Odporność psychiczna wskazana

Poniedziałek, 19 marca 2012 · Komentarze(14)
Jazda rowerem wymaga odporności. Nie tylko fizycznej, ale również psychicznej. Trzeba z pokorą znosić awarie sprzętu, zwłaszcza łapanie gum. Nie wiem, czy ja jestem urodzonym pechowcem, ale ostatnio łapię je non-stop. O ile łapanie przez mnie gum w przednim kole można zrzucić na karb zajeżdżonej opony, która już się prosi o wymianę, o tyle koło tylne... Całkiem nowa opona, w środku podwójna wkładka antyprzebiciowa, a jednak stało się. Stało się w poniedziałek i to o 23, gdy już miałem 2 km do domu. W takich chwilach, gdy jest to już kolejna guma w ciągu ostatnich dni, naprawdę człowiek ma ochotę rzucić wszystko w cholerę. Trzeba to przetrwać, trzeba być odpornym. Zwłaszcza, że jak się okaże, nie była to wcale ostatnia guma. Godzinę temu złapałem kolejną. W tej samej oponie. Podejrzewam, że mi ją niedokładnie wyczyścili. Sam muszę zacząć w końcu zmieniać dętki, bo jak sam sobie dokładnie opony nie wyczyszczę, to nikt za mnie tego nie zrobi. No może oprócz starszego pana z serwisu w Makowie Mazowieckim, który naprawdę do tego się przyłożył. Ale ja na codzień nie jeżdżę po Makowie.

No dobra, wywaliłem z siebie całą frustrację.

Co do mojego poniedziałkowego rowerowania, zakończonego gumą, to przejechałem 62 km po Warszawie, co jest jakimś tam osiągnięciem, biorąc pod uwagę kilometry w nogach po weekendzie i paskudnie silny wiatr. Nie dałem się, trzeba być twardym a nie "miętkim" :)

Bardzo ciekawa i pouczająca była przejażdżka ścieżką rowerową na Bielanach (ciąg Conrada-Reymonta). Najpierw skręcający w prawo samochód zajechał mi drogę i musiałem dać ostro po hamulcach. To był przedsmak, bo koło Lidla (Conrada/Reymonta) w kleszcze wzięły mnie... 2 samochody - ktoś spieszył się na promocję, ktoś drugi był chyba cały podjarany udanymi zakupami, tylko o bezpieczeństwie zapomnieli. Dalej na rogu Conrada i Reymonta skręcający rowerzysta trzyma się... lewej strony i ładuje się na czołówkę. Ostre hamowanie z obu stron. I jeszcze tylko na Reymonta przebiłem się przez grupę dresiarzy idących ścieżką i pijących browary, ładując się między nich z ogromnym impetem i okrzykiem bojowym na ustach, co zupełnie zbiło ich z tropu, dzięki czemu nie wykazali cienia agresji tylko szybko rozstąpili się na boki. I to koniec przygody ze ścieżką, na tych ścieżkach to jest jednak ostra jazda, drogi ekspresowe to przy nich pikuś :)

Zajrzałem także na Most Północny. "Wadza" przegrodziła most barierkami, więc teraz sforsować się go nie da. Jednym słowem "wadza" pokazała, że rządzi i że to my jesteśmy dla "wadzy", a nie "wadza" dla nas. Brawo, "wadzo"!.

Dobra, to tyle, bo marudzę strasznie, trzeba się ogarnąć i wziąć do kupy. Teraz może być już tylko lepiej :)

Komentarze (14)

Po ostatnich doswiadczeniach wezme sobie do serca to, co piszecie. Chwilowo pech mnie opuscil i pykam kilometry bez strat, ale ciekawe jak długo :)

lukasz78 18:19 sobota, 24 marca 2012

Ja wożę za sobą w plecaku odpowiedni do moich potrzeb zestaw kluczy, dętkę, łątki. Dlaczego? Bo chcę być samowystarczalny, na tyle aby móc samodzielnie wrócić do domu, bez kilometrów robionych z buta, czy szukania jakiegoś transportu. W takim układzie rzeczy cena jaką jest nieco większy ciężar na plecach nie jest moim zdaniem zbyt wysoka.

oelka 12:51 sobota, 24 marca 2012

Twardym trzeba być nie miękkim ;))
http://wyprawyrowerowe.neostrada.pl/rumunia/galeria/zdjecie87.html
Ze 30km ciężkiego podjazdu z 600m na 1900m z takim bagażem - na samej obręczy; też się da :))

A poważniej - musisz opanować samodzielną zmianę i łatanie dętek, to żadna filozofia, a zdecydowanie usprawnia jazdę i redukuje koszta. Szybkozamykacze to dużo lepsze rozwiązanie od śrub i warto zmienić oś piasty na coś takiego, jak nie to trzeba jednak wozić ten klucz (najlepiej uniwersalnego francuza średniego rozmiaru)

wilk 10:58 sobota, 24 marca 2012

Ale wiecie co? Ja juz chyba zawsze będę kojarzony na Bikestatsie z przebitych dętek :))

lukasz78 21:35 czwartek, 22 marca 2012

Mięsiste opony to jeszcze za mało - na BS jest sporo wpisów, jak ludzie łapią kapcie na balonach, i to na byle parkowej ścieżce itp. rzeczach!
Opona MUSI być mocna, choćby to miało oznaczać wysoką masę.
Święty spokój nie ma ceny! ;)

mors 16:33 czwartek, 22 marca 2012

No właśnie: łyżki, 5 kg kluczy, łatki, dętki... to ja już wolę wozić ciężkie gumy.
I mieć święty, bezcenny spokój. :}

mors 16:27 czwartek, 22 marca 2012

Mam w tylnym kole. Ale częściej przebijam przednie :) A tam są zwykłe śruby.

lukasz78 12:43 czwartek, 22 marca 2012

a, to nie masz szybkozamykacza?
tak czy siak w takim razie droga prosta :-)

tomski 12:38 czwartek, 22 marca 2012

Ja to nie tyle muszę nabyć umiejętność, co odpowiedni klucz do odkręcania koła, pompkę i łyżkę :)

lukasz78 12:32 czwartek, 22 marca 2012

Ja mam w obu rowerach opony terenowe, w jednym wręcz "balony" (29x2,35) wydające przy jeździe po asfalcie charakterystyczny dźwięk buczenia, za to kapcie łapię też sporadycznie. Ostatnio zdarzyło mi się coś takiego w lesie, 15min przed zmrokiem... na szczęście naprawiam tego typu usterki od 5min (gdy mam nową dętkę w zapasie) do ok. 15min (gdy muszę łatać) :) A wcale nie mam wielkich zdolności technicznych, więc również i Tobie radzę nabyć tą umiejętność :)

tomski 11:59 czwartek, 22 marca 2012

Z drugiej strony na grubaśnych oponach z wysokim bieżnikiem ciężej się pedałuje. Coś za coś.

lukasz78 09:51 czwartek, 22 marca 2012

Mnie brakuje odporności psychicznej jak czytam historie o przebitych dętkach. ;))
Moje 28.998,06 km doświadczeń to ... to praktycznie tyle, ile Ty robisz rocznie ;]
..a więc... strasznie dużo. ;))
Bynajmniej chciałem napisać, że kapcie to nie zło konieczne, ja przez tyle km z tył mam wciąż oryginalną, 13letnią, wciąż nie tkniętą dętkę, a z przodu przebiłem "aż" 2 razy, ale jeżdżę ze sterczącymi drutami po 2-3kkm - i to BEZPROBLEMOWO.
Tajemnica sukcesu to nie żadne potrójne wkładki, tylko gruba guma, najlepiej z wysokim bieżnikiem, koniecznie od Dębicy!
Zero kapci i w dodatku wystarczają na ok 25OOO km.
Żadnych stresów, przestojów, zapasów... czyż nie lepiej? ;p

mors 22:53 środa, 21 marca 2012

Bo ścieżki są dla poszukiwaczy adrenaliny :) Choć teoretycznie powinny być dla niedzielniaków.

lukasz78 13:29 środa, 21 marca 2012

Na niektórych już za późno ale w przedszkolach mogliby uczyć prawidłowego użytkowania ciągów komunikacyjnych typu chodnik, ścieżka rowerowa, jezdnia itp. Może coś by z tego wyrosłym Jasiom w głowach zostało.
Faktem jest, że pomimo tego, że mam jakieś tam szczątki ścieżek po drodze to z nich prawie nie korzystam. Zawsze jest to samo: piechota, zaparkowane samochody, ryzykowne przejazdy itp. Jadąc jezdnią jakoś kierowcy są w stanie przyjąć do wiadomości, że mam pierwszeństwo. Jadąc równoległą ścieżką, już nie.

limit 11:04 środa, 21 marca 2012
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa acysu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]