Tour de Radzymin i pierwsza setka
Czwartek, 19 stycznia 2012
· Komentarze(4)
Pisząc o pierwszej setce, nie mam bynajmniej na myśli picia wódki, lecz pierwsze 100 km przejechane w ciągu dnia w roku pańskim 2012. A więc przejechałem w śnieżno-błotno-solnej brei 115 km. Ja zniosłem to dzielnie, ale mój rower, sądząc po wydawanych dźwiękach, chyba wymaga kuracji.
Oprócz krążenia po Warszawie wybrałem się do Radzymina, a nawet za Radzymin, bo w ramach akcji zaliczgmine.pl pokrążyłem sobie sporo po sąsiedniej gminie Dąbrówka. Jazda szosą na Radzymin (pełna TIR-ów wylotówka na Białystok) to niezły hardkor, ale asfaltowych międzymiastowych szlaków rowerowych jeszcze się nie doczekaliśmy, więc trzeba korzystać z tego, co jest. Z Radzymina wracam na obrzeża Warszawy już autobusem, potem znów rower.
A teraz czekają mnie 3 dni bez rowerowania, bo wyjeżdżam z Warszawy. Trochę szkoda :(
Oprócz krążenia po Warszawie wybrałem się do Radzymina, a nawet za Radzymin, bo w ramach akcji zaliczgmine.pl pokrążyłem sobie sporo po sąsiedniej gminie Dąbrówka. Jazda szosą na Radzymin (pełna TIR-ów wylotówka na Białystok) to niezły hardkor, ale asfaltowych międzymiastowych szlaków rowerowych jeszcze się nie doczekaliśmy, więc trzeba korzystać z tego, co jest. Z Radzymina wracam na obrzeża Warszawy już autobusem, potem znów rower.
A teraz czekają mnie 3 dni bez rowerowania, bo wyjeżdżam z Warszawy. Trochę szkoda :(