Tour de Lublin
W Warce byłem umówiony z Bikerem1990, mieliśmy w planach jazdę na południe. Początkowo zakładaliśmy podróż w Góry Świętokrzyskie, ale zmodyfikowaliśmy plany i ruszyliśmy na Lublin trasą przez Kozienice i Dęblin.
Jechało się przyjemnie, słońce nie grzało za mocno, wiatr raczej pomagał. Gdzieś za Kozienicami musieliśmy jednak ustąpić miejsca całej armii blaszaków...
W końcu przekraczamy Wisłę i przez Dęblin docieramy do Puław. Tam okazuje się, że Biker1990 musi być wcześniej w domu, więc jedziemy na dworzec, tam się żegnamy i już samotnie jadę na Lublin. Zastanawiałem się nad trasą przez Kazimierz i Nałęczów, ale ostatecznie wybrałem drogę główną:
Mało przyjemna, ale zgarnąłem gminy leżące po drodze i już mam to odfajkowane, na Kazimierz przyjdzie czas.
Przed Lublinem załapuję się na deszcz (na szczęście niezbyt intensywny), pojawiają się też pagórki (wcześniej praktycznie cały czas było płasko). W końcu...
Robię karnie zdjęcie z rowerem, aby potem nikt nie pisał "gdzie jest rower" :)
W Lublinie zaliczam zjazdy i podjazdy, w końcu wtaczam się do centrum. Na początku szału nie ma...
...potem jednak jest już pięknie.
Posiliwszy się, krążę jeszcze godzinę po Lublinie, przejeżdżając m.in. przez dzielnicę o nazwie... Dziesiąta. Trzeciej, Ósmej czy Jedenastej nie widziałem, tylko ta Dziesiąta pojawiła się nie wiadomo z jakiej paki.
W końcu docieram na dworzec (ładny i zadbany), wsiadam do pociągu, wypijam kupionego w przydworcowym sklepie browarka i idę spać :) Warunki snu komfortowe, mam cały przedział dla siebie, tylko na stacjach się budzę (a raczej jestem budzony komunikatami o zbliżaniu się do stacji) i pilnuję, czy nikt mi roweru nie wynosi :)
Wysiadam na Dworcu Wschodnim...
...zwiedzam przyległe tereny Pragi...
...po czym robię jeszcze sporo kilometrów po Warszawie, po wyjściu z pociągu zrobiłem ich 40, coby do 200 km dokręcić :) Nawet lekko więcej wyszło, konkretnie 203.
I już, wystarczy tego dobrego :)
Na koniec mapka: