Za co pokochałem Most Północny
Wyjątki są różne. Można na przykład mieszkać tuż przy ufortyfikowanej granicy z Białorusią i wtedy jeden kierunek odpada. Można też mieszkać w pobliżu rzeki i niezbyt blisko mostu. To było przez ponad 30 lat moim udziałem.
Gdy wyszedłem z domu, mogłem jechać rowerem w 3 kierunkach - na Żoliborz (i dalej do centrum), na Bemowo oraz poza miasto, w stronę Puszczy Kampinoskiej. A czwarty kierunek? Tam mogłem co najwyżej pojechać 2-3 km i odbić się od Wisły. Czwarty kierunek nie istniał, do najbliższego mostu miałem ładnych parę kilometrów i tak czy siak aby się tam dostać musiałem najpierw obstawiać kierunek żoliborski, jeden z pozostałych trzech. To zmienił dopiero Most Północny. On otworzył czwarty kierunek - na Tarchomin, dalej na Legionowo, w stronę Zalewu Zegrzyńskiego, ewentualnie wgłąb Białołęki. Świat wreszcie ma tyle kierunków, ile trzeba.
Oto i fotka z Tarchomina. Trochę rozmyta, bo chyba miałem obiektyw w komórce zaparowany i zapomniałem przetrzeć :)
Wracając wczoraj z Tarchomina, miałem na Moście Północnym ciekawą przygodę. Jadę sobie spokojnie, nagle trąbi na mnie spaliniarz, może w ten sposób leczył jakies kompleksy. Odtrąbić z przyczyn oczywistych nie mogłem, więc pokazuję mu tzw. fucka, co traktuję jako rowerowy odpowiednik trąbienia. Gość chyba poczuł się urażony, bo zaczyna hamować. No to chce się bić, myślę sobie. Naciskam mocniej na pedały, żeby mieć to jak najszybciej za sobą i kiedy zbliżam się do pojazdu, ten... nagle rusza. I toczy się mniej więcej z moją prędkością, ja lekko z tyłu. Daję ręką znak, aby koleś zjechał i się zatrzymał, a ten jedzie dalej, w końcu przyspieszył i pojechał.
Więc posłuchaj samochodowa łajzo, jeśli to przypadkiem czytasz - albo załatwiasz sprawę od A do Z i po zatrzymaniu się wysiadasz, albo nie zatrzymuj się i nie odstawiaj takiej szopki, bo mi tylko tyłek zawracasz. Zrozumiano?
No dobra, to wyrzuciłem z siebie. A na koniec sentymentalna fota z Wawrzyszewa (osiedle na Bielanach). Z tej górki zjeżdżałem kiedyś na sankach :) Ech, stare dzieje...
PS. Nędzny wczoraj dystans wykręciłem, co nie? :)