Grochowskie klimaty
Otóż leży sobie ten Grochów na prawym brzegu Wisły (a więc nie tym samym, co centrum i te wszystkie szklane wieżowce) i jest jedną z moich ulubionych części Warszawy. Szczególnie lubię jego północny fragment, między Grochowską a linią kolejową. Za co? Za specyficzny małomiasteczkowy klimat. W tej części Grochowa wielkie bloki kończą się, aby ustąpić miejsca małym domkom i starym przedwojennym kamieniczkom i nawet budynki współczesne (bo też oczywiście są) są projektowane tak, aby wtopić się w ten nieco senny i prowincjonalny klimat. Jeśli zatem ktoś zawita do Warszawy i będzie chciał zobaczyć coś innego, niż wieżowce i monstrualnie szerokie ulice, polecam ten fragment Warszawy z czystym sumieniem.
A teraz zdjęcia. Na początek główna arteria Grochowa czyli ulica... Grochowska oczywiście :) Tu jest szeroko i ruchliwe (bardzo długo czekałem na możliwość zrobienia zdjęcia bez pędzących samochodów na pierwszym planie), za plecami mam wielkie blokowisko, ale po drugiej stronie ulicy wkroczymy w inny świat. Nie zawsze piękny, nawet czasami nieco zaniedbany i szemrany, ale w końcu czy wszystko musi być w Warszawie na wysoki połysk?
Wjeżdżamy wgłąb, skrzyżowanie ulic Olszynki Grochowskiej i Styrskiej. Małomiasteczkowo.
Nawet PRL-owskie bloczki pasują gabarytami do całej okolicy.
Napisy na murach przypominają nam, że na Grochowie kibicuje się tej właściwej warszawskiej drużynie. Zresztą Grochów związany jest z Legią nierozerwalnie, tu naprawdę ludzie są zaangażowani w kibicowanie i to ludzie w różnym wieku, nie tylko młodzież. Gdybyśmy o jakimś osiedlu powiedzieli, że jest "100% Legia", to o Grochowie dla zachowania proporcji musielibyśmy wówczas powiedzieć, że jest "200% Legia" :)
Na koniec ulica bodajże Osowska, o ile mnie pamięć nie myli, widok w stronę centrum. Ale do centrum stąd daleko, więc go nie widac :)
Jak sami widzicie, Warszawa to nie tylko biurowce, bloki i otoczone siedmioma płotami nowe osiedla.
Podoba Wam się na Grochowie?