Lany popielec
Środa, 22 lutego 2012
· Komentarze(3)
Podobno wczoraj była środa popielcowa (nie wiem, nie znam się specjalnie na tym, choć czasem żałuję i nachodzą mnie myśli, że Najwyższy kiedyś mnie surowo ukarze) i podobno wtedy należy pościć. Ja jako zdeklarowany mięsożerca oczywiście nie pościłem, ale za to Najwyższy postanowił zaserwować mi postną pogodę. Biorąc pod uwagę panujące w Warszawie stężenie wilgoci, kałuż, stęchlizny itp. można powiedzieć, że mieliśmy lany popielec.
No dobra, może przesadzam, bo nic na głowę wczoraj nie padało (za to pada dzisiaj), ale kałuż było tyle, że przejeżdżające blaszaki zafundowały mi kąpiel w szaro-burej wodzie, której trochę wlało się do butów. I kiedy ja to wszystko wypiorę? :)
A jednak przejechałem wczoraj w lany popielec całe 57 km, zapuszczając się nawet na Okęcie - z Bielan to kawałek drogi. Bo nie ma, że boli! :)
I na koniec dwie fotki z warszawskich Bielan. Żadnych zabytków, żadnych pięknych widoków, ot taka totalna przeciętność. Szarzyzna jednym słowem. Chociaż te bloki z 2.zdjęcia to w sumie nienajgorsze, sporo brzydszych by się znalazło, te nawet nie są złe :)
No dobra, może przesadzam, bo nic na głowę wczoraj nie padało (za to pada dzisiaj), ale kałuż było tyle, że przejeżdżające blaszaki zafundowały mi kąpiel w szaro-burej wodzie, której trochę wlało się do butów. I kiedy ja to wszystko wypiorę? :)
A jednak przejechałem wczoraj w lany popielec całe 57 km, zapuszczając się nawet na Okęcie - z Bielan to kawałek drogi. Bo nie ma, że boli! :)
I na koniec dwie fotki z warszawskich Bielan. Żadnych zabytków, żadnych pięknych widoków, ot taka totalna przeciętność. Szarzyzna jednym słowem. Chociaż te bloki z 2.zdjęcia to w sumie nienajgorsze, sporo brzydszych by się znalazło, te nawet nie są złe :)