Tour de Nasielsk

Środa, 14 marca 2012 · Komentarze(9)
Przed pracą z różnych przyczyn jeździłem mało (zresztą strata niewielka, bo deszcz padał), postanowiłem odbić to sobie po robocie. Na cel wziąłem Nasielsk, miasteczko ok. 50 km na północ od Warszawy.

Wiele moich wycieczek robię w ten sposób, że jadę w jakieś miejsce, a potem wracam pociągiem. Tym razem zrobiłem dokładnie odwrotnie, gdyż chciałem zrobić zaplanowaną trasę z wiatrem a nie pod wiatr, a tak się akurat składało, że wiało od Nasielska w stronę Warszawy a nie odwrotnie :)

Po robocie pojechałem na stację Warszawa Praga i wbiłem się do pociągu. Trochę dziwnie się czułem, bo pociąg zatłoczony (ludzie z roboty wracali do swoich wsi i miasteczek), a ja pcham się do środka z rowerem. Ale nikt się nie czepiał, zresztą od Legionowa zrobiło się całkiem luźno. I tak dotarłem do stacji Nasielsk.

Nim przejdę do dalszego opisu, wrzucam dwie fotki:

1. Stacja Warszawa Praga.
2. Stacja Nasielsk - typowy "czar PRL-u".





Stacja Nasielsk, jak sama nazwa wskazuje, znajduje się w miejscowości... Pieścirogi :) Miasteczko jest położone 4 km dalej.

Ze stacji pojechałem w kierunku "właściwego" Nasielska, przejechałem przez miasteczko (raczej nieciekawe i zapyziałe) i nieco okrężną drogą udałem się w kierunku zapory w Dębem. Za dnia wyszłyby tam fajne zdjęcia (zwłaszcza widok na Zalew Zegrzyński), ale jak tamtędy przejeżdżałem, to już było ciemno, więc zdjęcia będą innym razem. Ogólnie polecam forsować zaporę od strony północnej - długi zjazd, potem zapora, a potem... znów zjazd. Tak więc jazdę w stronę przeciwną polecę tylko miłośnikom podjazdów :) Sama jazda z Nasielska to bajka - cały czas z wiatrem, więc prułem 25-30 km/h.

Od zapory przez Skrzeszew udałem się do Legionowa, gdzie obrałem na cel McDonald's - nie ukrywam, że lubię fastfoody, więc choć staram się odżywiać zdrowo, to raz na jakiś czas nie mogę sobie fastfoodowej przyjemności odmówić :) Po posiłku pojechałem do siebie na Bielany przez Nowodwory, Tarchomin i Most Północny. Na moście (formalnie jeszcze nieoddanym do użytku) totalne pustki, więc nawet nikt się nie burzył, że sobie tamtędy jadę.

Dalej robię jeszcze prawie 20 km po Warszawie, załatwiając różne sprawy i sprawunki i tak wyszło 105 km na koniec dnia. Dużo, trzeba będzie trochę zbastować z tym jeżdżeniem :)

Komentarze (9)

Co za herezje ;))
Prawdziwa jazda - to się zaczyna tam gdzie się zaczynają góry.

A już na serio - to zdecydowanie polecam, jazda po górach jest o wiele ciekawsza niż na nizinach (choć oczywiście i cięższa, ale nie po to się przecież jeździ, żeby było "lekko, łatwo i przyjemnie"); cały czas się coś dzieje, męczymy się pod górę, grzejemy 50-60km/h w dół, widoki dużo ciekawsze, też i miasteczka z reguły sporo atrakcyjniejsze niż na nizinach. Jak zajedziesz w Świętokrzyskie - to koniecznie powinieneś zaliczyć podjazd na Święty Krzyż (od którego te góry przecież biorą nazwę) - tak naprawdę to jedyna prawdziwa góra na północ od Krakowa, jeszcze w miarę sensownym zasięgu z Warszawy. Zdecydowanie najciekawsza warszawska jednodniówka (zostawiająca daleko w tyle resztę Mazowsza czy Podlasia) to dla mnie właśnie trasa Warszawa-Radom-Wąchock-Nowa Słupia-Święty Krzyż-Kielce, ok. 220km i 1700m podjazdów; gmin też byś na niej niemało zaliczył. Coś takiego jak tutaj:
http://wilk.bikestats.pl/176175,Swiety-Krzyz.html#comments

Tylko, że w Wąchocku (ładny zalew na Kamiennej, piękne opactwo cysterskie) - lepiej odbić szosą na Nową Słupię, bo trasa przez rezerwat Wykus (choć bardzo malownicza) ma kiepściutką nawierzchnię. No i w Wąchocku znajduje się pomnik obowiązkowy dla każdego zbieracza gmin )):
https://picasaweb.google.com/112049258709272112752/20090503SwietyKrzyz#5331975200815975490

wilk 11:43 sobota, 24 marca 2012

Isgenaroth: Szacunek. Podejrzewam, że byłbym ledwie żywy po tym podjeździe.

Oelka: Ależ ja wiem, że one istnieją, tylko omijam je szerokim łukiem :)

lukasz78 22:00 sobota, 17 marca 2012

Ponad połowa moich wyjazdów kończy się zdobywaniem Belwederskiej, Agrykoli, lub Myśliwieckiej. Tak więc podjazdy w Warszawie istnieją.
Trenuj na Oboźnej, lub Bednarskiej. Reszta jest w miarę łatwa do wjechania. Bednarska ma jeszcze dość wesołą nawierzchnię z łamanych kamieni.

oelka 23:55 piątek, 16 marca 2012

Dziś go zaliczyłem. Odcisnął na mnie swoje piętno :)
Pozdrawiam !!

Isgenaroth 16:16 piątek, 16 marca 2012

Otóż to :)

Kiedyś tam w bliżej nieznanej przyszłości planuję zaliczanie gmin w świętokrzyskiem. Wtedy nie bedzie zmiłuj, będę musiał wcześniej potrenować podjazdy na Agrykoli, Tamce, Sobieskiego itp. :)

lukasz78 10:10 piątek, 16 marca 2012

po każdym podjeździe musi nastąpić zjazd*

*pewne tylko gdy start i meta są w tym samym miejscu. :D

chrabu 09:59 piątek, 16 marca 2012

Ja tam się do idei podjazdów chyba nigdy nie przekonam, co płaskie to płaskie :)

lukasz78 09:06 piątek, 16 marca 2012

ten podjazd jest całkiem całkiem. w tamtym roku jadąc z bardziej doświadczonym bajerem prawie wyzionąłem płuca, zresztą cała ta przejażdżka taka była - dla mnie, bo dla przewodnika to była rozgrzewka. :D

chrabu 22:22 czwartek, 15 marca 2012

Z podjazdów na Mazowszu warto korzystać :)

Hipek 14:56 czwartek, 15 marca 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa cnalp

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]