O pokazywaniu fucka słów kilka
W dzisiejszym odcinku będzie o pokazywaniu fucka. Nie adminom-ignorantom z pewnego forum rowerowego (forumowi klakierzy mogą odetchnąć), lecz spaliniarzom.
Jadę ja sobie wczoraj od Ronda de Gaulle'a w kierunku Mostu Poniatowskiego, jadę zupełnie prawidłowo i nawet blisko krawężnika a nie środkiem pasa i nagle zostaję obtrąbiony przez wyprzedzający mnie samochód - nie wiem, dlaczego, bo z wyprzedzeniem mnie nie miał problemu, nawet zwalniać nie musiał. W odpowiedzi pokazuję spaliniarzowi tzw. fucka. Jadę sobie dalej i widzę, że spaliniarz zatrzymuje się w zatoczce przystankowej, wyraźnie czeka na mnie. Nie wiedziałem, kto jest w środku, spodziewałem się jakiegoś dresiarza z grubym karkiem i już oczami wyobraźni widziałem górę mięsa wyskakującego z samochodu, aby rzucić się na mnie z impetem i wbić w asfalt mnie nędznego rowerzystę, gdy tymczasem...
Podjeżdżam do auta, w środku widzę jakiegoś kolesia w marynarce, który oczywiście coś tam się pluje i... grozi, że psiknie we mnie gazem. Kozak, co nie? :) Nie mam ochoty kłócić się z debilem, więc tylko pukam się znacząco w głowę i jadę sobie dalej. Gość znów poczuł się wielce urażony, ruszył, wyprzedził mnie, zajechał mi drogę, zatrzymał się i znów coś tam krzyczał o jakimś gazie. Spokojnym i nieco znudzonym głosem poleciłem mu udać się do psychiatry, po czym zostawiłem go samemu sobie na środku ulicy machającego łapkami i obtrąbianego przez innych spaliniarzy, którym zablokował drogę. Nawet miałem nadzieję na ciąg dalszy, bo spodobała mi się ta zabawa w kotka i myszkę i chciałem tego świra jeszcze bardziej podkręcić, doprowadzając go do eksplozji, ale nie dał mi tej przyjemności. Nie pojechał za mną. zjechał w stronę Wisłostrady, gdy tymczasem ja wjechałem na most.
A swoją drogą to ja się chyba starzeję. Bo kiedyś samemu dążyłbym w takiej sytuacji do zwarcia, a teraz byłem tak totalnie spokojny i wyluzowany, że aż sam byłem tym zaskoczony.
Dobra, przejdźmy do tego, dlaczego pokazuję czasem tzw. fucka. Temat gazu pominę, aczkolwiek ciekawe, czym jeszcze będą wygrażać coraz bardziej rozwydrzeni frustraci w puszkach. Pistoletem? Miotaczem ognia? A może granatnikiem? Niedługo psychiatrzy będą mieli w Warszawie pełne ręce roboty...
A więc fuck... Nie, nie jestem aż takim antysamochodowym fanatykiem, aby pokazywać fucka każdemu napotkanemu kierowcy. Fucka pokazuję tylko wtedy, gdy zostanę bezpodstawnie obtrąbiony. Powtarzam, bezpodstawnie. Bo czasem bywam obtrąbiony słusznie, w końcu każdy z nas popełnia błędy, w takich sytuacjach swój błąd uznaję i nie burzę się z powodu obtrąbienia. Ale jeśli ktoś na mnie zatrąbi tak dla zasady, to zawsze pokażę mu fucka. Dlaczego właśnie tak? Bo traktuję to jako rowerowy odpowiednik odtrąbienia. Klaksonu w rowerze nie mam, więc pozostaje dobrze widoczny fuck. I jeśli czytasz te słowa, spaliniarzu i burzysz się, że jakiś rowerzysta pokazał Ci fucka, to powiem Ci jedno - trzeba było nie trąbić, głupia parówo. A jeśli już zatrąbiłeś, to nie pluj się, że ktoś Ci odpowiedział w taki a nie inny sposób. Miał prawo. Albowiem nie każdy jest Chrystusem, który dostawszy w jeden policzek, pokornie wystawi drugi. Mesjasz był tylko jeden, w dodatku kiepsko skończył, bo umarł na krzyżu.
A teraz rowerowanie wczorajsze. Przed pracą robię uczciwe 33 km, najwięcej wykręciłem na Ochocie i Mokotowie. A oto jedna z głównych ulic Mokotowa, Puławska:
Czar PRL-u, co nie? Chociaż gwoli ścisłości, to bardzo dużo budynków przedwojennych można znaleźć na Puławskiej, to tylko ten akurat fragment jest typowo PRL-owski.
W czasie przerw w pracy robię dalsze kilkanaście kilometrów, po pracy zaś robię całkiem długi wypad na praski brzeg (to podczas tego wypadku było to zajście przy Moście Poniatowskiego, o którym pisałem), docieram przez Grochów i Gocławek aż do Wawra, potem zawracam na Gocław, po drodze mijając m.in. taki krajobraz:
Tak, to też jest Warszawa. Rezerwy terenu jak widać mamy :)
Z Gocławia przez Saską Kępę, Śródmieście, Wolę i Bemowo docieram na Bielany. Ponad 40 km wyszło z tej wycieczki. Potem trochę krążę po Bielanach, a na koniec dnia robię jeszcze jeden wypad, dokładnie objeżdżając dzielnicę Bemowo i dorzucając kolejne kilkanaście kilometrów.
No i nazbierało się aż 115. A teraz czas pokazać komuś fucka :)
Komentarze (40)
Jaki sens mają Twoje rozkminki, skoro tam nie byłeś? Jesteś w bardzo wygodnej sytuacji, bo możesz sobie teraz dywagować i pisać np. "Mogło być zupełnie inaczej, niż piszesz, to mógł być autobus a nie samochód jak napisałeś, w starciu z autobusem nie masz szans, powinieneś się dostosować do ruchu autobusów, bo autobusy są duże i przewożą dużo ludzi..." i tak w ten deseń się wymądrzać. OK, wymądrzaj się jak lubisz, ale sensu w tym głębszego nie widzę.
lukasz78 12:36 czwartek, 17 maja 2012
Twoja wersja historii ze spaliniarzem jest dla mnie co najmniej niewiarygodna. Równie dobrze kierowca mógł mieć powód do obtrąbienia. Tego też nie stwierdzam. Nie byłem nie widziałem, skąd mam wiedzieć. Jednak logika (ta prawdziwa i jedyna, nie jakaś wydumana przez ciebie i nazwana) mówi, że mogło być zupełnie inaczej. I twoje zapewnienia, że jechałeś prawidłowo należy traktować z dystansem. Stajesz się sędzią we własnej sprawie oczywiście nie na wzór sowiecki, co to to nie. Kiedy czytam taką "relację" chłodno oceniam, nie staję po żadnej ze stron.
Podkreślę jeszcze raz, że rowerzysta nie ma szans ze starciem za autem. Nigdy nie wiadomo kto jedzie z tyłu, może pod wpływem alkoholu czy innych środków, może zmęczony i osłabiony, może po prostu nie umie prawidłowo wykonać podstawowych manewrów. Jak kierowca cię obtrąbi przede wszystkim znaczy, to że cię widzi na drodze! Gdyby cię nie widział to by nie trąbił. Teraz przerwa techniczna, wyjaśniam od razu bo już wiem co żelazny logik z niesowiecką tradycją napisze... Normalnie nie musiałbym tego pisać ale sytuacja jest inna. Proszę nie popadać po raz kolejny w skrajności i absurdy. Wyjaśnienie: Nie znaczy, że każde auto ma trąbić na każdego rowerzystę. Tak dla porządku dla mniej skupionych.
Gdybyś zadał mi nadanie tytułu to twojego wpisu, brzmiałby on następująco: "Spotkanie dwóch frustratów w warszawskiej ulicy"
Ale mu pokazałeś ! Jesteś hardcorem!
komentator 10:37 czwartek, 17 maja 2012
Obserwatorze, z tego co wiem to sporo osób zna się na tamtym forum osobiście. Transatlantyk to osoba poznana osobiście przez wiele osób przy okazji różnych wypraw, wycieczek itp., stąd jego wypadek budzi szczególne zainteresowanie, jak niemalże wypadek członka rodziny, dla mnie to zupełnie normalne zjawisko. Natomiast masz sporo racji w tym, że tamto forum jest trochę "klanowe", tzn. zupełnie inaczej są traktowani w różnych sprawach forumowicze znani osobiście adminom, a inaczej są traktowani ci mniej znani, nowi itp. Sam tego doświadczyłem. Zwłaszcza celuje w tym niejaki Robb (admin), który na "nowych" reaguje alergicznie i oczekuje od nich, że będą siedzieć potulnie jak baranki a nie wypowiadać głośno własne zdanie.
lukasz78 08:38 czwartek, 17 maja 2012
Maratonka: Uchwyciłaś chyba sedno, zamiast niepotrzebnie szukać dziury w całym warto samemu pójść na rower i przejechać solidny dystansik :) I nie daj się betoniarkom :)
lukasz78 08:32 czwartek, 17 maja 2012
Żeby nie było że mam coś do forum z którego "wybyłeś"bo tam jestem także obserwatorem ale jakoś to moje pytanie związane jest pośrednio z nim.
Każda kolizja cyklisty na drodze przykuwa moją uwagę i staram się dotrzeć do jej przyczyny,Zawsze utożsamiam się z każdym leżącym na ziemi i pogruchotanym obok rowerem.Zastanawiam się kiedy przyjdzie kolej na mnie.
Parę tygodni temu znany Ci zapewne cyklista transatlantyk został potrącony przez samochód i na wspomnianym forum sporo tam w pewnym wątku wiadomości na ten temat ludzie wypisywali.Tak się złożyło że to wątek otwarty i wszyscy mogą pisać o swoich niebezpiecznych sytuacjach.Jakaś osoba wtrąciła tam kolejny przypadek w innym zdarzeniu.I co i kicha. Tylko 2 osoby zostały tym zainteresowane aby choć słowo napisać.Nie będę tematu ciągną dalej aby tu nie przeginać.
Stawiam pytanie cze takie fora to ściśle dla ludzi z klanu i każdy z poza niego to ktoś obcy.?
obserwator z S 06:24 czwartek, 17 maja 2012
Ej panowie! Jak się przychodzi w gości to buty się ściąga, a nie z błotem na dywan! Wielcy analizatorzy dystansów i zdjęć Łukasza- śmiać mi się chce z Was. Jak dzieci! U mnie na endo jeden taki co bał się z rywalizacji z 3 miejsca spać przeanalizował moje treningi z... Marca i doszukał się nieprawidłowości i z racji tego zarzucił mi oszustwo. Zamiast tracić czas na zastanawianie się czy on tyle jeździ czy nie- sami ruszcie dupy!
A nawiązując do Twojego wpisu- absolutnie się z Tobą zgadzam. A nic tak nie działa na kierowcę jak fuck+uśmiech na twarzy ;) Osobiście chyba tylko raz mi się zdarzyło pokazać palec- jaką radość mi sprawiło jak się facet wkurzył (zajechał na podporządkowanej DDR). Jeszcze jechał chwile obok mnie (ja DDR, on ósemką) i pięścią machał. Przeciąg miałam w uszach, więc wyglądał jak mim :P
Ale nawet jak na mnie trąbią jak ulicą jadę to mam opory przed obraźliwym gestem, bo jak wiadomo- za samochodem nie mam szans, a boje się, że z zemsty mógłby mnie wyprzedzić zbyt blisko, bądź wykonać inny manewr. Co z tego, że jego wina by była, skoro mógłby niezłej kaszany narobić...
Kiedyś właśnie jechałam sobie elegancko przy krawężniku, przeciwległy pas wolny, a za mną betoniarka jedzie i trąbi. Wyprzedziła dopiero po kilku sekundach takiej jazdy i trąbienia. I po co? Ale jak pisałam- w Polsce ludzie są strasznie mściwi i złośliwi, więc staram się obejść pewne rzeczy spokojem. Dla własnego bezpieczeństwa...
A co poniektórzy w Twoich komentarzach chyba w Indiach się urodzili, tylko tam jeszcze na piedestale znajduje się krowa, a potem kto większy ten ma pierwszeństwo :P
maratonka 19:35 środa, 16 maja 2012
Tak. Na tym odcinku Puławskiej wyburzono to, co nie zostało zniszczone w czasie wojny. Mniej więcej od Dąbrowskiego po Racławicką. W efekcie można było poszerzyć ulicę o ponad połowę jej pierwotnej szerokości.
oelka 17:40 środa, 16 maja 2012
Uzupełnienie:
lukasz78: "Komentator: Tak samo zgodnie z Twoją "logiką" kierowcy osobówek powinni dostosować się do ruchu TIR-ów. Reprezentujesz typowo sowiecki sposób myslenia, zgodnie z którym pierwszeństwo zawsze ma czołg, potem TIR, dostawczak, terenówka, zwykła osobówka, a na końcu jest pieszy, który jest śmieciem. W krajach cywilizowanych natomiast czasem pierwszeństwo ma pieszy, rowerzysta itp."
komentator: "Chrystus źle skończył? Przecież zmartwychwstał, prosto do nieba, cóż może być lepszego?
Kierowca samochodu może przejechać kierowcę roweru.
Kierowca roweru nie może przejechać kierowcy samochodu. Rower będzie zawsze tym gorszym i słabszym na jezdni. To rowerzyści powinni dostosować się do ruchu samochodów a nie na odwrót. Zaklinanie rzeczywistości nie pomoże. "
Przypisujesz mi rzeczy, które nie napisałem, próbując podrzucić do "mojej logiki" historię, którą sam wymyśliłeś. Na koniec sprowadzasz pieszego do śmiecia i uważasz, że to wynika z mojej wypowiedzi.
Nieźle, naprawdę nieźle.
Gość 14:55 środa, 16 maja 2012
Ciesze się, że zgadzasz się ze mną. Tak "czasem" pieszy, rowerzysta ma pierwszeństwo. Zdarzają się takie przypadki. Dzięki za sowiecki filmik z Moskwy.
komentator 13:52 środa, 16 maja 2012
Zadawaj śmiało pytanie.
lukasz78 07:51 środa, 16 maja 2012
do ciman
Jestem obserwatorem forum od wielu lat i wpadam na co ciekawsze ludzkie blogi.Od czasu do czasu coś tam skrobnę.Nie mam samochodu bo nie chcę,a rower to coś co kocham.
Chwała tym co blogi nie blokują i użytkownicy nie zalogowani czy anonimowi mają możliwość skomentowania.Myślę że lukasz 78 tego nie zrobi bo w ten sposób miał by coś do ukrycia.
Fajnie jest otrzymywać przesłodzone komentarze bo to łechce podniebienie,ale warto jest się odnieść nie raz do krytycznych uwag i nie usuwać wpisów tak jak to wielu czyni.
Co do fucka to się z tego wyleczyłem gdy pewnego dnia w gęstym lesie taki jeden z samochodu wyskoczył i sadził się z pięściami.Nie warto przez jakiegoś czubka wpaść w kłopoty.
Mam pewne pytanie do właściciela blogu i gdy będzie dzień o zerowym przebiegu,a tematu do pisania nie będzie chciał bym znać opinię jego na ten temat.
Mam stawiać pytanie czy nie?
obserwator z S. 07:37 środa, 16 maja 2012
Misiek: Trafiłeś jak kulą w płot, bo pisałeś o jakimś zdarzeniu z wtorku (15.05), a ja pisałem o zdarzeniu z poniedziałku (14.05). Próbuj dalej :)
Komentator: Tak samo zgodnie z Twoją "logiką" kierowcy osobówek powinni dostosować się do ruchu TIR-ów. Reprezentujesz typowo sowiecki sposób myslenia, zgodnie z którym pierwszeństwo zawsze ma czołg, potem TIR, dostawczak, terenówka, zwykła osobówka, a na końcu jest pieszy, który jest śmieciem. W krajach cywilizowanych natomiast czasem pierwszeństwo ma pieszy, rowerzysta itp.
Ciman: A niech sobie komentują i ci niezalogowami, przynajmniej będzie pewien folklor :)
lukasz78 07:08 środa, 16 maja 2012
Chrystus źle skończył? Przecież zmartwychwstał, prosto do nieba, cóż może być lepszego?
Kierowca samochodu może przejechać kierowcę roweru.
Kierowca roweru nie może przejechać kierowcy samochodu. Rower będzie zawsze tym gorszym i słabszym na jezdni. To rowerzyści powinni dostosować się do ruchu samochodów a nie na odwrót. Zaklinanie rzeczywistości nie pomoże.
komentator 20:25 wtorek, 15 maja 2012
Hahahaha
Widać punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Idąc w przeciwną stronę, widziałem akcję z trąbieniem na rowerzystę dziś na Jerozolimskich i zastanawiałem się czy to rzeczywiście Ty. Sorry Łukasz, ale ładnie meandrowałeś po pasie ruchu, prawie pod maskę mu wjechałeś robiąc nagły wypad na środek pasa, nie dziwię się, że trąbił, miał pełną rację. Żałuję, że akcja z gazem miała miejsce dalej, szkoda, można by było się pośmiać:)
PS Pamiętaj, w takim tempie to w ciągu roku, może półtora, skończą Ci się wszystkie fora rowerowe w PL. I co wtedy zrobisz będziesz siał politykę nienawiści tylko na blogu czy założysz własne forum? :P
Nieanonimowy Misiek forumrowerowe.org 18:42 wtorek, 15 maja 2012
Znaczy się wyburzyli budynki, aby poszerzyć jezdnię?
lukasz78 13:31 wtorek, 15 maja 2012
Ten fragment Puławskiej ze zdjęcia powyżej był po wojnie poszerzany. Dlatego brak tam przedwojennych budynków, ale tylko po stronie parzystej. Po nieparzystej już są.
oelka 13:15 wtorek, 15 maja 2012
Większość zdjęć jakie u mnie można zobaczyć są robione z roweru. Jedyne co mnie interesuje, to abym znalazł bezpieczne miejsce do zatrzymania. I rozsądny plan do zdjęcia, bo fotografowanie przez gęste krzaki z reguły daje efekt taki, że widać krzaki, a nie obiekt za nimi.
Zdjęć pamiątkowych nie robię, bo i tak skoro fotografowałem to miejsce to wiadomo, że tam byłem.
oelka 13:13 wtorek, 15 maja 2012
Przede wszystkim zsiadanie z roweru i ustawianie go do zdjęcia jest nieporęczne. Zdjęcia robię, bo chcę pokazać na blogu Warszawę a nie udowadniać, że byłem w jakimś miejscu w Warszawie i zrobiłem ileś kilometrów.
Zdjęcia z rowerem robię tylko na dłuższych wycieczkach pozamiejskich, bo mają one charakter pamiątkowy. Fotka roweru na tle tablicy z nazwą jakiegoś dalekiego powiatu czy na tle odległej zapadłej wioski ma sens jako fajna pamiątka z wycieczki, ale fotka roweru np. na tle bloków Gocławia, gdzie byłem setki razy, takiego sensu nie ma.
lukasz78 12:48 wtorek, 15 maja 2012
Grożenie gazem to już idzie w stronę gróźb karalnych. Co kosztuje do 5 lat kratek. Czasem warto to niektórym uświadomić. Np. kiedyś delikwent, co mi niemal po butach przejechał na przejściu dla pieszych przy pl. Wilsona i jeszcze mi obiecywał w słowach niedopuszczalnych w dobrym towarzystwie co mi może zrobić, szybko stracił rezon, gdy padła propozycja dalszej rozmowy w towarzystwie mundurowych i oczywiście zgłoszenia powyższego przestępstwa.
Gość Na moich zdjęciach też roweru nie widać. Jeśli zaś widać rower to i tak mnie nie widać. Czy to znaczy, że nie jeżdżę i bajki z głowy piszę?
A po za tym: jak ktoś stawia zarzuty anonimowo to nie jest wiarygodny.
oelka 12:35 wtorek, 15 maja 2012
A co najciekawsze, nasi chamscy kierowcy blachosmrodów, całkiem inaczej zachowują się poz granicami naszego kraju...
rowerzystka 11:46 wtorek, 15 maja 2012
Nasze społeczeństwo ma wiele do nadrobienia w zakresie kultury osobistej. Kierowcy nie odbiegają od normy. Większość kierowców samochodów uważa, że są najlepszymi kierowcami na świecie i królami światowych dróg. Sporo jeździłem rowerem, motocyklem jak i samochodem po różnych stolicach Europy i nigdzie nie spotkałem takiego chamstwa jak w naszym kraju, niestety. Pozdrawiam
zielonamila 11:23 wtorek, 15 maja 2012
Ten z puszki pewnie teraz siedzi na jakimś forum samochodowym i pisze dumny: "Ale mu powiedziałem, pedalarzowi jednemu! Nie będzie mi tu rowerem jeździł po moim moście!" :)
lukasz78 10:23 wtorek, 15 maja 2012
Łukasz: Sądzisz, że trudno Cię znaleźć przez google? Wpisz: rowerzysta, warszawa, przełącz na grafikę i w 5 rzędzie jesteś razem z Wilkiem na foto. Wystarczy klepnąć w fotę i już do Ciebie się dotrze. Jak zapamiętał twarz to banał.
Choć z drugiej strony pytanie: czy taki "wyjęty z puszki" jest na tyle pełnosprytny by wpaść na takie rozwiązanie :-) I na tyle zawzięty.
limit 10:17 wtorek, 15 maja 2012
Limit: Eee, na pewno nie ten od gazu, wizytówki z adresem bloga mu nie wręczałem :)
lukasz78 10:11 wtorek, 15 maja 2012
Nysek: Ja tam na życie na równinach nie narzekam :)
lukasz78 10:11 wtorek, 15 maja 2012
Albo Gość to może ten od gazu?
limit 10:06 wtorek, 15 maja 2012
Heh, mój rowerek to też nie jest ideał, jest np. trochę za cięzki na solidniejsze podjazdy, co wykazał wypad z Wilkiem w Góry Świętokrzyskie, ale po płaskim można nim szaleć do woli, bo jest cholernie wygodny i niezawodny.
Co do tego gościa, to mam jakieś przeczucie, że ma związek z administracją pewnego forum dyskusyjnego (samo forum jest bardzo fajne, z adminami już gorzej).
lukasz78 10:01 wtorek, 15 maja 2012
Współczuję mieszkającym na równinach. Tyle km i czasu żeby się trochę zmęczyć. Dobrze tylko na stare lata gdzie nie będzie się miało tyle sił.
pawelz4 09:58 wtorek, 15 maja 2012
Współczuję mieszkającym na równinach. Tyle km i czasu żeby się trochę zmęczyć. Dobrze tylko na stare lata gdzie nie będzie się miało tyle sił.
pawelz4 09:57 wtorek, 15 maja 2012
Łukasz, jakieś anonimowe trolle Cię atakują ostatnio. Szanowny "gościu" podpisz się następnym razem jakimś bikeststatowym nickiem, czy też po prostu z imienia, bo bez tego jesteś tylko szczekającym zza płotu kundelkiem.
Dla twojej wiadomości "gościu" rower nie musi kosztować 10 tysięcy złotych aby jeździł tyle, ile pary w nogach ma jego właściciel. Często właśnie te "wypasione" cuda (które zapewne posiadasz) kurzą się w pokoju a ich nabywca tylko na nie patrzy i codziennie przeciera ściereczką. Nie wszyscy podniecają się naklejkami na ramie, ważą każdą śrubeczkę ani nie fotografują swoje "sprzęta" 20 razy na wypad. Niektórzy po prostu robią swoje i jeżdżą a inni masturbują się nad wyższością xtr-a nad xt, przy okazji głośno ujadając zza krzaka.
Łukasz spóźnione graty za dyszkę, teraz czas na dwójkę z przodu.
stamper 09:53 wtorek, 15 maja 2012
Ralfbutton: Cóż, ja też późno zainteresowałem się turystyką rowerową i najlepsze lata, które mogłem temu poswięcić, są już za mną, słodkie studenckie czasy minęły już dawno, teraz praca, rodzina itp. Ale ile mogę, tyle jeżdżę :)
lukasz78 09:53 wtorek, 15 maja 2012
Gość: Mam nadzieję, ze chociaż 0 km od 3 do 5 maja, 7 km zrobione 6 maja i 25 km zrobione 12 maja są dla Ciebie bardziej wiarygodne :)
lukasz78 09:51 wtorek, 15 maja 2012
Ja cały czas bardzo lubię motoryzację, aczkolwiek jako codzienny środek transportu wolę rower. Własnie za tą wolność, o której piszesz.
Tą wolność dał mi pierwszy porządny rower, który kupiłem za zarobione własnoręcznie pieniądze. Dzięki temu mogłem jechać gdzie i kiedy chciałem. Żałuję tylko, że w pewnym okresie życia komp i giercowanie pochłaniały mnie na tyle mocno, że nie pomyślałem o turystyce rowerowej.
ralfbutton 09:45 wtorek, 15 maja 2012
Jak dla mnie to i tak mało wiarygodne a do warszawy mam więcej niż ty robisz dziennie.
Gość 09:45 wtorek, 15 maja 2012
Ralfbutton: Cóż, ja też miałem w swoim życiu fazę fascynacji motoryzacją, chyba większośc facetów musi przez to przejść - ale po którymś tam kilkunastominutowym szukaniu miejsca do parkowania (i drałowaniu z buta kolejne 10 min., bo miejsce znajdowało się daleko od celu podrózy) fascynacja mi przeszła :) No i korki - w aucie czuję się jak w więzieniu. Rower to wolnośc.
lukasz78 09:41 wtorek, 15 maja 2012
Gość: Podaj maila do siebie, to się umówimy i możesz jeździć dzień w dzień wraz ze mną te kilometry, tak powiedzmy przez 5 dni. W sumie fajnie by było, bo czasem nudno się trzaska te kilometry samotnie. Każdego dnia będziemy startować ok. 8 na Bielanach, a potem możemy jechać, gdzie nas nogi poniosą, ale po Warszawie, bo w dni robocze średnio mam czas na pozamiejskie wypady. Wchodzisz w to?
Limit: A co on będzie wrzucał do kosza jak większość, on jest indywidualistą :)
lukasz78 09:39 wtorek, 15 maja 2012
Niestety tak to już jest, że tzw. przez Ciebie spaliniarze czują się panami dróg. Inni ich użyszkodnicy tylko im przeszkadzają w ich wiecznym pośpiechu.
Trzeba ich żałować, bo najczęściej są ślepi, głusi i zbyt głupi żeby wiedzieć jak mocno sami się ograniczają. Podobne zachowanie zauważyłem u siebie kiedy praktycznie 100% jeździłem autem - auto izoluje od otaczającego nas świata. W swoim aucie jestem Panem co u niektórych pewnie wywołuje potrzebę epatowania tą Panowanością na innych użyszkodników dróg.
Dlatego kiedy tylko mogę jeżdżę rowerem - do pracy, na drobne zakupy, do znajomych - wydaje mi się, że dzięki temu więcej uwagi zwracam na to co dzieje się dookoła, na żyjące miasto. Mam mniej stresów związanych z innymi użytkownikami dróg, ze stanem tych dróg, z korkami.
ralfbutton 09:36 wtorek, 15 maja 2012
Niejeden przeglądający twojego bloga może odnieść wrażenie że dodajesz puste km (nie przejechane) żeby tylko być wysoko w statystykach. Takie zdjęcia może zrobić każdy pieszy czy zmotoryzowany. Jakoś nie widać roweru na twoich zdjęciach. Poza tym, sorry ale na takim rowerku tyle km w roku?
Gość 09:31 wtorek, 15 maja 2012
Buraków w narodzie polskim nie brakuje. Ja wczoraj miałem nieco inny widoczek. Idzie sobie dzieweczka odziana jak do komunii, za nią mamusia wystrojona i tatuś w garniturku. I chwilę potem co widzę? Buraczany tatuś w garniturku wyjmuje fajeczki. W pudełku ostatnia więc smoczek do dzioba a kartonikiem pizdut na jezdnię. A kosz miał może ze 3 kroki od siebie bo przechodził akurat obok przystanku autobusowego i kiosku gdzie takowe akcesoria są dość częste. Zresztą nawet gdyby kosza nie było to kulturalny człowiek schowałby śmiecia do kieszeni i pozbył się go jak należy i gdzie należy.
Buraka ani garnitur, ani wypasiona fura nie ukryje. Zdradzi go zachowanie.
limit 09:28 wtorek, 15 maja 2012