Tour de Rawa & Skierniewice
W piątek rano wyruszam z Bielan i przebiwszy się przez Warszawę śmigam "siódemką" (czyli szosą na Kraków) w stronę Tarczyna, jadąc w towarzystwie sporej liczby samochodów. Jedzie się fajnie, wiatr w plecy. Za Tarczynem odbijam na drogi lokalne i tu jest naprawdę przyjemnie - wokół lasy i sady, ruch samochodów znikomy. Czasem trafiają się nawet jakieś stare Maluchy. Tylko asfalt mógłby być lepszy :) Zaliczając po drodze gminy Pniewy i Błędów (powiat grójecki), osiągam w końcu woj.łódzkie.
Dalej mknę przez zapyziałe miasteczko Biała Rawska (zdjęć nie robię, bo jestem w niezłym gazie i nie chcę przerywać jazdy) i szybko docieram do Rawy Mazowieckiej. Nie wjeżdżam jednak do samego centrum miasta, bo droga prowadzi mnie nieco bokiem. Zwiedzać Rawy nie ma co, bo sprawdzenie przez internet rozkładu jazdy pociągów na trasie Skierniewice-Warszawa nie pozostawia złudzeń - albo mocniej nacisnę na pedały, albo spędzę dodatkową godzinę w Skierniewicach.
Problem jest taki, że muszę trzymać dobre tempo, jadąc pod wiatr i pokonując liczne pagórki. Daję jednak radę, w Skierniewicach mam kilka minut zapasu, więc mogę zrobić dwie pamiątkowe foty:
Już to kiedyś pisałem, ale powtórzę - całkiem ładne miasto z tych Skierniewic. A dworzec odpicowany jest nie tylko z zewnątrz, w środku równiez. Brawo Skierniewice!
Bilet kupują już u kanara, bo pociąg za chwilę odjeżdża, a w kasie kolejka, teleportuję się do Ursusa, a stamtąd rowerem na Bielany. I to tyle przejażdżki, całkiem fajnej moim zdaniem.
Wieczorem, załatwiając różne sprawy i jeżdżąc też trochę dla przyjemności, robię jeszcze 33 km. I tak wyszło łącznie 173 km tego dnia. Nieźle, zadowolony jestem.
Na koniec mapka eskapady do Skierniewic: