Wróciłem i... się wypierniczyłem

Środa, 31 października 2012 · Komentarze(6)
Wróciłem. Do dawnej rowerowej dyspozycji.

Kiedyś było tak, że przejeżdżałem ponad 2000 km miesięcznie. Tak było w marcu, kwietniu, maju, czerwcu... A potem przyszło nagłe załamanie, spadek motywacji (upały i nierowerowy urlop też swoje zrobiły) i przez dłuższy czas do tamtych wyników nawet się nie zbliżyłem. Aż do teraz, do października.

Już we wrześniu była zauważalna poprawa, motywacja poszła ostro w górę, przebiegi takowoż, ale 2000 km w ciągu miesiąca nie przekroczyłem. W październiku już tak. Cóż, zadowolony jestem :) Co będzie w listopadzie? Nie wiem, czas pokaże.

A teraz o tym, jak się wypierniczyłem. Jechałem sobie ścieżką rowerową na Broniewskiego, co to jej nawierzchnię wymienili z "kostki downa" na... Niestety nie na asfalt, tylko na jakieś cholerne płyty chodnikowe. Posypali te płyty gigantyczną ilością piasku - nie wiem, czy kiedyś ten piasek sprzątną, czy tak zostawią, aż się sam kiedyś rozwieje na cztery strony świata. W każdym razie piasek na płytach chodnikowych to idealne miejsce na złapanie poślizgu. No i tak sobie jadę, aż tu jakaś postać na rowerze miejskim (tak, mamy takie w Warszawie od niedawna) nagle zajechała mi drogę. Ja ostro po hamulcach i... I elegancko się na tym piasku wypierniczyłem. Ja jestem cały, gorzej z rowerem, bo tylna lampka przestała działać. Co się stało, nie wiem, próby naprawy spełzły na niczym. Może okablowanie się zerwało? Trzeba będzie oddać do serwisu. Taki lajf...

Na koniec fotka z Krakowskiego Przedmieścia. Czasem jest w Warszawie ładnie :)

Komentarze (6)

Równie imponujący (a nawet rekordowy) wynik osiągnąłeś w komentarzach: 383 sztuki!
To już niezła sztuka!

mors 23:02 poniedziałek, 5 listopada 2012

Gratulacje... i szacunek ...... Dla mnie taki dystans to na cąły sezon jak na razie nie do osiągniecia.

Gozdzik 07:31 poniedziałek, 5 listopada 2012

Bo to jest tak: jak temperatura koło 0 i mało śniegu, to sypią piach choć wystarczyłoby trochę soli... i robi się błoto. Za to przy -10 i solidnych opadach, zamiast odgarnąć i miejsca śliskie sypnąć piachem, lądują sól... i też robi się błoto.

barklu 12:58 piątek, 2 listopada 2012

Jesień sprzyja mi, to prawda. Byleby z nieba woda się za często nie lała :)

lukasz78 08:30 piątek, 2 listopada 2012

Może chłodniejsze dni bardziej Ci sprzyjają do pokonywania km. Gratulacje :)

rowerzystka 08:27 piątek, 2 listopada 2012

Poślizg to też wynik tej wilgoci. Ja ostatnio przydzwoniłem w blaszane ogrodzenie gdzieś na Włochach, po zaliczeniu wjazdu na chodnik pod ostrym kątem. Gdy jest sucho zawsze się udaje. Tak sobie pomyślałem, że niekiedy lepiej się wyłożyć niż stracić panowanie i znaleźć się na jezdni. Ja odruchowo podparłem się nogą, szczęściem że zaraz był blaszany płot a nie rów czy jezdnia. Gratuluję miesięcznego dystansu! To jest wynik - i to jeszcze teraz jesienią!

wzap 07:37 piątek, 2 listopada 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa iotaj

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]