Drobienie

Niedziela, 13 maja 2012 · Komentarze(4)
Wczoraj drobiłem. Nie chodzi tu bynajmniej o wzmożoną konsumpcję drobiu. Drobiłem czyli ciułałem. Kilometry.

Początek nawet miałem porządny, zerwałem się z łóżka i zrobiłem sobie 40-kilometrową rundkę po pustej i śpiącej jeszcze Warszawie, zwiedzając zarówno miejsca ładne (Aleje Ujazdowskie koło Łazienek) jak i brzydkie (Aleje Jerozolimskiej przed Pl.Zawiszy). Jakiś taki dziwny miałem nastrój, więc tylko to brzydkie miejsce sfociłem, na ładne poczekacie.



Co tu ukrywać, brzydko jest tutaj, tylko ściek komunikacyjny o nazwie Al.Jerozolimskie okazał się pusty - taki dzień, taka pora.

A dalej zrobiłem przez cały boży dzień 50 km chyba w 8 czy 10 ratach. Bo powód był prozaiczny - tzw. obowiązki. Nieważne jakie, ważne że musiałem być jak to się mówi "w dyspozycji". Czyli pojeździć się dało, ale tak co jakiś czas, a nie za jednym uczciwym razem.

Wiem, że nie jest to najciekawsze forma jazdy. Wiem, że takie drobienie nie wywoła u nikogo zachwytu i nie będzie zapierać tchu w piersiach. Wiem, że ktoś może nawet uzna, że to głupie, bo przecież lepiej te 90 km zrobić za jednym zamachem. No kurczę, ależ ja to wiem i też wolałbym za jednym zamachem. Ale w życiu bywa różnie.

Jeszcze nadejdą w maju lepsze rowerowe weekendy. Bo ten był wyjątkowo niefajny. Prawie tak niefajny, jak admini na pewnym forum rowerowym. Teraz może być już tylko lepiej :)

Ale sobie ponarzekałem, aż mi ulżyło normalnie :)

Komentarze (4)

No tak, czeba jeść łyżką a nie chochlą :)

lukasz78 07:16 środa, 16 maja 2012

przyjemność należy dzielić, a nie nachapać się za jednym razem :D

chrabu 19:48 wtorek, 15 maja 2012

Ale jeszcze nadejdą lepsze dni :)

lukasz78 09:16 wtorek, 15 maja 2012

Jak na niedzielę, to rzeczywiście lepiej byłoby zrobić te 90km w całości na jakiejś fajnej wycieczce. Cóż..., czasami się nie da :)

rowerzystka 14:48 poniedziałek, 14 maja 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa csiem

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]