Kominiarka i alkohol przyjacielem rowerzysty

Czwartek, 2 lutego 2012 · Komentarze(6)
Stało się, w końcu kupiłem kominiarkę, wreszcie mogę spokojnie jeździć po mrozie bez uczucia, że zaraz odpadnie mi twarz. No i miny przechodniów na mój widok bezcenne :)

Przeziębienie wciąż się mnie trzyma, ale już coraz mniej, w rowerowaniu nie przeszkadza.

Statystyki z wczorajszego dnia skromne - 45 km. Poza tym zero gleb, zero przebitych dętek, zero kłótni ze spaliniarzami. Nudy, co nie? :)

A i tak najlepszym punktem dnia była jazda ok. godziny 22 na trzaskającym mrozie po pokrzepieniu się piwem zwykłym, piwem grzanym i do tego grzanym winem. Na dłuższą metę alkohol na mrozie to zło wcielone, na krótką jednak pomaga, a ja miałem do pokonania jedynie 6 km i było to najprzyjemniejsze 6 km w całym roku 2012. Wymarłe miasto, puste ulice, świst lekkiego wiatru i cudowna lekkość jazdy. Poezja po prostu :)

I to by było na tyle :)

Komentarze (6)

Hehe, przypominają mi się wyjazdy narciarskie, piło się tego grzanego wina na potęgę :)

lukasz78 14:54 środa, 8 lutego 2012

Grzane wino mmmmm :)

ememka 20:13 wtorek, 7 lutego 2012

:)

rowerzystka 19:07 piątek, 3 lutego 2012

Niewe:
O to to to samo miałem wczoraj. Przyszedłem tylko wypłacić kasę z bankomatu. ;)

Hipek 16:36 piątek, 3 lutego 2012

Miny przechodniów to pikuś.
Ja kiedyś się zapomniałem i w kominiarce wszedłem do banku. Mina ochroniarza BEZCENNA :D

Niewe 12:54 piątek, 3 lutego 2012

pogratulować zakupu bez którego i tak zrobiłeś w miesiąc połowę mojego rocznego dysta ;)

RamzyY 11:07 piątek, 3 lutego 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa zajas

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]