Upadek

Wtorek, 14 lutego 2012 · Komentarze(9)
Upadek był bolesny. Fizycznie i psychicznie.

Jechałem sobie całkiem szeroką ulicą, skręciłem w jedną z uliczek bocznych i stało się. Coś tam było oblodzone i glebnąłem. Niefortunnie, uderzając kolanem w asfalt. Bolało. Na szczęście ból już przeszedł i chyba obędzie się bez poważniejszych konsekwencji.

A teraz ból psychiczny. Moją glebę obserwował niestety tłumek tuptusiów, który akurat wyszedł z autobusu. I biorąc uwagę warunki pogodowe (deszcz ze śniegiem) były to spojrzenia pełne politowania. Cóż, przyjąłem to na klatę i wszystko byłoby OK, a tu nagle jakiś dziadek zaczyna ględzić "No kto to słyszał, rowerem w taką śnieżycę?". Odpowiedziałem mu coś tam całkiem przyjaźnie i z uśmiechem na ustach, a on... dalej swoje. Wyraźnie zaczyna się mądrzyć. No to zrobiłem się mniej przyjazny, mówiąc mu mało przyjemnym tonem, że to nie jego sprawa. Obraził się i poszedł :)

Nie forsowałem się tego dnia. Zrobiłem 47 km. Wystarczy.

Komentarze (9)

Dzisiaj jakaś panna, widząc mnie na rowerze, tak ladnie się do mnie uśmiechnęła, ze już o tych komentarzach dawno zapomniałem :)

lukasz78 10:22 czwartek, 16 lutego 2012

Komentarzami się nie przejmuj,najważniejsze, że kolano jest ok. A u Mnie bez dodatkowych opadów śniegu obyło się :))

rowerzystka 06:57 czwartek, 16 lutego 2012

niestety to nie tylko napęd cierpi. piasty też dostają ostro po "kulkach", zresztą jak cała reszta...
jak jechałem dzisiaj przez Pola Mokotowskie to widziałem. hmm z 5-6 rowerzystów, a może nawet więcej. a to było raptem około 10 minut. nawet zaliczyłem dwa wzajemne pozdrowienia z nieznajomymi :)

chrabu 21:29 środa, 15 lutego 2012

Ja dzisiaj też na kołach ;)
Trochę ciężej, trochę trudniej, ale dojechałem.
Po drodze spotkałem innego rowerzystę, który stwierdził, że pomimo pogody rower i tak jest szybszy od samochodów.
Ciekawe jaki będzie powrót?

Goro 15:25 środa, 15 lutego 2012

O, właśnie wyczytałem na tvnwarszawa.pl:

To nieprawda, że jak ktoś wcześniej wyszedł to miał tylko 5 min spóźnienia. Ja złapałam autobus do pracy 40 (!!!) minut wcześniej niż zwykle i odcinek (z pętli os. derby autobusikiem 204 i dalej Skarbka z gór, Berensona, Ostródzka, Juranda ze Spychowa, Białołęcka), który zwykle pokonuję w 15, góra 17 minut) przejechałam w DWIE I PÓŁ GODZINY... - napisała na naszą skrzynkę stołeczna@agora.pl czytelniczka Martyna.

---

Czyli nawet na śniegu rower w porównaniu ze zbiorkomem wymiata.

lukasz78 12:17 środa, 15 lutego 2012

Taa, dziś jest znacznie gorzej niż wczoraj, wyprawiłem się dziś rowerem do pracy, to połowę drogi rower prowadziłem, a drugą połowę przejechałem z zawrotną prędkością średnią 12 km/h :) Chociaż jak czytam, jakie katusze przeżywali dziś w Wawie samochodziarze i zbiorkomowcy, to rower i tak spisał się nieźle :) Co do solnej brei, to napęd w moim rowerze i tak jest na wymarciu, więc się nie przejmuję, do końca zimy powinien dotrwać, a potem generalny remont.

lukasz78 12:13 środa, 15 lutego 2012

jak nie boli, znaczy się będzie dobrze :) ale dziś hardkorowe warunki - najgorsza jest solna breja na ulicach - totalne zabójstwo dla roweru.

tomski 12:10 środa, 15 lutego 2012

Zdarte. Ale poza tym nie boli, dzisiaj rano podczas jazdy nic złego nie odczuwałem.

lukasz78 12:02 środa, 15 lutego 2012

No bo kto to słyszał w taką pogodę rowerem! ;)
A jak Twoje kolano?

Carmeliana 11:48 środa, 15 lutego 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wkeoc

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]