To jest ulica! To nie jest miejsce dla odpicowanych małolatek!

Poniedziałek, 21 stycznia 2013 · Komentarze(32)
Nie wiem, czy część z Was się zorientowała, ale jak jest zima, to jeździmy ulicą! A to nie jest miejsce dla jakichś odpicowanych małolatek, dla jakichś długowłosych paziów, dla jakichś gamoni. Jak widzisz, że spaliniarz spycha Cię z jezdni, to przylutuj mu w maskę. Weź temu mongołowi w maskę przylutuj! Weź go, do Ciebie mówię!

---

Dobra, proszę się nie bać, to powyżej to nie jest moja produkcja autorska, to tylko sparafrazowanie pewnej wypowiedzi pewnego człowieka, z kręgów że tak powiem kibolskich :) Ale jak mnie dzisiaj jakaś łajza próbowała zepchnąć z jezdni i jak jej w związku z powyższym przylutowałem w karoserię, to tak mi się to później skojarzyło i stąd ten wstępniak. OK, może nie jestem aż tak porywczy i tak radykalny, jak osoba, której słowa sparafrazowałem, ale coś w tym jest - jak się jeździ po mieście rowerem w warunkach zimowych, to nie wolno pękać. Trzeba zacisnąć zęby i przetrzymać.

O łajzie, co to mnie z drogi spychała, będzie jednak w następnej notce, bo ta obecna dotyczy dnia wczorajszego. Wczoraj warunki do jazdy były... Na początku nawet niezłe, oto obrazek z Bemowa:



Jezdnie czarne, można śmigać, luz, tylko wiatr lodowaty czasem zawiewał. Za to wieczorem, gdy wyjechałem "dokręcić"... Oto obrazek z Bielan:



Rozpadało się jednym słowem, tak wyglądały ulice miasta, wszędzie było biało, rower tańczył, obok tańczyły samochody. Po co zatem jeździłem? Po to, aby "dla higieny" zrobić te 50 km (w końcu nawet 51 wyszło) i po to, aby potrenować psychikę i koncentrację. Jazda tańczącym rowerem wśród tańczących samochodów wzmacnia ją bardzo.

A teraz szczerze - nikogo nie namawiam do jazdy w takich warunkach, wręcz odradzam. Rozsądni ludzie w taką pogodę rowerem po mieście nie jeżdżą, tak uważam.

Ale wiecie co? To chyba jednak dobrze, że mi Najwyższy rozsądku poskąpił :)

Komentarze (32)

A, bo już myślałem, że po prostu wracasz z miasta "wyprztykany" na blachosmrodziarzach. ;)

mors 00:10 piątek, 25 stycznia 2013

Mors, bo w warunkach ulicznych mam ułamek sekundy na reakcję, a pisząc w internecie mam czas na przemyślenie swoich słów, więc łatwiej mi zachowywać się w sposób wyważony :)

lukasz78 22:07 środa, 23 stycznia 2013

A Premium Rush bardziej na rozluźnienie i dla kilku fajnych scen, niż dla głębszej rozkminy. Dlaczego, to już sam napisałeś.

Raven 22:03 środa, 23 stycznia 2013

Co do zapalczywości: cicha woda brzegi rwie. :P

Raven 22:01 środa, 23 stycznia 2013

Bez urazy, ale rozkminiacie same oczywistości.. ;)

Jedno co mnie dziwi, to to, że Łukasz przyznaje się (wielokrotnie) do problemów z kontrolowaniem zapalczywości, a w wpisach i komentarzach na BS jest max. grzeczny, nawet dla anonimowych prowokatorów i hejterów.

Premium Rush - główny bohater skaczący na BMXie z połamanym żebrami po dachach samochodów, albo lecący po potrąceniu przez samochód z miną relaksacyjno-kontemplacyjną :D:D - przez takie absurdalne motywy od kilkunastu lat nie oglądam filmów z własnej woli..

mors 21:57 środa, 23 stycznia 2013

Raven, święta racja z lusterkiem. Nikomu nie urwałbym lusterka ot tak, bez przyczyny i dla kaprysu.

lukasz78 21:47 środa, 23 stycznia 2013

Po nawiązaniu do łańcucha mam rozumieć, że to do mnie? Nawet jeśli nie, to się ustosunkuję.

Wyobraź sobie, że jeżdżę także samochodem i moje poglądy są niezmienne. Gdzieś już wspominałem, że staram się nie być zawalidrogą, ale z drugiej strony mam takie samo prawo korzystać z ulicy zarówno w aucie, jak i na rowerze, choć niektórym ciężko to zrozumieć. Dziwne, że nikt nie walczy z głąbami i zamulaczami za kierownicą tak, jak z rowerzystami (których w tym porównaniu jest dużo dużo mniej). Dlaczego są korki w mieście? Najbardziej winni są sobie sami kierowcy, którzy dbają tylko o własną dupę, a nie współpracują z innymi.
"Kręcą goście zimą i mają w dupie że wężyk samochodów za nim jedzie." - zależy jak kręcą. Wzajemne zrozumienie i nie utrudnianie sobie życia to podstawa. Dla wszystkich znajdzie się miejsce na ulicy i da się to zrobić tak, żeby sobie nawzajem nie przeszkadzać, tylko obie strony muszą tego chcieć. A że zwykle (zwykle, nie zawsze) kierowcy cwaniakują/wymuszają pierwszeństwo/spychają rowerzystów, to jest wieczna wojna. Z drugiej strony ci drudzy nie raz święci wcale nie są i ich nie bronię, bo to, co niektórzy wyczyniają na rowerach, to woła o pomstę do nieba. No ale tak jest wszędzie, nie ma środowisk idealnych.

Btw, jeśli ktoś stracił lusterko, to na pewno nie dlatego, że ktoś inny miał zły humor, tylko musiał sobie na to zasłużyć. Tyle.

Raven 21:45 środa, 23 stycznia 2013

Jak komuś nie pasuje jazda w wężyku, to polecam przesiadkę do zbiorkomu lub na rower :) Jak ktoś wybiera środek transportu terenochłonny a przez to nieefektywny w warunkach miejskich, to musi się liczyć z utrudnieniami.

lukasz78 21:40 środa, 23 stycznia 2013

Potem ten kierowca odbije to sobie na innym rowerzyście.Stąd rodzi się nienawiść jednych do drugich.
Wystarczy przesiąść się na jakiś czas za kierownicę blaszaka i dotychczasowe poglądy szlak trafi.
Kręcą goście zimą i mają w dupie że wężyk samochodów za nim jedzie.Tak jak na blogu on pana tak i na drodze on król.Mam nadzieję że kiedyś nie napiszesz tu notki że taki jeden buc w samochodzie zepchnął Cię do rowu tylko dlatego że inny rowerzysta utrącił mu lusterko gdzieś na skrzyżowaniu.

obserwator 21:27 środa, 23 stycznia 2013

Apropos Gościa, to fajnie się czyta takie komentarze od kozaków, którzy nawet nie mają odwagi się pod nimi podpisać.

Premium Rush oglądałem, fajny film. Mimo, że momentami mocno podkolorowany, to jest w nim dużo prawdy, jeśli chodzi o jazdę po mieście. Ciekawie zobrazowane są momenty slow motion, w których wybiera się dany wariant przejazdu w kryzysowej sytuacji. Jakbym widział swoje myśli. :)
I nie, nie napierdzielam łańcuchem po lusterkach taksówek (hmm.. przyznam, że czasami mam na to ochotę), choć znam i takich, co tak robią. ;)

Raven 18:36 środa, 23 stycznia 2013

"...I dokonam srogiej pomsty w zapalczywym gniewie na tych, którzy chcą zniszczyć moich braci i poznasz, że Ja jestem Pan, gdy wywrę na Tobie swoją zemstę..." Na tym filmie pokazali jak walczyć na ulicach:)
A z teorią o nierozsądnych ludziach jeżdżących rowerem po ulicach, zasadniczo i dogłębnie się NIE ZGADZAM:) i proszę to zaprotokółować!:)

yurek55 18:22 środa, 23 stycznia 2013

Gościu drogi, nie siedź w necie, tylko wyjedź na miasto :) Ale najpierw ubierz się ciepło :)

lukasz78 09:35 środa, 23 stycznia 2013

Zapalczywe spojrzenie? 173 cm? Oj się kiedyś natniesz waflu.

Gość 07:42 środa, 23 stycznia 2013

Ja niedawno jako pieszy na pasach przylutowałem w karoserię gamoniowi, który skręcając przejechał mi tuż przed nosem. Koleś zatrzymał się, wysiadł, była pyskówka i groźba naruszenia nietykalności cielesnej z jego strony... przestał jak powtórzyłem mu rejestrację, widać to jest dobry sposób by pokazać burakowi że jak mnie dotknie, to nie będzie bezkarny.

barklu 06:00 środa, 23 stycznia 2013

Ja to klnę jak "szewc" gdy mi jakiś blachosmród wepcha się na chama, albo minie na gazetę. Potrafię dognać takiego gnoja na światłach i walnąć mu w szybę, maskę. Zwykle używam tak niecenzuralnych słów, że ci ludzie są tak zaskoczeni, że po prostu jak najszybciej zmywają się z miejsca zdarzenia. Czasem staram się ugryźć w jęzor i odpuszczę ale i tak w następnej sytuacji wyłazi ze mnie "demon" i ryknę czasem tak, że przechodnie na ulicy patrzą na mnie jak na nienormalnego. Opieprzając tych ludzi mam nadzieję, że być może następnym razem trochę pomyślą zanim zepchną rowerzystę z jezdni. Wiadomo czasem można się nadziać ale również uważam, że nie można dać sobie w kaszę dmuchać.

Pozdr.

stamper 00:22 środa, 23 stycznia 2013

Nie bądź taki skromny...ja w przez cały rok 2012 ledwo wydusiłem 5 tys., a Ty tyle to trzaśnieszesz przez miesiące zimowe....Pozdro!

TomliDzons 22:02 wtorek, 22 stycznia 2013

Tomlidzons, ja też mam swoje słabsze strony, przykładowo kiepsko jeżdżę w upale, nie chce mi się, robię się senny itp. W takim lipcu pewnie nie przekroczę 1500 km i będę patrzył z podziwem, jak inni robią od 2500 km wzwyż. Niektórzy są po prostu stworzeni do zycia na Sycylii, a inni (w tym ja) do życia na Syberii :)

lukasz78 21:27 wtorek, 22 stycznia 2013

Jak patrzę na twoje wpisy-trasy-przygody-dystanse to uważam, że wspinasz się na level hardości niedostępny dla innych rowerzystów...

TomliDzons 21:25 wtorek, 22 stycznia 2013

Raven, w sensie ścisłym to Ty masz rację, ja sam wiem, że mi czasem brakuje zimnej krwi, za to mam nadmiar krwi gorącej, jest nad czym pracować :)

lukasz78 21:05 wtorek, 22 stycznia 2013

To nie przychodzi od tak. Ja sam opanowania uczę się cały czas. Jak już się je ciut pogłębi, to okazuje się, że satysfakcja z takich sytuacji (w sensie uniknięcia przysłowiowego "mordobicia") potrafi być dużo większa. Polecam. Szkoda zębów. ;)

Raven 20:59 wtorek, 22 stycznia 2013

Ja jestem facetem 173, ale za to w miarę szerokim jak na ten wzrost i z zapalczywym spojrzeniem :)

lukasz78 20:50 wtorek, 22 stycznia 2013

jakbym była facetem 185, to bym się nie bała, ale jako baba 150 to wole sie nie narażać.

AgniechaEG 20:44 wtorek, 22 stycznia 2013

Co do walnięcia: był przerażony, bo w aucie jest straszny oddźwięk mimo, że uderzenie wcale nie musiało być duże. Ja kiedyś zahaczyłem tył pewnego kombi (o wycieraczkę dosłownie) i facet miał minę, jakby mu czołg w dupę wjechał. :)

Raven 20:42 wtorek, 22 stycznia 2013

Raven, zawsze można trafić na silniejszego, to jest ryzyko, ja je podejmuję. Opanowanie jest to fajna sprawa, niestety nie zawsze umiem, to jest jedna z mich słabości.

lukasz78 20:41 wtorek, 22 stycznia 2013

Hehe, pamiętam jak miałem niesprawne oba hamulce i jechałem do serwisu i wtedy jakiś facet w Lanosie zajechał mi drogę, zawracając na środku jezdni, gdy nadjeżdżałem. Stanął w poprzek jezdni, a ja wbiłem mu się w boczne drzwi (nie na pełnej prędkości, bo trochę wyhamowałem, jeden hamulec działał miniminalnie), mina gościa bezcenna. Nie awanturował się, był po prostu totalnie przerażony.

lukasz78 20:39 wtorek, 22 stycznia 2013

Też nie daję sobie w kasze dmuchać, ale z kozakowaniem to trzeba uważać, bo można trafić na "większego" od siebie i może być problem (ja kiedyś tak trafiłem, kilku znajomych również).
Największa siła, to siła argumentów i opanowanie. Najbezpieczniej jest zlewać idiotów (bo jak sama nazwa wskazuje i tak zwykle są niereformowalni i wojowanie nic tu nie zmieni). A jak już się kłócić, to nie na własne życzenie. Jak mawiają japońscy wojownicy:
Każda uniknięta walka jest walką wygraną.

"Rozsądni ludzie w taką pogodę rowerem po mieście nie jeżdżą". - coś w tym jest.

Raven 20:39 wtorek, 22 stycznia 2013

no ale mina faceta była bezcenna :]

AgniechaEG 20:37 wtorek, 22 stycznia 2013

Ale niechący wyszło całkiem nieźle :) Mnie na jakimś szkoleniu w robocie uczyli, że mamy się bawić tym, co robimy, zamiast planować i wtedy dobry efekt sam wyjdzie jako skutek uboczny :)

lukasz78 20:36 wtorek, 22 stycznia 2013

raczej tego nie planowałam ;)

AgniechaEG 20:33 wtorek, 22 stycznia 2013

Słuszna postawa, szacun!

lukasz78 20:25 wtorek, 22 stycznia 2013

jak mi kiedyś dość drogę zajechał to mu plecami w maske przylutowalam ;) mój mały siniak to nic w porównaniu do jego wgniotów :]

AgniechaEG 20:18 wtorek, 22 stycznia 2013
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa enspo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]