Nie wiem do jasnej cholery, jak mam zatytułować ten wpis
Piątek, 1 czerwca 2012
· Komentarze(0)
Na dziś anonsowałem wpis o charakterze antyukraińskim (to tak w ramach przygotowań do Euro), ale przekładam to na poniedziałek, bo dziś nie mam weny. Bo żeby dokopać Ukraińcom (a dokopać im trzeba porządnie i uczciwie, po parę sążnistych kopniaków w każdy banderowski pośladek) to trzeba mieć wenę, a wenę będę miał na bank w poniedziałek. Bo ja w ogóle kocham poniedziałki (z wyjątkiem niejakiego Jacka Poniedziałka, jego nie kocham) i zupełnie nie rozumiem, jak można poniedziałków nie lubić.
No dobra, ale poniedziałek dopiero będzie, a teraz skupmy się na piątku 1 czerwca, dniu znanym potocznie jako Dzień Dziecka. W zasadzie to skupić się nie ma na czym, bo nie uczciłem rowerowo Dnia Dziecka, jako że żaden dzieciak nie nawinął mi się pod koła :) Tak sobie drobiłem te kilometry i drobiłem bez większego przekonania, dodatkowo rano zażyłem deszczowej kapieli, stąd też końcowy wynik nie jest imponujący - 62 km. I zero zdjęć.
A tak poza tym to nie wiem do jasnej cholery, jak mam zatytułować ten wpis. No sami widzicie, że nie mam weny :) W poniedziałek będzie lepiej!
No dobra, ale poniedziałek dopiero będzie, a teraz skupmy się na piątku 1 czerwca, dniu znanym potocznie jako Dzień Dziecka. W zasadzie to skupić się nie ma na czym, bo nie uczciłem rowerowo Dnia Dziecka, jako że żaden dzieciak nie nawinął mi się pod koła :) Tak sobie drobiłem te kilometry i drobiłem bez większego przekonania, dodatkowo rano zażyłem deszczowej kapieli, stąd też końcowy wynik nie jest imponujący - 62 km. I zero zdjęć.
A tak poza tym to nie wiem do jasnej cholery, jak mam zatytułować ten wpis. No sami widzicie, że nie mam weny :) W poniedziałek będzie lepiej!