Tour de Kielce & Wąchock

Sobota, 28 kwietnia 2012 · Komentarze(23)
Kategoria Ponad 117 km
Na wycieczkę w Góry Świętokrzyskie od jakiegoś czasu namawiał mnie Wilk. W końcu znalazłem jeden wolny dzień i w sobotę wyruszyliśmy.

Początek był bolesny, bo musiałem się zerwać o 4:45, dla mnie to tortura. Aż mi się przez chwilę zrobiło żal chłopaków z Wehrmachtu, którzy 1 września 1939 r. zamiast się wyspać musieli o godzinie 4:45 napaść na Polskę :)

Szybko jem śniadanie, ogarniam się i metrem teleportuję się z Bielan na Kabaty, z czego odcinek dwóch stacji... pokonuję rowerem. Wszystko dlatego, że z powodu jakichś prac odcinek między Pl.Bankowym a Centrum był wyłączony z eksploatacji.

W końcu o 6:15 ruszamy z Wilkiem w stronę Warki, a potem Radomia. Jedzie się elegancko, praktycznie zero wiatru, trzymamy wysokie tempo. W Warce krótki postój. Przy okazji fotografuję pomnik lotników w Warce, na który miejscowi mówią... "Widelec" :)



A tak wygląda Pilica w Warce:



Jadąc na Radom, mijamy lasy i różne wioski, takie jak np. Głowaczów...



...i Brzóza.



Tereny są dla mnie znajome, bo to strony rodzinne mojego dziadka, aczkolwiek rowerem byłem tam w sobotę pierwszy raz.

Podróż do Radomia minęła w sumie błyskawicznie. Za Radomiem zaczęły się schody, bo ożywił się przeciwny wiatr, we znaki dawał się też upał (jako pamiątkę z wycieczki przywiozłem nieźle zjarane ręce i nogi). W końcu osiągnęliśmy woj.świętokrzyskie i zaczęły się schody a raczej górki. Do tych górek dotrzywałem Wilkowi kroku, na górkach zacząłem wyraźnie zostawać z tyłu - mój brak doświadczenia w jeździe po górkach w połączeniu ze zbyt ciężkim rowerem zrobiły swoje. Ale przynajmniej nabrałem trochę doświadczenia, mniej więcej wiem, co trzeba poprawić i jak odchudzić rower. W międzyczasie minęliśmy najśmieszniejszą miejscowość w Polsce :)



Jazda między Starachowicami a Nową Słupią to takie powolne zdychanie z mojej strony. No ale jest satysfakcja, wszystkie górki pokonałem - powoli bo powoli, ale z roweru nie zszedłem. Do pełni satysfakcji zabrakło tylko wjazdu rowerem na Łysą Górę. To znaczy Wilk wjechał, ja wymiękłem. Ale kiedyś tam wjadę, zawezmę się. A oto spalona słońcem Nowa Słupia pod Łysą Górą:



Z Nowej Słupii jedziemy w kierunku Kielc, Wilk odbija na Łysą Górę, ja jadę dalej prosto, zjadam obiadek, cykam jakąś fotkę z podkieleckim krajobrazem...



...i zatrzymuję się, aby poczekać na Wilka w umówionym miejscu, które wygląda tak:



Tam leżę sobie w cieniu w przydrożnej trawie, jak pijaczek jakiś :) Wkrótce nadjeżdża Wilk i przez Masłów jedziemy na Kielce dobrym tempem. Z samych Kielc zdjęć niestety nie mam, bo spieszyliśmy się na pociąg. Foty będą innym razem.

Jako, że polska kolej rządzi, to najszybsze połączenie Kielc z Warszawą było przez... Miechów. To tak, jakby z Warszawy do Gdańska jechać przez Radom a z Poznania do Szczecina przez Konin. Można i tak :)

W Miechowie mamy przesiadkę na inny pociąg. Ładujemy do środka rowery, a nie jest to łatwe, bo peron ma wysokość taką, jaką mają perony... na przystankach tramwajowych. Czyli żadną. Radzimy sobie w ten sposób, że Wilk wskakuje do pociągu, a ja podaję rowery od dołu. W środku ląduje rower Wilka i rower jakiegoś rowerzysty, który wsiadał z nami. I kiedy ja mam podać swój rower... pociąg rusza. Czujecie klimat? Rusza z otwartymi drzwiami i ze mną na peronie.

Drę się do chłopaków, aby zaciągnęli hamulec bezpieczeństwa. I zaciągają, bo pociąg szybko staje, ja wskakuję na rower, doganiam pociąg i ładuję się w końcu do środka. Jednym słowem polska kolej zapewnia niezapomniane przygody! :)

Z zatrzymania pociągu nikt afery nie robił, pociąg w końcu rusza i dojeżdżamy szczęśliwie do Warszawy. A tam jazda idealna, wieczorny chłodek i zero wiatru. Żegnam się z Wilkiem na Centralnym i jadę na Bielany nieco naokoło, aby dokręcić do 230 km.

W końcu zmachany dojeżdżam. Ufff... Fajna przejażdżka była :)

Komentarze (23)

Co do podjazdów to wydaje mi się że znaczenie ma tu nie tylko ciężar Twojego roweru, ale również dość niesportowa, wyprostowana pozycja na nim, nienajlepsza do podjeżdżania. Poza tym fajna wycieczka - wczoraj też odwiedziłem te okolice, tyle że jachałem od Krakowa.

Pidzej 05:26 czwartek, 3 maja 2012

Nauczyciela na "podjazdową" trasę wynalazłeś sobie jednego z najlepszych hehe. Graty za dystans i nowe gminy.

Pozdrower

stamper 08:52 środa, 2 maja 2012

Tak, dla mnie 200km jest poki co poza zasiegiem;) najpierw musze zaczac trzaskac jakeis setki ;)

ememka 08:21 środa, 2 maja 2012

Ja tam jestem typowy jak to mówią turysta, wolę pogapić się i fotki porobić czasem, niż trzymać tempo :)

A przejechanie 200 km jeszcze rok temu i dla mnie było nie do wyobrażenia - co ten Bikestats robi z ludzi :)

lukasz78 07:50 środa, 2 maja 2012

Łukasz gratulacje, dla niejednej osoby przejechanie 200km jest nie do wyobrażenia
Na szczęście są jeszcze osoby, które nie patrzą na średnią, a częściej zwracają uwagę co się dzieje w okolicy :)

ralfbutton 07:02 środa, 2 maja 2012

A w twarz trochę wiało tak od Radomia, ale szło przezyć, aż tak silnie nie dmuchało.

lukasz78 18:24 wtorek, 1 maja 2012

No mnie tez lekko nie było, ale miałem silną motywację. Choć jak przyszło do podjazdu na Łysą Górę, to trochę mi motywacja siadła...

lukasz78 18:23 wtorek, 1 maja 2012

Gratuluję dystansu, super sprawa taka wycieczka :) i w tym skwarze, szacun dla wytrzymałości. Ja tego dnia śmignąłem 95 km i miałem dość;)

kotu 16:40 wtorek, 1 maja 2012

Cóż ma napisać, gratulacje. Dla mnie to nie osiągalny dystans :))

rowerzystka 21:33 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Ładny dystans, średnia i integracja bikestats''owiczów - lubię to. :)
Temperatura zdecydowanie za wysoka, zjarłem się...
Patrząc po mojej jeździe to Wam chyba wiało w twatz?

chrabu 16:31 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Ja nie przywiązuję wagi do średniej, stąd brak informacji. Do Radomia była średnia 25 km/h, tak podawał Wilk, bo mój licznik nie liczy średniej, a ręcznie nie chce mi się liczyć :) Im dalej od Radomia, tym już było trochę wolniej, bo wiatr i górki. Ostatecznie u Wilka jest średnia 23.87. U mnie pewnie minimalnie niższa, bo czasem Wilk mi odjeżdżał na górkach, a potem czekał na mnie.

lukasz78 13:53 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

bo Lukasz nie chce sie przyznawac do tego z jaka predkoscia jezdzi;)

ememka 13:46 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

aa, nie zauważyłem że to nie u Wilka komentuje... :p

waxmund 13:39 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Biker, życiówka WIlka? dobry żart. BB-Tour przejechał dwa razy, i wiele tras solo ponad 400km/24h...

Czemu brak info o średniej? :)

waxmund 13:38 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Na codzień to jednak nie chciałbym mieć podjazdów, zdecydowanie lepsze sa od święta :)

lukasz78 13:34 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

pokazywac podjazdom wcale nie jest tak latwo:( ja mam je na codzien i wcale mi sie ich lekko nie pokonuje;(

ememka 13:01 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Pogoda to nas rozpieszcza chyba aż za bardzo, 20 stopni by mi wystarczyło w zupełności, a tu mamy 40 :)

230 km to moja życiówka, pobiłem poprzedni wynik o 5 km.

Co do podjazdów, to... nadal ich nie lubię :) Ale cholernie wjechały mi te podjazdy na ambicję, więc ja im jeszcze pokażę!

A polska kolej jeszcze niejednym nas zaskoczy :)

lukasz78 12:42 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

no proszę :) najpierw było "nie lubię podjazdów", a teraz proszę, odchudzanie roweru pod kątem górek się zapowiada :) Bardzo dobrze, bo podjazdy są OK wielce!

tomski 11:51 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Kolejowo-rowerowe przygody to jest coś. :)

michuss 10:34 poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Swietna pogoda trafila sie wam na majowy dlugi weekend :) U mnie jest 7 stopni i bardzo mokro:/
A wycieczka i dystans wspanialy!
Gratulacje! ;)

ememka 09:19 poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gener

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]