Czy Guderian byl Żeligowskim czyli tęsknota za rozumem
Jak już wiecie, oburzenie paru osób wywołało wklejenie przeze mnie na forum zdjęcia polskiej flagi z napisami "Wilno" i "Lwów" oraz tekst o tym, jak to byłoby się kiedyś fajnie przejechać do Wilna pociągiem IC Żeligowski. Moja wypowiedź spowodowała wielką troskę paru osób o uczucia Litwinów. Szkoda, że np. Polacy z Wileńszczyzny aż takiej troski od tych osób nie doświadczają, ale widać tak musi być, najwyraźniej litewska koszula z jakichś nieznanych względów bliższa jest ciału, niż polska. Może jest z lepszej bawełny, hmmm...
Niejaki Arkadoo (czy jak mu tam) w swojej mądrości raczył był napisać:
Wyobraźcie sobie niemiecką flagę z napisem Breslau, Gdanzig, Posen, no i pociąg DB Guderian, DB Rommel. Ooo ile tęsknoty i wyrazów pamięci...
Powinnno być "Danzig" a nie "Gdanzig", ale to szczegół, miastami zajmę się kiedy indziej. Dziś zajmijmy się Guderianem i Rommlem, porównując ich z Lucjanem Żeligowskim, tak jak to zrobił ów Arkadoo.
Scena nr 1. 9 października 1920 r. wojska gen. Żeligowskiego wkraczają do Wilna, które wówczas liczy 2/3 ludności polskiej i 2% litewskiej (kto nie wierzy, niech sprawdzi, choć niekoniecznie w "Gazecie Wyborczej"). Ludność miasta entuzjastycznie wita generała, traktując go jak wyzwoliciela. Warto też zauważyć, że żołnierze gen. Żeligowskiego rekrutowali się w przeważającej mierze z Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny, to byli ludzie miejscowi, a nie posiłki z Warszawa, Krakowa itp.
Scena nr 2. 8 września 1939 r. wojska Wehrmachtu docierają do Warszawy, która bynajmniej nie jest zamieszkała przez Niemców, prawie cała ludność to Polacy i Żydzi. Ludność miasta wita wojska niemieckie tak entuzjastycznie, że w ramach tego entuzjazmu wznosi na ulicach barykady, które powstrzymają Niemców na prawie 20 dni, do szczególnie znanych epizodów należą walki na Ochocie, gdzie ludność cywilna czynnie wspierała polskie wojsko (jakoś nie słyszałem, aby w 1920 r. ludność Wilna wspierała wojsko litewskie, były za to podejmowane próby rozbrojenia litewskich oddziałów przez miejscowych Polaków). W końcu Warszawa kapituluje, ale nikt nie wita Niemców jak wyzwolicieli, odtąd Niemcy będą ofiarami partyzanckich akcji, a podsumowaniem stosunku ludności Warszawy do Niemców będzie Powstanie Warszawskie. O Powstaniu Wileńskim przeciwko Polakom jakoś nie słyszałem. Oczywiście dodawać chyba nie trzeba, że żołnierze Wehrmachtu szturmujący stolicę Polski bynajmniej nie pochodzili z Warszawy i okolic.
Są różnice? Są. Ale to nie przeszkadza oświeconemu adminowi stawiać Żeligowskiego i Guderiana w jednym szeregu. Zastanawia mnie tylko, czy jest to przejaw skrajnie złej woli czy totalnej historycznej ignorancji, stawiam jednak na to drugie (złej woli nie obstawiam, bo admini są dobrzy, świat jest pełen dobrych ludzi a zwłaszcza adminów).
Samo jednak bycie ignorantem to jeszcze nie tragedia. Tragedia jest wtedy, gdy ignorant zaczyna uzurpować sobie prawo do pouczania innych. Koktajl ignorancji i nadgorliwości to mieszanka wyjątkowo niesmaczna i ciężkostrawna.
Dlatego apeluję o jedno: Jeśli chcecie kogoś pouczać, to najpierw podszkolcie się sami i to w sprawach elementarnych. W przeciwnym wypadku wychodzi z tego kompromitacja. Ja ze swej strony wiem jedno - lepiej wyrażać tęsknotę za polską przeszłością, niż tęsknić za rozumem.
A teraz krótko o sobotnim rowerowaniu. Wyszło 74 km po Warszawie w kilku ratach. Pierwsze ok. 20 km w deszczu, objazd Tarchomina i Nowodworów. Potem już ładniejsza pogoda i przejażdżki po Bielanach, Bemowie, Woli i Żoliborzu. A może gdzieś tam jeszcze, już nie pamiętam dokładnie. Ogólnie nic szczególnego, pod koniec pada mi wkład supportu. Ale o urokach jazdy z padniętym supportem będzie już w kolejnej notce.
A forumowych sprawach też będzie :)