wtorek, 9 kwietnia 2013

Może Limit się tutaj mało precyzyjnie wypowiedział, ale jak z nim gadałem o tym w realu, to chodizło mu to takie rozwiązanie (z takim "pustym" wagonem) w okresie wakacyjnym czy też weekendowym na liniach najbardziej obleganych przez rowerzystów, takie linie i dni można łatwo zidentyfikować. Wiadomo, że na "nieturystycznych" trasach i w "nieturystycznych" miesiącach sensu to nie ma.

lukasz78 18:52 wtorek, 9 kwietnia 2013

@Limit
Widać, że za grosz nie znasz kolejowych realiów, dodać do każdego pociągu pusty wagon dla rowerzystów - to są mrzonki, tak dobrze to w żadnym kraju na świecie nie ma, więc tym bardziej nie będzie w biednym PKP, takie wagony daje się tylko na kierunkach, gdzie jest wielki ruch rowerzystów, takich wagonów rowerowych w Polsce jest może kilka (np. na trasie Suwałki-Warszawa). Puste wagony wożące powietrze - to jest ogromny koszt, a rowerzyści są na tyle niewielką grupą, że takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, generowało by wielkie koszty i minimalne zyski. Normą na zachodzie są wagony w których są miejsca do przewozu dużego bagażu (m.in. rowerów) - to zupełnie wystarczające rozwiązanie. A więcej niż 20 rowerów też spokojnie wejdzie do pociągu, nie jest to za wygodne, ale da radę; w okresie długich weekendów zdarzało mi się w ten sposób jeździć.

Rozwiązanie jakie długie lata w PKP funkcjonowało (czyli przewożenie rowerów na końcu i początku składu, a jak było wiele rowerów to i w innych wagonach) - było całkiem dobre, nie wymagało od przewoźnika żadnych dodatkowych kosztów, niestety PKP zrobiło na złość rowerzystom i z tego zrezygnowało - i teraz mamy wielki problem, bo jest mnóstwo pociągów, którymi w ogóle nie można roweru legalnie przewieźć. Większość ludzi podróżujących z rowerami PKP jest gotowa machnąć ręką na niewygody i przewóz bez specjalnego wagonu czy przedziału rowerowego przeżyje - ale sytuacja, gdy w ogóle roweru przewieźć pociągiem nie można jest niedopuszczalna.

wilk 10:14 wtorek, 9 kwietnia 2013

Mam alergię na wożenie roweru pociągami. Jeszcze jak jedzie 2-3 rowerzystów to się jakoś upchają ale co jak pojedzie grupa 10-20 osób? Nawet ich nie wpuszczą do pociągu bo gdzie oni się zmieszczą z taką ilością sprzętu? Zresztą nie tylko o rowery chodzi. Weźcie większy bagaż do pociągu to się okaże, że nie ma go gdzie wepchnąć.
A wystarczyłoby do każdego składu dać jeden wagon całkiem bez przedziałów i z rozkładanymi siedzeniami. Latem to rowerzystom nawet wystarczyłby zwykły "bydlęcy".

limit 06:38 wtorek, 9 kwietnia 2013

Tak chodzi właśnie o tzw. ustawę śmieciową. Dopiero zaczyna obowiązywać.
Do tej pory cześć śmieci z domów jednorodzinnych lądowała w lasach, na dzikich wysypiskach itd. Palenie butelek po napojach też było powszechną metodą "utylizacji". Niestety problem pozostaje nadal z szambami, które mają dziurawe dna, bądź też odprowadzane są do rowów.

panther 05:34 wtorek, 9 kwietnia 2013

"Wielką część zniszczeń zawdzięczamy naszemu "niemądremu" prawu, nie byłoby zanieczyszczeń lasów, gdyby była odpowiednia ustawa regulująca wywóz śmieci i nieczystości"... Możesz sprecyzować? Bo o ile wiem to właśnie prawo odnośnie śmieci dopiero co się zmieniło i teraz po prostu nie opłaca się cwanej hołocie (na szczęście) wywozić śmieci do lasu, bo za ich wywóz odpowiada gmina (innymi słowy-skoro każdy musi gminie zapłacić za wywóz śmieci to nie ma sensu ich podrzucać do lasu/do śmietnika na osiedlu/itd.).

michuss 21:28 poniedziałek, 8 kwietnia 2013

@oelka
Nie napisałem nigdzie, że on cokolwiek dewastuje. Jednak resort odpowiedzialny za drogi, koleje, transport morski odpowiada jemu.
Generalnie, to moja uwaga czyniona jest do jego zwierzchnika..."skok cywilizacyjny" został obiecany nam przez szefa rady ministrów...

Likwidacja kolejnych setek kilometrów połączeń kolejowych, stan rozwoju infrastruktury drogowej, postępy w jej realicji nie czynią sprzymierzeńców ministrowi Nowakowi i jego przełożonemu.

Dewastacja, szacunek do mienia publicznego i jego ochrony dotyczą każdego obywatela, nie tylko wójta i miejscowego księdza. Służby porządkowe są również po to, aby zapobiegać wszelkim przejawom niszczenia mienia, czy też zagrożenia jego niszczenia.

Wielką część zniszczeń zawdzięczamy naszemu "niemądremu" prawu, nie byłoby zanieczyszczeń lasów, gdyby była odpowiednia ustawa regulująca wywóz śmieci i nieczystości...ale nie to jest sednem...nie byłoby zniszczeń, dewastacji, gdyby każdy rodzic, starszy brat, czy siostra, jak również nauczyciel, katecheta i ksiądz wpajał od dziecka, że za każde zniszczenie czegokolwiek płacą twoi rodzice i tym samym ty. O szacunku do czyjejś pracy nie wspomnę...

panther 20:41 poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Bo u nas to jak coś nie nasze osobiście, to znaczy, że można zniszczyć, zapluć. Niedawno powstała koło mnie ścieżka przyrodnicza i ładne tablice. Długo nie postały...
Dzieci trzeba uczyć kultury i sami musimy im świecić przykładem, to może coś się kiedyś poprawi.

Adam22 19:13 poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ale doceniać trzeba to co dobre, a piętnować to co złe; a w tym co napisał Oelka jest wiele prawdy, wandalizm i złodziejstwo szczególnie w uboższych rejonach jest przerażające - i pod tym względem przegrywamy nie tylko z krajami zachodnimi, ale krajami jak Czechy, Słowacja, Węgry itd

wilk 16:04 poniedziałek, 8 kwietnia 2013

A ja uważam, że jako Polacy nie mamy się czego wstydzić i nie mamy powodów do samobiczowania się. To nie w Polsce podpala się samochody (tylko we Francji), to nie polskie miasta toną w śmieciach (za to zdarza się np. w Neapolu), to nie w Polsce non-stop odbywają się demonstracje z uzyciem koktajli mołotowa (za to często odbywają się w Grecji), to nie w Polsce muzułmanie dokonują tzw. morderstw honorowych (za to robi się to w krajach zachodnich). Miejmy w sobie więcej dumy, bo naprawde nie jesteśmy tacy źli, tylko często tego nie doceniamy,

lukasz78 10:52 poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Zgadzam się w 100% z Pantherem, wszyscy zwalają na ministrów, etc., a kto niszczy i dewastuje w Polsce wszystko? Kto tłucze butelki na drodze bo piwko wypił i kosz za daleko, albo jak jest to ktoś go kopnie, zniszczy, albo podpali? Kto zostawia śmieci w lesie? Itd. bez końca. Dlaczego jak wyjedzie się za granicę to Polacy mają taką opinię? Dlaczego za granicą mury są popisane polskimi napisami? Najlepiej tylko wymagać... A w rzeczywistości burdel to jest w polskim społeczeństwie, głęboko w ludziach, wszyscy mają sie za najmądrzejszych i ideałów, a w rzeczywistości nikt nic nie robi, albo robi pod siebie, dlatego jest tak, a nie inaczej.

Gość 10:33 poniedziałek, 8 kwietnia 2013

panther - to nie minister wybija szyby w wiatach i maluje po wszystkim sprayem. Są miejsca, gdzie nawet wiata obita blachą znika z peronu i ląduje w kawałkach w pobliskim punkcie skupu złomu. Bo niektórzy muszą mieć czym leczyć kaca.
W wielu przypadkach nie ma sensu stawianie czegoś ładniejszego, bo już po pierwszej nocy jest zniszczone.
Miejscowi często wiedzą kto, ale nikomu to nie przeszkadza. W wielu miejscach jest przyzwolenie społeczne na niszczenie mienia publicznego.
To nie tyle jest problem ministra, co bardziej miejscowego księdza proboszcza i wójta.

lukasz78 - Z "Kochanowskim" miałeś jakiegoś farta, bo w rozkładzie nie ma przewozu rowerów. Być może to była jakaś pozarozkładowa podsyłka wagonu do Warszawy. Zresztą zestawienie składów jest takie, że wagony rowerowe oficjalnie jadą w dwóch pociągach do Warszawy. W Gałczyńskim (z Pilawy odj. 9.49) i w Wieniawskim (z Pilawy odj. 11:50) i koniec. Nie da się pojechać pociągiem spółki IC z rowerem rano z Warszawy do Lublina i wrócić wieczorem.
Transportem rządzą obecnie PR-owcy, więc chyba mam pomysł gdzie napisać, aby celnie ukłuć panów prezesów.

Co do kurników na linii białostockiej, to planowo do pracy do Warszawy z rowerem zresztą z ostrym, z Jasienicy jeździł znajomy i twierdził, że nie miał problemów z towarzystwem.
Fakt, że tam bywa specyficznie, bo do papierosa panowie potrafią sobie przepijać czystą i nie krygują się z tym specjalnie.

oelka 22:13 niedziela, 7 kwietnia 2013

Ładny dystans, mimo przeziębienia.

Skowronek 20:20 niedziela, 7 kwietnia 2013

No faktycznie skok, na głęboką wodę zdecydowanie :)

lukasz78 14:58 niedziela, 7 kwietnia 2013

[img title="Stacja Leszno Kartuskie. Obiecany "skok cywilizacyjny" ;-)" width="600" height="450" author="panther"]http://images.photo.bikestats.eu/zdjecie,600,362901,20130407,stacja-leszno-kartuskie-obiecany-skok-cywilizacyjny.jpg[/img]

Zdjęcie zostało zrobione dzisiaj. Jaki minister, takie drogi i koleje ;-)

panther 14:52 niedziela, 7 kwietnia 2013

Ja też lubię stare poczciwe EN57, przynajmniej jest łatwo wsiąść i wysiąść z rowerem nawet na niskich peronach.

lukasz78 14:50 niedziela, 7 kwietnia 2013

PKP IC usilnie pracuje od dłuższego czasu na najbardziej antyrowerowego przewoźnika. Kiedy tylko mogę staram się korzystać z Przewozów Regionalnych i to z połączeń obsługiwanych poczciwymi EN57, bo tam przynajmniej rower (niekoniecznie właściciel) może jechać w komfortowych warunkach. ;)

michuss 13:59 niedziela, 7 kwietnia 2013

Eee... ominales muzeum pijanstwa.. Nastepnym razem rzuc okiem;)

Gość 13:20 niedziela, 7 kwietnia 2013

Oelka, to był pociąg "Kochanowski" relacji Lublin-Warszawa, z Pilawy odjeżdżał o 15:49.

To moje towarzystwo w pociągu nie było złe, wesołe nawet, linię na Tłuszcz znam słabo (jeżdżę praktycznie tylko pospiesznymi tamtędy, KM rzadko), ale słyszałem, że tam niezła bandyterka czasem jeździ.

lukasz78 10:31 niedziela, 7 kwietnia 2013

W którym to TLK nie widać wagonu rowerowego?
Pytam, bo to może być ciekawy temat szczególnie po skonfrontowaniu z dostępnymi wersjami rozkładu jazdy.

PKP IC już spuszcza z tonu. W wywiadzie dla usłużnego względem grupy PKP Kuriera Kolejowego niejaka Beata Czemerajda z Biura Komunikacji i PR w PKP Interciti powiedziała, że będą myśleć nad przywróceniem możliwości przewozu roweru w przedsionkach pierwszego lub ostatniego wagonu.

Najciekawsze towarzystwo jeździ w "kurnikach" na linii białostockiej w pociągach z Wileńskiej, do Tłuszcza, Małkini i ewentualnie Ostrołęki.

oelka 10:07 niedziela, 7 kwietnia 2013

Podziwiam szczerze Twoje samozaparcie co do jazdy w taka pogode...:)

Królowa_Mroku 09:57 niedziela, 7 kwietnia 2013

Raz mi się udało jechać z taką pijaną hołotą do Warki. Przeżycie niezapomniane.

surf-removed 09:27 niedziela, 7 kwietnia 2013

Podróż kolejami - podróż z przygodami! Już niedługo ( niedługo czyli wtedy kiedy się ociepli) planuję wycieczki częściowo przy użyciu PKP więc przygód pewnie nie zabraknie.

montana21 08:20 niedziela, 7 kwietnia 2013

To że w PKP jest sy* wiadomo nie od dziś, ale polecam ten numer na nadszarpniete nerwy :D
http://www.youtube.com/watch?v=luAbz5OzWNI

mofo 07:34 niedziela, 7 kwietnia 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ijree

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]