Wróciłem i... się wypierniczyłem
Kiedyś było tak, że przejeżdżałem ponad 2000 km miesięcznie. Tak było w marcu, kwietniu, maju, czerwcu... A potem przyszło nagłe załamanie, spadek motywacji (upały i nierowerowy urlop też swoje zrobiły) i przez dłuższy czas do tamtych wyników nawet się nie zbliżyłem. Aż do teraz, do października.
Już we wrześniu była zauważalna poprawa, motywacja poszła ostro w górę, przebiegi takowoż, ale 2000 km w ciągu miesiąca nie przekroczyłem. W październiku już tak. Cóż, zadowolony jestem :) Co będzie w listopadzie? Nie wiem, czas pokaże.
A teraz o tym, jak się wypierniczyłem. Jechałem sobie ścieżką rowerową na Broniewskiego, co to jej nawierzchnię wymienili z "kostki downa" na... Niestety nie na asfalt, tylko na jakieś cholerne płyty chodnikowe. Posypali te płyty gigantyczną ilością piasku - nie wiem, czy kiedyś ten piasek sprzątną, czy tak zostawią, aż się sam kiedyś rozwieje na cztery strony świata. W każdym razie piasek na płytach chodnikowych to idealne miejsce na złapanie poślizgu. No i tak sobie jadę, aż tu jakaś postać na rowerze miejskim (tak, mamy takie w Warszawie od niedawna) nagle zajechała mi drogę. Ja ostro po hamulcach i... I elegancko się na tym piasku wypierniczyłem. Ja jestem cały, gorzej z rowerem, bo tylna lampka przestała działać. Co się stało, nie wiem, próby naprawy spełzły na niczym. Może okablowanie się zerwało? Trzeba będzie oddać do serwisu. Taki lajf...
Na koniec fotka z Krakowskiego Przedmieścia. Czasem jest w Warszawie ładnie :)