Gleba i praski obszar wykluczenia
...ale to tylko tak na rozgrzewkę, bo nie o Stary Mokotów tu idzie. To znaczy Stary Mokotów jest bardzo fajny, ma sporo zabytków i ogólnie jest przyjemnym miejscem do życia, do spacerowania i rowerowania. Ale ja nie o Mokotowie chciałem, lecz o Pradze.
Ale jeszcze tylko o Mokotowie zakończę, otóż wczoraj rano na Mokotowie zaliczyłem piękną glebę. Chciałem śmignąć między dwoma samochodami, z których jeden stał w korku, a drugi do niego podjeżdżał (musiałem między, bo jeden blaszak przykleił się do prawego krawężnika, a ten drugi wręcz przeciwnie, ten dla odmiany przykleił się lewym bokiem do pasów dzielących jezdnię). Tyle że ten drugi chyba chciał przytulić się dodatkowo do zderzaka tego pierwszego i tak podjeżdżał i podjeżdżał, że już wiedziałem, że nie zmieszczę się między dwoma blaszakami, trzeba było ostro hamować. A że jezdnia była mokra, a opony zoptymalizowane pod względem jazdy po asfalcie (czytaj: ze skromniutkim bieżnikiem), no to się stało. Dodatkowo łupnąłem nogą w stojący samochód (ten, co to się do krawężnika przytulał), więc na wszelki wypadek szybko się ewakuowałem i dopiero w sąsiedniej uliczce oceniłem straty. Te nie były duże - lekka szrama na nodze i błotnik do prostowania. Wyprostowałem, a noga się goi :)
No to teraz Praga:
To jest dokładnie ulica Okrzei. I to są zabytki. Prawdziwe zabytki, a nie jakieś PRL-owskie potworki. Cała praktycznie Praga jest zabytkowa, a te praskie zabytki wyglądają w znacznej mierze jak te widoczne na zdjęciu. To znaczy są zaniedbane i odrapane. Bo Praga to obszar wykluczenia.
Nie, nie chodzi tu o mieszkańców, bo Praga nie tylko żulami stoi (a tak głosi znany stereotyp), Praga to przede wszystkim tzw. normalni ludzie. Czyli tacy jak wszędzie. Chodzi mi o władze Warszawy. To one uczyniły Pragę obszarem wykluczenia i z żelazną konsekwencją czynią to nadal. Otóż nasze władze kochane inwestują tylko na lewym brzegu. Na lewym brzegu są wszystkie możliwe urzędy (oprócz tych praskich dzielnicowych, bo trudno praski urząd dzielnicowy przerzucić dajmy na to na Żoliborz), na lewym brzegu prowadzi się inwestycje komunikacyjne, na lewym brzegu odnawia się ulice i zabytki, na lewym brzegu wspiera się budowę biurowców. A widzieliście skupisko biurowców na Pradze? Wolne tereny na prawym brzegu są i można byłoby stworzyć jakiś system zachęt dla inwestorów, aby budowali właśnie tam. Ale po co? Lepiej niech się ludziska codziennie pchają przeciążonymi mostami na lewy brzeg. A nie jest to przyjemne. Tramwaje są zapchane tak, że nie wciśniesz szpilki, blaszaki stoją w korkach (no to akurat jest normalne), a kwestię dostosowania mostów do ruchu rowerowego dyskretnie przemilczę. No wiec trzeba się przeciskać przez te mosty, bo na Pradze praktycznie nie ma pracy.
Bo te prażaki to mają jedną wadę - zbyt mało entuzjastycznie popierają PO. No to trzeba im za przeproszeniem dosrać, co nie?
PS. A przepraszam, metro kopią na Pradze. To znaczy na lewym brzegu będą 4 stacje, na prawym (praskim) 2. Ot równowaga po warszawsku.